Byłam w jakiejmś pokoju. Było ciemno i prawie nic nie widziałam.
Słyszałam ze wszytskich stron krzyki. Krzyk dzieci. Płacz. Dużo płaczu.
Było bardzo głośno. Nie wiedziałam co robić. Zatkałam uszy rękoma i upadłam na kolana.
Zobaczyłam otwierające się drzwi. W jednej chwili zalała pokój fala jasnego światła.
Musiałam zmróżyć oczy. Kiedy miałam już je otworzone całkowicie, zobaczyłam nogi. Zadarłam głowę do góry. Zobaczyłam tego samego mężczyzne, który wybiegł wieczorem z tego wielkiego, białego domu.
Wystraszyłam się. Strasznie. Miał ręke cała we krwi, a na twarzy duży uśmiech.
Zbliżał się do mnie. Był co raz bliżej. Kucał przy mnie...
Obudziłam się zalana potem.
To był sen, tylko sen. Powtarzałam sobie. Suzie uspokój się. Jesteś w swoim pokoju. W swoim ukochanym łóżku.
W pewnej chwili poczułam uścisk w żoładku. O NIE! Pobiegłam do łazienki i uklęknęłam przy muszli.
Po wszystkim pozbierałam się i postanowiłam wziąć prysznic.
Od razu lepiej- pomyślałam, kiedy się ogarnęłam. Ale i tak już nie usnę.
Sprawdziłam godzinę- 5.00, świetnie. Poszłam do kuchni, zaparzyć sobie ziółka na uspokojenie.
Wróciłam do sypialni z kubkiem parującej herbaty i paczką moich ulubionych ciastek czekoladowych, których nigdy nie może zabraknąć w szafce kuchennej na zlewem.
Po opróżnieniu kubka i zjedzeniu ciasteczek, postanowiłam oddać się jednemu ze swoich ulubionych zajęć, czyli- malowaniu krajobrazów. Byłam teraz w trakcie kończenia jednego, który zajmował miejsce w rogu mojego pokoju, na sztaludze. A przedstawiał łąke z zachodzącym słońcem- prostota, a jednak urzeka.
Przygotowałam moje ukochane farby i moje skarbeńki- pędzle- na stoliczku obok sztalugi.
Zaczęłam z wielką dokładnością kreślić kolejne elementy obrazu. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym przy tym cała się nie upaprała.
Po dwóch godzinach, zmęczona i zadowolona z pracy, poszłam się znów umyć. Przecież Suzie nie może wyjść czysta po malowaniu. Świnia.
Kiedy już wyglądałam przyzwoicie, poszłam zrobić dla mnie i Mike’a śniadanie. Po przygotowaniu kanapek z dżemem i kakao, skierowałam się w stronę sypialni Michaela.
-Michael, śniadanie.
-Już idę - atmosfere po wczoraj, było można w dalszym ciągu wyczuć na kilometr.
Usiedliśmy w ciszy, przy stole. Dopiero Mike odezwał się po chwili:
-O, której jedziemy?
-Michael, przemyślałam wszystko i myślę, że rozsądniej będzie poczekać...
CZYTASZ
Don't Walk Away | m.j.
Fanfictionod razu mówię, że przez książkę przemawia wielki cringe i jest dużo błędów. nie usunęłam jej z wattpada, bo mam do niej jednak wielki sentyment Michael ma wypadek. Kiedy się budzi, zaprzyjaźnia się ze sprawczynią całego zdarzenia. Pewnego dnia na ic...