XXX

993 86 31
                                    

Tony wyraźnie się ucieszył gdy dostrzegł, że Loki wkracza do salonu razem z Buckym.

- Cześć, księżniczko. Dawno się nie widzieliśmy, nie sądzisz? – rzucił sarkastycznie.

- Wybacz, Anthony. Musiałem sobie to wszystko trochę przemyśleć, ale chyba już nie muszę – odparł z lekkim uśmiechem czarnowłosy.

- Czyli znowu będziesz spać w nocy, bo podejrzewam, że przez ostatnie dni raczej ci to nie wychodziło. Chyba że coś się zmieniło?

- Prawdę mówiąc... wieczorem zawsze przychodziłem do ciebie, kiedy już spałeś, a potem wychodziłem zanim zdążyłeś się obudzić – wyjaśnił niepewnie Loki odwracając wzrok.

- Hej, to znaczy, że siedziałeś w moim pokoju, kiedy ja spałem? Powinienem czuć się zagrożony! – Tony dramatycznie złapał się za dziurę po reaktorze w swojej piersi. – Mogłeś mnie wykorzystać. Nie, żebym czuł się urażony, gdybyś to zrobił, ale jednak...

Loki roześmiał się czując, jak całe napięcie z ostatnich dni opuszcza jego ciało.

- Zmieniając temat... - rzucił w końcu Tony. - I korzystając z okazji, że wszyscy tu jesteśmy... Podejrzewam, że wiecie, że co roku organizuję imprezę z okazji Haloween, i ten rok nie będzie inny. Ale nie martwcie się, tylko w naszym, kameralnym gronie. W każdym razie wpadłem na to, żebyśmy w tym roku wszyscy się przebrali, i to w stroje nieadekwatne do faktycznej płci.

- Zaraz. Sugerujesz, że mam się przebrać za kobietę? - Steve zmarszczył brwi.

- Nie powinno ci to przeszkadzać, Stevie. Przecież już kiedyś wcisnąłeś się w sukienkę i to wydaje mi się dobrowolnie - odpowiedział Bucky, z trudem hamując śmiech.

- Tej historii nie słyszałem - Clint uniósł pytająco brwi.

- Nic dziwnego, bo NIKT nie miał o niej słyszeć - warknął Rogers.

- Daj spokój, Steve, przecież to nic takiego, możemy się z tego razem pośmiać - Barnes uśmiechnął się.

- Nie chodzi o to, czy możemy czy nie - Steve wydawał się teraz zrezygnowany, nie zły. - Chodzi mi o to, że prosiłem cię, żebyś nikomu o tym nie mówił. Bucky, jak ja mam ci ufać, skoro nie umiesz utrzymać w tajemnicy tak błahej sprawy? - zapytał gorzko obracając się do niego plecami.

Uśmiech spłynął z twarzy Bucky'ego. Steve wyglądał na zranionego, a jemu zrobiło się głupio, że zdradził jego sekret.

- Stevie... - zaczął. Przez moment miał wrażenie, że Rogers płacze i poczuł się jeszcze gorzej. Dopiero po chwili zorientował się, że to nie płacz, a śmiech. Steve popatrzył na niego, ale nie mógł się odezwać z powodu ataku śmiechu.

- Powinieneś widzieć swoją minę - powiedział w końcu. - Po prostu nie mogłem się powstrzymać, żeby tego nie zrobić!

- Jarvis na pewno nagrał całe zdarzenie, zrobię ci odbitki jego twarzy - rzucił radośnie Tony.

- Nienawidzę cię - poinformował go Bucky. Potem popatrzył na Steve'a i wyciągnął w jego stronę palec.

- Zemszczę się, bój się.

- Czekam z niecierpliwością - Rogers uśmiechnął się. - Wracamy do domu?

Bucky, nadal naburmuszony kiwnął głową i posłusznie ruszył za Stevem w stronę wyjścia.

- Nie zapomnijcie o imprezie! - krzyknął jeszcze za nimi Tony.

***

Do Halloween zostały ledwie dwa dni, a Steve zaczynał się niepokoić. Jakiś tydzień wcześniej razem z Buckym wybrał się do sklepu z przebraniami, by znaleźć coś odpowiedniego na zbliżającą się imprezę u Tony'ego. Wcześniej umówili się, że stroje wybiorą sobie wzajemnie, ale pokażą je sobie dopiero w dniu Halloween. Od tamtego czasu Barnes był w zaskakująco dobrym humorze, co niepokoiło Rogersa. Miał przeczucie, że Bucky znalazł dla niego jakieś naprawdę okropne przebranie w ramach zemsty. Cóż, on ze strojem dla niego miał ogromny problem. Przez moment w głowie zaświtała myśl, żeby kupić mundur i przebranie kostki lodu, a potem mówić wszystkim, że jest Sierżantem. Mrożonką. Niestety kłóciło się to z zamysłem Tony'ego o odmiennej płci strojów. Miał tylko nadzieję, że Bucky nie zabije go za to przebranie, które w końcu mu wybrał.

***

W Avengers Tower przygotowania do wieczornej imprezy Halloweenowej trwały od wczesnego popołudnia. Wszyscy oprócz Natashy swoje stroje mieli już wcześniej, Romanoff wyszła rano, by zdobyć jakieś przebranie dla siebie. Tony zamknął się w warsztacie po tym, jak okazało się, że jego strój Wonder Woman okazał się być inny, niż na aukcji. Pietro biegał po wszystkich piętrach w swoim tempie. Ubrany był w przebranie Elsy z Krainy Lodu i tematycznie śpiewał głośno i nieczysto "Let it go". Wanda z początku próbowała go uspokoić, ale w końcu poddała się i zajęła własnym strojem. Siedziała teraz na kanapie, unosząc wokół siebie drobinki brokatu. Ona wybrała dla siebie przebranie Magnusa Bane'a - ulubionej postaci z serii książek, które znalazła w wieży i które pozwalały jej zabić czas podczas pierwszych tygodni pobytu. Oprócz niej w salonie siedział też Clint w przebraniu Meridy Walecznej. Jego wybór postaci właściwie nie powinien nikogo dziwić, Barton nawet podczas zabawy w głębi serca był łucznikiem.

- Nie uwierzycie, jaki strój można znaleźć w mieście - rzuciła Natasha wchodząc do salonu.

- Pewnie nie. Jaki? - zainteresował się Clint.

- Lokiego. Wiesz, zrobili strój kogoś, kto jakiś czas temu próbował rozwalić Nowy Jork i resztę świata. To ma tak wiele sensu.

- Znając ciebie, pewnie go kupiłaś.

Ruda skinęła głową, a potem obrzuciła spojrzeniem sylwetkę łucznika.

- Strój z bajki dla dzieci? - zapytała z niedowierzaniem unosząc brwi.

- Nie tylko ja, szybki dzieciak jest Elsą!

Romanoff pokręciła tylko głową.

- Idę się przebrać, skoro wszyscy już są gotowi. Może zaczniemy wcześniej - stwierdziła.

- Nie sądzę, nadal nie ma żadnego odzewu od Kapitana i jego chłopaka - rzucił Pietro zatrzymując się przy nich na chwilę. - Naprawdę jestem ciekawy, w czym oni przyjdą. Może to będzie jeszcze gorsze niż bajka dla dzieci.

- Naprawdę sądzisz, że jest coś takiego? - zapytała Natasha, a potem opuściła salon. Pietro wrócił do śpiewania, a Clint postanowił znaleźć coś do jedzenia.

***

- Do imprezy zostały dwie godziny, chyba czas się szykować, nie sądzisz? - rzucił Bucky.

- Wybrałeś mi aż tak skomplikowany strój, że potrzebuję dwóch godzin? - Steve zaśmiał się.

- Nie jest aż tak źle - Barnes wyszczerzył się. - Najwięcej problemu będzie z makijażem.

- Czy on jest konieczny? - jęknął Rogers, posyłając Bucky'emu błagające spojrzenie.

- Jest. Nie po to uczyłem się przez ostatnie dwa dni, jak go dobrze zrobić, żebyś mi teraz odmówił - powiedział. Potem zniknął w sypialni, a gdy wrócił, trzymał w ręce foliową torbę.

- Trzymaj - powiedział, podając ją Steve'owi. - Gdzie mój?

- W łazience, w szafce z ręcznikami.

- W takim razie widzimy się tu za pół godziny?

Steve kiwnął głową, obrzucając niepewnym spojrzeniem siatkę ze strojem. Potem zamknął się w sypialni, Bucky zaś ruszył do łazienki.

------

Nie wierzę, że to już trzydziesty rozdział. Dziękuję wszystkim, którzy to nadal czytają i komentują :D

Ktoś ma ochotę pozgadywać, jakie stroje będą mieli Steve, Bucky, Thor, Bruce i Sam? :D

Wings of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz