~oczami Suzie
Na reszcie czułam, że żyję. Wcześniej była praca, praca i jeszcze raz praca. Niczym innym się nie przejmowałam. Tak było mi dobrze. Przynajmniej wtedy mi się tak wydawało... Teraz rozumiem, że przez pracę nie myślałam o niczym innym. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwa, a tak naprawdę dopiero teraz poczułam, że żyję. Miałam wyśmienity humor do dzisiejszego ranka...
Przez cały tydzień, od kąd wróciłam od Ashley było wspaniale. Chodziłam do kancelarii, a Michael do studia lub zamykał się w swoim pokoju. Zapewne pisał piosenki albo tego typu rzeczy. Szczerze to nie wiem do końca, ponieważ starałam się mu wtedy nie przeszkadzać.
Po pracy zawsze gdzieś wychodziliśmy lub zostawaliśmy w domu i obżeraliśmy się lodami, oglądając filmy.
W każdym razie byłam szczęśliwa. co zmieniło się dzisiejszego ranka.
Obudziłam sie o świcie w przepiękną niedzielę.
Na reszcie było wolne. Niestety pracowałam w soboty.
Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
Było strasznie gorąco. W końcu był środek lipca.
Wziełam szybki prysznic i owinełam się ręcznikiem. Otworzyłam szafkę, aby się pomalować, bo mieliśmy jechać w jakieś tajemnicze miejsce.
To co tam zobaczyłam zmieniło mój humor o 180 stopni. Byłam zła i smutna. Boże, my tu mieliśmy istną aptekę! Po co Mike’owi te wszystkie leki?!
Nie zważając na to, że jestem w samym ręczniku, wybiegłam z łazienki z pudełkiem jakiś prochów. Skierowałam się do pokoju Michaela.
-Michael, do cholery! Co to u licha ma być?- krzyknęłam, wbiegając do jego sypialni.
Jak na zawołanie zerwał się na równe nogi.
-Co?- spytał zdziwiony nie dostrzegając jeszcze leków.
-To!- podałam mu tabletki.
-Już Ci tłumaczę - widać było, że nie jest mu z tym dobrze - wiesz, na początku roku miałem wypadek przy kręconiu reklamy dla pepsi. Zapaliły mi się włos - wiedziałam o tym bardzo dobrze. Wszystkie gazety, programy telewizyjne i stacje radiowe o tym trąbiły.
Nagle się przestarszyłam.
-Coś się dzieje?
-Nie, wszystko już jest okej. Znaczy, czasami boli mnie głowa i mam problemy ze snem.
-Byłeś z tym u lekarza?-spytałam z troską.
-Tak. Powiedział, że to normalne i przepisał te leki. Nie martw się, nic mi nie jest.
-Tu nie o to chodzi. Widzę, że nic Ci nie jest. Po prostu, moim zdaniem powienieneś ograniczyć te prochy. Przecież moglibyśmy otworzyć aptekę, tyle tego jest!- powiedziałam zdenerowana - Mike od tego można się uzależnić. To jest nie zdrowe - dodałam spokojniej.
-Wiem Suzie, wiem - powiedział ze łzami w oczach - po prostu nie umiem sobie z tym poradzić - to zdanie powiedział tak cicho, że ledwo co je usłyszałam.
-Pomogę Ci - powiedziałam tylko i go przytuliłam. Usiedliśmy na łóżku. Nie odzywaliśmy się. Michael cicho płakał... a ja razem z nim.
~ oczami Michaela
Bardzo cierpiałem w związku z wypadkiem, co nie polepszały chore historie na mój temat, wymyślane dla pieniędzy.
Bardzo często nie mogłem spać, dlatego miałem tyle leków, które mnie uspakajały i usypiały.
W tamtej chwili czułem się jeszcze gorzej. Nie chciałem, żeby Suzie wiedziała, że jestem tak słaby i nie umiem sobie poradzić z problemami. Wstydziłem się...
Z drugiej strony cieszyłem się, że Suzie jest teraz przy mnie i mogę się do niej przytulić i usłyszeć te dwa wspaniałe słowa: pomogę Ci. Od razu mi ulżyło. Wiedząc że jest ktoś na kogo możesz liczyć, jest pięknie. Po tych słowach wiedziałem, że dam sobie radę.
***********
Dzisiaj krótszy, ale tak miało być 😉
Wyszłam ze szpitala, więc teraz będą o wiele częściej rozdziały ❤
CZYTASZ
Don't Walk Away | m.j.
Fanfictionod razu mówię, że przez książkę przemawia wielki cringe i jest dużo błędów. nie usunęłam jej z wattpada, bo mam do niej jednak wielki sentyment Michael ma wypadek. Kiedy się budzi, zaprzyjaźnia się ze sprawczynią całego zdarzenia. Pewnego dnia na ic...