Rozdział 28

139 13 4
                                    

~oczami Michaela

- Nie musicie tu siedzieć ze mną – odezwałem się po jakimś czasie.

- No, co ty – powiedziała Ashley. – Nigdzie się nie ruszamy.

Więcej się nie odzywałem. Siedzieliśmy pod ścianą w dalszej ciszy.

Mimo stresu, byłem bardzo zmęczony i prawie usypiałem.

Spencer już dawno usnął, opierając się o drugie krzesło.

Ja z Ashley w dalszym ciągu trzymaliśmy się, czekając.

Co prawda, prawie usypiałem, bo oczy zamykały mi się same, ale dzielnie wytrzymywałem.

- Michael, powiesz mi, co tam się stało? – szepnęła dziewczyna.

- Naprawdę, nie mam siły – westchnąłem, przeczesując włosy. – Wiesz, jak mi jest głupio? – odważyłem się na szczerość.

- Jak to? – popatrzyła na mnie zdziwiona. – Ona tam leży, nie wiadomo, czy się jeszcze obudzi, a ty mi mówisz, że jest Ci głupio, do cholery? – powiedziała trochę głośniej.

Wiedziałem, że to był kiepski pomysł, mówić cokolwiek. Teraz, już nie da mi spokoju.

- No, powiedz coś – powiedziała znowu, nie dostając ode mnie odpowiedzi. – Twoja dziewczyna walczy o życie, a ty się przejmujesz, tylko tym, czy przypadkiem to nie zaszkodzi twojej reputacji?

- Co ty mówisz? – spytałem zszokowany. – Jak możesz myśleć, że nie przejmuje się Suzie? Jest dla mnie najważniejsza, a ty nic nie wiesz.

- To mnie może oświeć?

- Nie mam ochoty tego mówić – szepnąłem, wstając i opierając się na przeciwległej ścianie.

- No, właśnie – zaśmiała się sarkastycznie, zakładając ręce na piersiach. – Nie masz ochoty, a spytałeś się Suzie, czy chce zostać postrzelona?

- Nic nie wiesz – powtórzyłem. – To była chwila, moment – popatrzyłem na nią z bólem w oczach. – Nie było Cię tam – dodałem.

- To mi powiedz, co tam się wydarzyło – westchnęła, mówiąc trochę spokojniej.

- Naprawdę, chcesz wiedzieć? – spytałem. – Chcesz wiedzieć, że jestem totalnym idiotą i nie umiem posłuchać innych, tylko wydaję mi się, że jestem najmądrzejszy?

- Nic nowego – prychnęła, wywracając oczami.

- Dzięki – powiedziałem, odchodząc od nich.

Skierowałem się na korytarz obok, który oddzielał dwa oddziały od siebie.

Usiadłem na schodach, wyprowadzających na klatkę.

Było tu spokojnie. Nikogo nie było, oprócz mnie i moich myśli.

Po jakimś czasie usłyszałem kroki.

- Nie przejmuj się Ash, jest tak samo zdenerwowana jak ty.

- To jest powód, aby mnie obrażać? – spytałem Spencera, który usiadł obok mnie.

- Nie powinna tak robić, ale postaw się na jej miejscu. To jej przyjaciółka, zna ją połowę swojego życia i jest dla niej bardzo ważna.

- Wiem, wiem. Dla mnie też jest ważna.

- I dla mnie – uśmiechnął się lekko. Po mimo nocy, korytarze oświetlały małe światła, więc widziałem chłopaka.

Znowu nastała ta wszechstronna cisza.

Don't Walk Away | m.j.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz