XLVIII

828 76 5
                                    

Było stanowczo za wcześnie gdy Steve'a i Bucky’ego obudził dzwonek do drzwi.
- Przysięgam, jeśli to Stark, to wyrwę mu jelita przez gardło - syknął wściekle Bucky.
- Pomogę Ci - odparł zmęczonym głosem Steve. Potem wyplątał się z kołdry i ruszył do drzwi. Zmarszczył brwi widząc stojących w progu trzech mężczyzn w garniturach, z widoczną bronią ukrytą pod marynarkami.
- Szukamy Jamesa Barnesa - odezwał się jeden z nich. - Jesteśmy z Shieldu.
- Nie ma go. Nie widziałem go od jakichś siedemdziesięciu lat. Nie żyje.
- Mamy powodu sądzić, że jest inaczej. I że jest tutaj. Oraz - jeden z mężczyzn wcisnął Steve'owi kartkę do ręki. - Mamy nakaz przeszukania mieszkania i całego budynku.
- Nie warto - odezwał się Bucky. Steve odwrócił się do niego gwałtownie.
- Bucky!
Mężczyzna był już w pełni ubrany, włosy spiął nieco wyżej, a ręce wsadził do kieszeni.
- Stevie. Nie ma sensu z nimi walczyć. Po prostu pójdę.
- Będę walczył - syknął blondyn podnosząc z ziemi tarczę. Był to nieco komiczny widok, bo Rogers nadal był w przykrótkiej piżamie.
- Nie ma sensu - powtórzył Bucky, a potem podszedł do blondyna i przytulił go mocno. Tarcza wypadła z dłoni Rogersa.
- Idź do wieży, powiedz Starkowi. Niech Jarvis przetłumaczy tamte akta. Ja sobie poradzę, tylko nie rób nic głupiego - powiedział mu do ucha.
Odsunął się szybko i stanął przed trójką mężczyzn, zakładając ramiona na piersi.
- Idziemy? - zapytał, starając się wyglądać na spokojnego.
- Jamesie Buchananie Barnesie, jesteś aresztowany za zbrodnie dokonane jako Zimowy Żołnierz - jeden z agentów wykręcił mu ręce za plecami. Potem wyprowadzili Bucky'ego z mieszkania. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Steve cisnął tarczą przez korytarz.
Potem ubrał się i biegiem ruszył do wieży.
***
- Gdzie jest Tony? - zapytał od razu gdy wpadł do salonu. Siedział tam tylko Peter, który przyszedł złożyć wszystkim życzenia, Laura i dzieciaki, reszta nadal spała.
- W warsztacie - odpowiedział Parker. - Ale lepiej, żeby mu pan nie przeszkadzał, jest tam z panem Lokim...
- To ważne - przerwał mu Steve i ruszył biegiem do warszatu. Zatrzymał się w progu i chciał od razu zacząć mówić, ale na szczęście powstrzymał się i zlustrował wzrokiem pomieszczenie. Loki siedział na jednym ze stołów przodem do wejścia, ale na szczęście był zbyt zaaferowany klęczącym między jego nogami Tonym, żeby zwrócić uwagę na stojącego w drzwiach Steve'a. Rogers najciszej jak mógł wycofał się z warsztatu i wrócił do salonu.
- Mówiłem - skwitował jego powrót Peter. Steve nie odpowiedział siadając na kanapie obok Laury.
- Hej, w porządku? - zainteresowała się kobieta. Rogers pokręcił głową.
- Gdzie jest wujek Bucky? - zapytała Lila, a w oczach blondyna błysnęły łzy.
- Wujek Bucky nie przyjdzie - odpowiedział cicho. Potem ukrył twarz w dłoniach chcąc chociaż trochę się uspokoić.
- Kapitanie? Co się dzieje? - usłyszał głos Laufeysona. Musiał tak siedzieć dłuższą chwilę, bo nie sądził, że Tony i Loki skończyliby tak szybko. Wstał i podniósł głowę ocierając łzy z oczu.
- Gdzie jest Barnes? Pokłóciliście się?
- Zabrali go. Rano przyszli agenci Shieldu i aresztowali go za zbrodnie, których dokonał jako Zimowy Żołnierz. Mogłem z nimi walczyć ale mi nie pozwolił!
- Gdybyś to zrobił, zabraliby was obu - powiedział Loki.
- Było ich trzech, poradziłbym sobie!
- Nie było ich trzech. Na pewno mieli obstawiony cały budynek - zauważył Tony.
- Musimy coś zrobić - ze Steve'a wyparowała cała bojowość i znowu opadł na kanapę.
- Nie skażą go bez procesu - Tony poklepał go po ramieniu. - A z nami nie wygra.
- Bucky mówił o tych aktach, żeby je przetłumaczyć. Może to coś pomoże.
