Czy ja dobrze widzę?
-Tak, tak, cześć i tak dalej... -mówię w ciągłym szoku. Próbuję utrzymać tę dyskusję, ale zdziwienie mi nie pozwala i podchodzę bliżej jasnowłosej elfki.-Wybacz, nie zauważyłam jak wchodzisz. -przeprosiła mnie. Chyba ją polubiłam.
-A więc mieszkasz tu?
Próbuję dowiedzieć się czegoś na jej temat, w końcu przesiaduje w mojej komnacie.-Niezupełnie, jestem tu dopiero od paru tygodni, może nawet krócej.
-Więc nie jesteś nikim...ehh, jakby to powiedzieć..
-Masz ma myśli królewską rodzinę? -elfka uśmiechnęła się na to.
-Dokładnie!
Rzekłam radośnie, bo nareszcie ktoś w tym pałacu mnie rozumie.-Nie, mieszkam tutaj, bo od kilku dobrych tygodni moi rodzice służą tu władcy. Ha! O rozmowie z nim mogłabym sobie pomarzyć... król jest tu tak wyniosły i zadumany w sobie, że dopuszcza do siebie tylko nielicznych.
Chyba go nie lubi.
-Tak, miałam okazję go poznać. Myślę, że nie jest wcale taki zły. Przyjął mnie dobrze.
-A ty? Skąd jesteś? -zapytała mnie.
-Jestem z Lothlorien. Prawie poległam na bitwie, stąd teraz rozmawiamy.
Moja wylewność nie zna granic. Ale co mogę zrobić jako samotna elfka?-Pani Światła.. gdy byłam dzieckiem, sporo mówiło się o Pani Galadrieli. Myślę, że się dogadamy. Jestem Diana. A jak cię zwą?
-Lethien.
Diana zdziwiła się.
__________________________
-Doprawdy? Zielony Liść? Masz świadomość, że imię tego samego znaczenia nosi nikt inny jak sam książę Mrocznej Puszczy?-Miałam okazję z nim o tym porozmawiać.
-Zazdroszczę ci. W przeciwieństwie do swojego ojca jest otwarty na innych elfów. Ale uważaj na niego, słyszałam, że też umie być jak ojciec.
A teraz przypomniałam sobie błękit jego oczu, złoto jego włosów.
Odpłynęłam na chwilę. Diana machnęła mi ręką przed oczami.-Mae carven. -odpowiadam.
__________________________
Postanowiłam w jednej chwili przejść się po pobliskim lesie. Moja noga jest już w dobrym stanie, a rana przestała krwawić. Jestem gotowa, by ruszyć w świat....
Rozmarzyłam się kierując swój wzrok na płatki kwiatu o jasnoróżowej barwie. Ktoś podchodzi i kładzie rękę o moje ramię. Czy to Diana?
...
__________________________
-Legolas! Przestraszyłeś mnie! -krzyknęłam przestraszona. Widziałam, że zaczął się śmiać ze mnie, więc ukłoniłam się lekko przed nim.-Co tu robisz? Chyba miałaś odpoczywać.
-A co ty tu robisz? Myślałam, że jako książę masz lepsze rzeczy do roboty.
Uśmiechnął się delikatnie.-A ja myślałem, że w swoim pałacu nadzór mnie nie obowiązuje. -odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się robiąc krok do przodu. Legolas idzie za mną.
Jaki pajac! Co on chce!-Masz w zwyczaju śledzić gości? -zapytałam go sarkastycznie, gdy on zrywał z gałęzi zwiędnięte kwiaty.
-Zależy jakich gości.
Mówiąc to, zobaczyłam jak zrywa kolejne kwiaty. Tym razem żaden z nich nie był zwiędnięty. Podszedł do mnie i wręczył mi bukiet z gracją. Kolor mięty bardzo mnie urzekł. Ostatni raz trzymałam kwiaty wiele lat temu.-Hannad. -podziękowałam, jedną ręką trzymałam bukiet, drugą nerwowo kręciłam brązowe końcówki swoich włosów.
-Myślę, że na nas już czas.
Na te słowa dygnęłam z wdzięcznością, a on odszedł. Las opuściłam od razu po nim. Udałam się pewnym krokiem do pałacu, mimo ciągłego bólu mojej rannej nogi.
CZYTASZ
Be my princess
Fiksi PenggemarLeżałam na mokrej podłodze, wokół mnie rozlana krew. Co mam robić? Myślę, lecz szybko znów mdleję. Czy się poddałam?