Obudził mnie nieznośny, pulsujący w klatce piersiowej ból. Zatoczyłam wzrokiem łuk, w którym dostrzegłam prawie białe kosmyki czyichś włosów. Elf wbił wzrok w moją twarz, klepiąc mnie w ramię.
-Pobudka, Lethien.
Rzekł wojskowym tonem, zostawiając mocny uścisk na moim ramieniu.-Co jest?
Krzyknęłam do Legolasa.-Obudź się. Za niecałą godzinę wyruszamy.
Wstał, odrywając ze mnie dłoń.-Gdzie?
-Do Madhedras, później nasze wojska przemkną przez dziedziniec, a na koniec uderzymy Orthanc od wschodu.
Ciągnął Legolas, obserwując, jak wstaję. Praktycznie półżywa, podnoszę się z ziemi, wkładając kaptur.-Czemu nie zaatakujemy z północy?
-Widzę, że próbujesz być dobrym strategiem, ale zaufaj bardziej doświadczonym od siebie. Na północy są góry Ostatniego Szczytu. Będzie ciężko brnąć przez wzniesienia, tym bardziej, że nie znamy czasu podróży.
-Założę się, że jestem bardziej doświadczona od ciebie, książę.
Zakpiłam sobie z niego. Legolas popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.-Lethien, nie chciałem cię urazić, ale nie wtrącaj się w to.
Popatrzył na mnie ze zwątpieniem w oczach. Uśmiechnęłam się, łagodząc napiętą sytuację.-Wybacz. Bywam uparta.
Rzuciłam do blondwłosego elfa, po czym oboje wsiedliśmy na konia i udaliśmy się w dalszą drogę._________________________
Podróż nie należała do najprostszych, za to nie należę do wybrednych. Bardzo rzadko robiliśmy sobie przerwy od wycieńczającej jazdy. Moje kolana uginały się centralnie pode mną, a ja potrafiłam tylko zaciskać pięści z całej siły i wytrwale oczekiwać, aż osiągniemy cel. Zebrałam wystarczająco dużo argumentów, że tu pasuję, już jako mała dziewczynka. Tym bardziej teraz nie spocznę na laurach. Pewnego dnia zatrzymaliśmy się na nieznanej mi wsi, podobno położonej kilkaset kilometrów od Rhovanionu. Erustdiel rozświetlał nam drogę, dowartościowywał w swoich przemowach. Był dla mnie jak ojciec, którego mocno mi wtedy brakowało. Pewnego dnia wódz pozwolił nam odpocząć. Ja i Legolas wykorzystaliśmy wolną chwilę dla siebie. On zabrał mnie na polowania. Nagle zaczęłam płakać. Przypomniał mi się nasz pierwszy trening z Dianą. Nie widziałyśmy się od kilku tygodni. Od tego czasu bardzo wychudłam. Legolas też tracił resztki sił, a mimo przeciwności zawsze był gotów udowodnić swój witalizm. Ciągle byliśmy w podróży. Jak kilkadziesiąt milimetrowych punkcików na wielkiej mapie świata, której ta ogromna przestrzeń frustruje z dnia na dzień coraz bardziej. Jestem już tak daleko od Elarena, Diany i Thranduila. Król ma dojechać do wojska za kilka dni, ale wątpię, iż się to uda. Zbyt wiele kilometrów dzieli go od syna._________________________
-Ostatni przystanek.
Rzekł Erustdiel. Wszyscy byliśmy w kapturze - naszej ochronnej masce.-Rozbiję dla nas namiot, powinnaś się wyspać.
Szepnął Legolas, chwytając bezumyślnie grzywy konia.-Tak jak każdy. Dla przykładu ty.
Erestdiel rozpoczął długie przemówienie dla żołnierzy, tak długie, że byłam gotowa zejść z konia i dosiąść go jeszcze tysiąc razy.
Legolas posłał uśmiech w stronę swojego kołczanu, dosięgając jedną ze strzał. Upewnił się, że każda spoczywa na swoim miejscu, po czym rozsiodłał rumaka.
Ja zrobiłam to również.
Część elfów udała się na poszukiwanie drewna, by rozpalić ognisko. W tym samym czasie, ja i Legolas rozbijaliśmy namioty. Każdy ma swój osobisty, ze względu na ich ciasność._________________________
Dochodziła noc. Od razu po szybkim posiłku udaliśmy się spać. Jutrzejszy dzień będzie wyznacznikiem dokładnej połowy naszej podróży, która została zaplanowana. Legolas wyznał mi kiedyś, że podróż ta będzie liczyć lata. Dzisiaj przy kolacji odważył się na oznajm o 3 miesiącach jazdy.
Siedziałam już w swoim namiocie, czekając na sen. Próbowałam coś przemyśleć. Nagle "drzwiczki" do mojego namiotu zostały otwarte.-Mogę wejść?
Usłyszałam cichy szept Legolasa.
Co on tu robi?-Co ty tu robisz?
Okryłam się lekko kocem.-Lethien, muszę tutaj przenocować.
Odrzekł donośnie.
To nie było nawet pytanie.-Dobrze, ale wyjaśnij mi, dlaczego.
Próbowałam ukryć uśmiech na twarzy. Legolas zauważył, że potajemnie się rumienię.-Odstąpiłam rannemu swój namiot. Poszukiwał drewna na ognisko, wrócił z rozbitym udem i częściowo - kolanem.
Tłumaczył się elf. Na jego twarzy był tylko cień zakłopotania.-Rozumiem... W takim razie, witam cię w moich skromnych progach, książę!
Zaśmiałam się ironicznie.Legolas nie jest taki jak ojciec.
Mimo tego, że nie jestem z wysokiego rodu, widzi we mnie przyjaciółkę.Legolas położył głowę na poduszce obok mnie. Namiot był ciasny, a więc byliśmy bardzo blisko siebie. W pewnym momencie zrobiło się niezręcznie, a więc odwróciłam się w inną stronę, przyłożyłam zmęczoną głowę do aksamitnej, miękkiej poduszki i zasnęłam. Byłam wykończona, a jesteśmy dopiero w centralnym środku drogi.
CZYTASZ
Be my princess
FanfictionLeżałam na mokrej podłodze, wokół mnie rozlana krew. Co mam robić? Myślę, lecz szybko znów mdleję. Czy się poddałam?