Rozdział 31

157 12 10
                                    

~ oczami Suzie

- Czy Panowie nie rozumieją, że jest jeszcze słaba i musi odpoczywać? – powiedział głośno damski głos, wybudzają mnie ze snu.

- To jest bardzo pilne. Potrzebujemy zeznań poszkodowanej – ktoś powiedział spod drzwi.

- Proszę chwilę poczekać, wejdę do pacjentki – westchnął doktor Smith - mój lekarz – O! Obudziłaś się. Jak się czujesz?

- Boli mnie głowa i piecze trochę klatka piersiowa. Tak jest wszystko dobrze – powiedziałam spokojnie.

- Pieczenie niedługo przejdzie. Przeszłość skomplikowaną operacja, więc może boleć Cię. A jak głowa nie przestanie, to poproś pielęgniarkę o leki przeciwbólowe.

- Doktorze? – odchrząknęłam zmieszana.

- Tak, Suzie?

- Co z moim wzrokiem? – powiedziałam łamliwym głosem.

- Jak już mówiłem. Musimy czekać. Będziesz jeszcze widzieć. To jest różnica czasu.

- Dobrze – nabrałam powietrza do płuc, wypuszczając je. – A kiedy wyjdę ze szpitala? – usłyszałam śmiech mężczyzny.

- Jeszcze nie wiem, niedługo – powiedział pogodnie lekarz. – A co? Lepiej się czujesz?

- Lepiej by było w domu – wzruszyłam rękami, nie odpowiadając na jego pytanie.

- Czy dasz radę odpowiedzieć na kilka pytań panów policjantów? – spytał się, zmieniając temat.

- Chyba tak – odpowiedziałam, trochę poddenerwowana.

- Dobrze to zaraz pójdę ich zawołać. Chcesz, żebym został z tobą w trakcie przesłuchania? – wzdrygnęłam się na ostanie pytanie.

- Nie, dam sobie radę.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Podciągnęłam się na łóżku, opierając plecami o oparcie.
Po chwili otworzyły się drzwi.

- Suzie, panowie policjanci zadadzą Ci kilka pytań – powiedział pan Smith. – Tylko proszę jej bardzo nie męczyć – zwrócił się do mundurowych. – Gdyby coś się działo, obok jest pielęgniarka – mówiąc to, wyszedł.

- Komisarz Wilson i porucznik Adams – zwrócił się do mnie szorstkim głosem.

Kiwnęłam głową nie wiedząc co powiedzieć. Chciałabym, żeby był tu Michael, ale w końcu sama kazałam mu jechać do domu.

- Zadamy Ci kilka pytań – powiedział drugi.

- Dobrze – zgodziłam się.

- Co wydarzyło się wczoraj w nocy?

- Wraz z moim chłopakiem...

- Jacksonem? – spytał jeden z policjantów.

- Tak – przytaknęłam – Z Michaelem Jacksonem pojechaliśmy do tego domu, ponieważ więzione są tam małe dzieci.

- To wiemy, ale co wydarzyło się w środku.

- Właśnie do tego zmierzam – westchnęłam. – Gdy znaleźliśmy te dzieci i chcieliśmy stamtąd uciekać, wpadła do pomieszczenia dwójka, uzbrojonych mężczyzn. Dalej zbyt wiele nie pamiętam, wiem tylko, że ochroniłam Michaela i sama dostałam. Później całkowita pustka.

- Dobrze. Zostali oni zatrzymani, ale szukamy ich wspólników, ponieważ nikogo innego nie było wtedy na miejscu.

- Chciałam powiedzieć jeszcze jedno – powiedziałam, marszcząc czoło.

Don't Walk Away | m.j.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz