Las prezentował się jak z horroru. Podpalone przez orków gałęzie drzew opadały stopniowo na ziemię. Ścieżka, którą szliśmy rozdwajała się. W oddali zobaczyłam ognisko. Podeszłam bliżej, orientując się, że wśród rozpalonego drewna leżą ludzkie ciała. Legolas podszedł do mnie. Wskazał ostrożnie rękę elfa, która opadała na palący się stos.
-To był przyjaciel mojego ojca.
Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że to nie Elaren ani Diana.-Tak mi przykro, książę...
Ciągnęłam, ciągle ubrana w kaptur.
__________________________
Po krótkim momencie trwogi ja i blondwłosy elf ruszyliśmy na przemarsz. Po ciężkiej i wykończającej podróży opadłam z sił. Legolas zobaczył, że moje ciało próbuje powędrować w kierunku ziemi, ale nie mogąc nad wydać, z trudem stał na baczność. Przewodził nami elf z pozoru bardzo podobny do księcia, ale przyjrzawszy się z bliska, na jego twarzy było pełno zmarszczek. Włosy miał dłuższe od samego króla, równie jasne jak on. W przeciwieństwie do reszty był odziany w ciężką zbroję. Jego twarz była surowa, pełna wewnętrznej potęgi, siły i dostojności zarazem. Kręcił się w siodle swojego ciemnego rumaka. Błyszczał się jak światło. Z opowieści elfów okazało się, że jest dalekim krewnym Orophera. Wydał rozkaz przenocowania tutaj. Wojownicy spoczęli na miejscu.
_________________________
-Jego imię to Erustdiel, Urodzony w Lecie.
Wyjaśnił Legolas, podpierając się o wielki głaz spoczywający obok jego kołczanu.-Słyszałam, że to krewny twojego dziadka.
-Sam dowiedziałem się późno.
Elf opuścił głowę.-Jak to?
-Mój ojciec ukrywał przede mną prawdę, mimo, że wcześnie stałem się częścią wojska.
Popatrzył na mnie z blaskiem w oczach. Zapadła noc. Było tak ciemno, a ja nawet w niej dostrzegałam przenikający, ostry błękit jego oczu. Mimo, że dostał ode mnie wredną reprymendę, wciąż był ze mną i gotowy do rozmowy. Elf zdjął mi kaptur z głowy. Zaniepokoiłam się. Skinęłam głową:
-Nie zdejmuj go. Ujawnisz moją tożsamość, a dobrze wiesz, że kobiety nie mogą być w wojsku.Legolas ponownie założył mi kaptur na głowę:
-Nie widzę ciebie.-I narazie nie zobaczysz.
Wyszeptałam najciszej jak umiałam, by nie zbudzić elfów. Moje myśli uciekły do Diany. Ostatni raz widziałam ją właśnie w błogim śnie.-Lethien... Nie przykuję ci kaptura do uszu. Wkrótce będziesz musiała go zdjąć.
-Kiedy?
Popatrzyłam oburzonym wzrokiem. Nie rozumiem tego. Od dziecka walczę w wojsku. Dlaczego Thranduil ma obawy?-Bez obaw, nie z samego rana. Za kilka dni lub tygodni, ale przez ten czas nie możesz się wydać.
-Obiecuję, że zachowam ostrożność.
Odrzekłam wojskowym okrzykiem. Legolas wprowadził mnie w wir nowej bitwy, a jak widać, jest mu bardzo na rękę, że dotrzymuję mu towarzystwa.-Lethien... Będę o ciebie dbać.
Uśmiechnął się Legolas, kładąc się na utkanym kocu. Położyłam głowę obok księcia, zachowując bezpieczną odległość.-Śpij dobrze, książę.
Powiedziałam cicho, zostawiając kasztanowe loki na wietrze.Zdjęłam kaptur i zasnęłam.
CZYTASZ
Be my princess
FanfictionLeżałam na mokrej podłodze, wokół mnie rozlana krew. Co mam robić? Myślę, lecz szybko znów mdleję. Czy się poddałam?