- W porządku, zaraz załaduję mu pliki. Poradzimy sobie, Steve, zaufaj mi.
- Musimy udowodnić w sądzie, że to nie Bucky - wtrąciła się Laura. - Możemy to zrobić?
- Oczywiście że możemy. Wątpisz w moc Tony'ego Starka? - Iron Man uśmiechnął się.
- Myślę, że nawet ty nie dasz rady, Anthony - odezwał się cicho Loki. - Nie ryzykowaliby reputacji Shieldu, nawet dla Jamesa, jeśli nie mieliby pewności, że wygrają. Jeśli mają chociaż jedno nagranie Zimowego Żołnierza, na którym widać jego twarz, cała nasza linia obrony upada.
- Mają takie nagranie? - zapytał Steve. Tony zmarkotniał.
- Tak, mają. Chodźcie na dół, coś wam pokażę.
***
- Jarvis, odtwórz nagranie widmo.
- Panie Stark, to nagranie jest chronione hasłem.
- 12161991 - wyrecytował bezuczuciowo Tony. Tylko Loki był w stanie dostrzec ból na jego twarzy. Bez słowa splótł z nim dłonie i posłał mu łagodny, pokrzepiający uśmiech. Chwilę później na jednym z monitorów pojawił się film. Stark bardzo chciał nie patrzeć na nagranie, ale coś mu nie pozwalało, coś usilnie ciągnęło jego wzrok w stronę ekranu. A przecież nie chciał po raz kolejny oglądać śmierci swoich rodziców. Nie chciał po raz kolejny patrzeć jak Zimowy Żołnierz rozwala głowę jego ojca, jak dusi matkę, jak patrzy tym swoim zimnym wzrokiem prosto w kamerę zanim ją zastrzeli.
- Boże, Tony - usłyszał szept Steve'a kiedy nagranie dobiegło końca.
- Nieważne - odparł Stark. - W każdym razie mamy pewność, że Shield ma do dyspozycji nagranie, na którym go widać.
- W takim razie naszym celem nie jest udowodnienie, że tych wszystkich zbrodni nie dokonał James - odezwał się Loki. - Tylko że Zimowy Żołnierz i Bucky Barnes to nie jest ta sama osoba.
***
Gdy wrócili do salonu byli już tam niemal wszyscy jej mieszkańcy, a także Nick Fury.
- Wiedziałeś - syknął Steve podchodząc do niego. - Musiałeś wiedzieć!
- Wiedziałem - potwierdził mężczyzna.
- I nic nie powiedziałeś. Nie powstrzymywałeś ich!
- Miałem swoje powody.
- Jakie? - Tony zbliżył się do niego zakładając ramiona na piersi.
- Gdybym wam powiedział, zaczęlibyście działać...
- I tak byłoby najlepiej! - odezwał się Steve.
- Nie byłoby - Fury mówił z właściwym sobie spokojem. - Nie powstrzymalibyście tego, nie jesteście w stanie, a ja straciłbym zaufanie shieldu i kontrolę nad sytuacją.
- To dlaczego nie zareagowałeś na to, że w ogóle coś kombinowali? - zapytał Tony.
- Bo to by było podejrzane. Pomyśl, Zimowy Żołnierz chciał mnie zabić, gdybym zaczął sabotować albo utrudniać prowadzenie sprawy prowadzącej do jego złapania, to wzbudziłoby podejrzenia.
- Nie mogę zrozumieć jednego. Dlaczego nie zareagowałeś kiedy już było wiadomo, że po niego przyjdą? Mogłeś nas ostrzec, zabrałbym Bucky'ego gdzieś, gdzie by nas nie znaleźli i poczekałbym, aż im się znudzi szukanie go.
- Sęk w tym, że nie wiedziałem - odparł Fury. - Przez długi czas kręcili się w kółko, szukając punktu zaczepienia, a nagle dowiedziałem się, że mają Barnesa w celi. Okazuje się, że wszystko załatwiła Carter, ta twoja była sąsiadka.
- Sharon? Gdybym nie usłyszał tego od ciebie, chyba bym nie uwierzył - Steve zmarszczył brwi.
- Nie wiem jak, ale za moimi plecami dostała zgodę na aresztowanie. I nie mogłem jej cofnąć z tego samego powodu, dla którego nie mogłem zdusić ich planów w zarodku.
- Kiedy będzie pierwsza rozprawa? - zapytał Loki.
- Drugiego lutego. Do tego czasu udało mi się załatwić przepustkę dla kapitana, możesz go odwiedzać raz w tygodniu - odpowiedział Fury podając blondynowi dokument.
- To zawsze coś - powiedział cicho Steve.
- Nic więcej nie mogę zrobić, przynajmniej nie otwarcie. A nieoficjalnie... Po prostu życzę wam powodzenia.
---
To ja tylko uprzejmie proszę o opinie ^^
Do następnego!

Wings of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz