Rozdział 13

209 21 9
                                    

Byłam w jakiejmś pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Byłam w jakiejmś pokoju. Było ciemno i prawie nic nie widziałam.

Słyszałam ze wszytskich stron krzyki. Krzyk dzieci. Płacz. Dużo płaczu.

Było bardzo głośno. Nie wiedziałam co robić. Zatkałam uszy rękoma i upadłam na kolana.

Zobaczyłam otwierające się drzwi. W jednej chwili zalała pokój fala jasnego światła.

Musiałam zmróżyć oczy. Kiedy miałam już je otworzone całkowicie, zobaczyłam nogi. Zadarłam głowę do góry. Zobaczyłam tego samego mężczyzne, który wybiegł wieczorem z tego wielkiego, białego domu.

Wystraszyłam się. Strasznie. Miał ręke cała we krwi, a na twarzy duży uśmiech.

Zbliżał się do mnie. Był co raz bliżej. Kucał przy mnie...

Obudziłam się zalana potem.

To był sen, tylko sen. Powtarzałam sobie. Suzie uspokój się. Jesteś w swoim pokoju. W swoim ukochanym łóżku.

W pewnej chwili poczułam uścisk w żoładku. O NIE! Pobiegłam do łazienki i uklęknęłam przy muszli.

Po wszystkim pozbierałam się i postanowiłam wziąć prysznic.

Od razu lepiej- pomyślałam, kiedy się ogarnęłam. Ale i tak już nie usnę.

Sprawdziłam godzinę- 5.00, świetnie. Poszłam do kuchni, zaparzyć sobie ziółka na uspokojenie.

Wróciłam do sypialni z kubkiem parującej herbaty i paczką moich ulubionych ciastek czekoladowych, których nigdy nie może zabraknąć w szafce kuchennej na zlewem.

Po opróżnieniu kubka i zjedzeniu ciasteczek, postanowiłam oddać się jednemu ze swoich ulubionych zajęć, czyli- malowaniu krajobrazów. Byłam teraz w trakcie kończenia jednego, który zajmował miejsce w rogu mojego pokoju, na sztaludze. A przedstawiał łąke z zachodzącym słońcem- prostota, a jednak urzeka.

Przygotowałam moje ukochane farby i moje skarbeńki- pędzle- na stoliczku obok sztalugi.

Zaczęłam z wielką dokładnością kreślić kolejne elementy obrazu. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym przy tym cała się nie upaprała.

Po dwóch godzinach, zmęczona i zadowolona z pracy, poszłam się znów umyć. Przecież Suzie nie może wyjść czysta po malowaniu. Świnia.

  Kiedy już wyglądałam przyzwoicie, poszłam zrobić dla mnie i Mike’a śniadanie. Po przygotowaniu kanapek z dżemem i kakao, skierowałam się w stronę sypialni Michaela.

-Michael, śniadanie.

-Już idę - atmosfere po wczoraj, było można w dalszym ciągu wyczuć na kilometr.

Usiedliśmy w ciszy, przy stole. Dopiero Mike odezwał się po chwili:

-O, której jedziemy?

-Michael, przemyślałam wszystko i myślę, że rozsądniej będzie poczekać...

Don't Walk Away | m.j.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz