Czy rozdział wyświetla się Wam przed 51 czy po nim? Bo wattpad uparcie pokazuje go przed 51 i już nie wiem.
------ Hej - mruknął Steve wchodząc do
celi. Bucky objął go mocno, jednocześnie chcąc dodać mu otuchy.- Hej, Stevie - odpowiedział równie cicho. - Chodź, usiądziemy.
Jak zawsze usiedli na podłodze pod ścianą, a Steve od razu oparł głowę na ramieniu. Potem długo się nie odzywał.
- Stevie? Wszystko w porządku? - zapytał w końcu Barnes.
- Nie zasłużyłeś sobie na to - powiedział cicho Rogers. - Nie powinieneś tu być.
- Dobrze wiesz, że nie mam do ciebie o to żalu - Bucky spojrzał na niego. - To nie jest niczyja wina, rozumiesz?
Steve nie odpowiedział, ale Barnes dostrzegł łzy błyszczące w kącikach jego oczu. Bez słowa obrócił go twarzą do siebie i przytulił do siebie mocno.
- Przepraszam - wyszeptał Steve. - To ja powinienem być oparciem dla ciebie, a tymczasem wypłakuję ci się w ramię.
- Nic mi nie będzie - odparł pewnie Bucky. - Dlatego właśnie uważam, że nie powinieneś przychodzić co tydzień.
- Co? Dlaczego? - Steve odsunął się by na niego spojrzeć.
- Bo to nic nie daje. A za każdym razem, kiedy się tu pojawisz, wychodzisz bardziej zdołowany. Ja nie jestem tego warty, Stevie, nic mi nie będzie jeśli posiedzę tu sam.
- Czyli wolisz dołować się sam niż zamiast pozwolić mi tu z tobą siedzieć, żeby przypadkiem nie zdołowało to mnie? Wiesz, Bucky, jesteś zupełnie niemożliwy.
- Nie jestem niemożliwy, tylko nie się o ciebie troszczę - Barnes naburmuszył się.
- Czasami mam wrażenie, że ty zapominasz o tym, że to ty siedzisz w celi bez możliwości wyjścia, nie ja - Steve uśmiechnął się. - Poradzę sobie, Bucky.
- Jakoś nie wyglądasz – Barnes wzruszył ramionami. – Zmieńmy temat, opowiadaj, co się dzieje w zewnętrznym świecie?
- Zewnętrzny świat dzieli się na tych, którzy cię nienawidzą i tych, którzy uznają, że skoro ja ci wierzę, to jesteś w porządku.
- A jak się trzyma reszta? Wiesz, chodzi mi o to, że połowa z nich będzie musiała zeznawać.
- I na pewno nikt się z tego nie cieszy. Zwłaszcza ja, Tasha i Tony, musimy zeznawać przeciwko tobie.
- Martwię się o Starka, na pewno wyciągną nagranie ze śmierci jego rodziców, to, o którym mi wspominałeś. Przeze mnie wszyscy będą cierpieć...
- Nie przez ciebie, Bucky. Przez Hydrę – przerwał mu Rogers. – I nikt nie ma ci tego za złe.
- Wyjaśnij mi jeszcze jedną rzecz. Mark mówił, że powołaliście Sharon na świadka. Po co?
- Groziła ci. A raczej groziłaby, gdyby nie te wszystkie kamery. W każdym razie mamy nagranie z tego, jak tu była, a tam czarno na białym widać, że cię nienawidzi, i że wszystko, co robiła, było spowodowane zazdrością. To może trochę osłabić oskarżenie, sam fakt, czym było motywowane jej działanie.
- Ale nawet to nie zamaże faktu, że są nagrania, na których widać moją twarz kiedy Zimowy zabija, strzela, niszczy... spójrzmy prawdzie w oczy, Stevie, to jest beznadziejna sytuacja i nie ma dużej szansy, że to się zmieni.
- Chcesz się poddać? – Steve zmarszczył brwi. – Chcesz zniszczyć to, co wszyscy dla ciebie robimy?
- Oczywiście, że nie! – Bucky zerwał się z ziemi, jakby bliskość Rogersa go paliła. – Ale jeżeli nie ma szansy, że mnie uniewinnią... wiesz, jak to się skończy, oboje wiemy.
CZYTASZ
Wings of love
FanfictionNowy rozdział w każdą sobotę! I proszę mi Nie Grozić z powodu wydarzeń w tym opowiadaniu. Jeszcze jedna taka sytuacja i cofnę publikację bo nawet nie chce mi się tym denerwować. "Steve Rogers nigdy nie uwierzył, że Bucky odszedł na zawsze" I faktycz...