6. Trzeba pozbywać się zbędnego balastu. /Ian

50 10 10
                                    

W załączniku Cathleen. Może być?

_______________________________
IAN

Siedziałem właśnie przy stoliku w jednej z drogich restauracji. Jednej z takich, na które z pewnością nie mogę sobie pozwolić częściej niż raz na kilka miesięcy. Właściwie nie wiem, co miałem w głowie zgadzając się na warunki Cath. To ona ustaliła, że przyjdziemy właśnie tutaj. Zdecydowała, którą koszulę mam ubrać, którą drogą jechać, a teraz nawet po której stronie stolika mogę usiąść.

Po dwóch tygodniach znajomości otoczka ideału prysła jak mydlana bańka i cóż... z wyrozumiałej, wrażliwej dziewczyny nagle stała się arogancką, wymagającą panienką, która nie szanuje niczego i nikogo. Cath lubiła panować nad sytuacją. Zawsze stawiała na swoim, nawet jeśli chodziło o błahostki. A mnie przestawało się to podobać.

Tym razem miałem zamiar zrobić to po męsku i zakończyć te dwa tygodnie bez mrugnięcia okiem. Sky nie była bezpośrednim dowodem, ale patrząc na nią, uświadamiałem sobie, jak bardzo nie pasujemy do siebie z Cath.

- Cathy, słonko... - szukałem jej wzroku ponad kartą menu.

- Tak kochanie? - nie podniosła nawet oczu. Chyba nie wyczuła oziębłego tonu i nutki sarkazmu.

- Uważasz, że wszystko w naszym ""związku" - naznaczyłem w powietrzu cudzysłów - jest w porządku?

Pokiwała głową powoli, nie rozumiejąc co mam na myśli. Zdecydowałem na atak bezpośredni.

- W ciągu kilku dni zmieniłaś się tak, że w ogóle cię nie poznaję. Nie podoba mi się to, że ciągle musisz mieć rację, a moje zdanie się nie liczy. Patrzysz na ludzi z góry, jesteś arogancka i chamska. - Patrzyła na mnie jak na debila, kompletnie nie rozumiejąc. Dotarłem do kresu wytrzymałości. - Nawet twoja ładna buźka nie jest w stanie mnie tutaj teraz zatrzymać.

Popatrzyła na mnie zdezorientowana, kiedy wstawałem z krzesła.

- Żartujesz? - zapytała z grymasem. - Usiądź i się uspokój. Zjemy kolację i porozmawiamy.

- Widzisz? Znowu dyktujesz warunki. Mam tego dosyć - ubrałem kurtkę i skierowałem się w stronę drzwi. - Przepraszam, że nie spełniam twoich oczekiwań.

Kiedy tylko przekroczyłem próg restauracji, chłodne powietrze owiało moją twarz i wiedziałem już, że postąpiłem najlepiej, jak tylko mogłem w tej sytuacji. Czułem się wyjątkowo lekko i dobrze. Ciężar spadł mi z serca.

Odpaliłem silnik mojego starego, wysłużonego samochodu i pojechałem w kierunku domu.
Panował już półmrok, ale postaci, którą właśnie mijałem nie pomyliłbym z nikim innym. Zwolniłem, by móc przyjrzeć się parze, która szła wolno chodnikiem. Brązowe włosy związane w kucyk, zgrabne ciało zasłonięte szortami i za dużą bluzą. Sky.
Zatrzymała się nagle obok jednego z domków jednorodzinnych, a potem przytuliła chłopaka, który cmoknął ją w czoło i nie odwracając się, by na niego spojrzeć, szybko zniknęła za drzwiami mieszkania. W tej sekundzie mignęła mi myśl o straconej szansie. Wstrząsnęła mną do tego stopnia, że nieświadomie obejrzałem się za siebie, prawie powodując wypadek.

***

Leżąc w łóżku myślałem tylko o Sky. Byłem zły na siebie i na cały wszechświat. Chociaż bardziej na siebie. Cholera. Sam już nie wiedziałem kogo obwiniać, choć wina nie leżała po niczyjej stronie. Spochmurniałem jeszcze bardziej, wzbierała we mnie złość, bo wiedziałem, że teraz nic już nie mogę zrobić.

Cathy <3 : Wybaczam ci dzisiejszy wybuch, ale mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy kotku.

SMS, który dostałem od Cathleen tylko podniósł mi ciśnienie. Postanowiłem go zignorować. Wybacza mi. Zaśmiałem się w głos. Myślałem, że będzie miała na tyle honoru, by nie błaźnić się jeszcze bardziej.

Natychmiast zmieniłem jej nazwę na ex-Cathleen.

Może nie postąpiłbym w ten sposób wtedy w restuacji, gdyby nie kilka ostatnich wydarzeń i fakt, że do tej dziewczyny nie docierają żadne prośby i rozmowy. A w ciągu kilku dni starałem się z nią o tym porozmawiać kilkanaście razy.

Przedwczoraj zadzwoniła, że ma ochotę na spacer. Miałem akurat wolne, więc przebrałem się w ubrania sportowe i dzięki komunikacji miejskiej już po dwudziestu minutach byłem pod jej domem. Przywitała mnie w szpilkach i krótkiej sukience pogardliwym spojrzeniem i słowami: "w butikach będziesz wyglądał jak pajac. Zapomniałam ci powiedzieć, że nastąpiła zmiana planów?". Po zakupach poszliśmy coś zjeść, oczywiście Cath zrobiła kelnerowi awanturę o to, że pomylił zamówienia, przez co ona dostała capuccino orzechowe, a nie waniliowe. Ale nie była to zwykła awantura. Powiedziała, że za to nie zapłaci i jednym sprawnym ruchem, zrzuciła białą filiżankę z niewielkiego stolika. Zażenowany przeprosiłem za dziewczynę, zapłaciłem za kawę i szkody, które wyrządziła, a potem starałem się wytłumaczyć jej jak dziecku, że nie może się zachowywać jak rozkapryszona gówniara. Oczywiście znacznie delikatniejszymi słowami.
Na co wzruszyła ramionami i uznała, że musi sobie poprawić humor nowymi butami.

Dzień później, czyli wczoraj, krzyknęła na dziecko tak, że aż się rozpłakało. A wszystko dlatego, że w sklepie kilkuletni chłopczyk złapał ją za rękę, myląc z matką. W dodatku w małej rączce zaciskał wcześniej czekoladkę, bo jak się okazało została po niej tylko plama na rękawie beżowego swetra Cathleen.
Stałem więc na środku sklepu z rozhisteryzowaną dziewczyną i wystraszonym maluchem, starając się załagodzić sytuację. Poprosiłem obsługę, by przez nagłośnienie poprosili matkę dziecka do punktu i po chwili oddałem zgubę w ręce zatroskanej kobiety. Najgorsze było później. Usłyszałem, że jestem beznadziejny i daję sobą pomiatać, wmawiając, że to przecież ona była poszkodowana, a nie to dziecko.

Więc nie. Nie miałem wyrzutów sumienia zostawiając ją w tej restauracji i nie zamierzam za nią tęsknić. Zaczynam nowy rozdział zatytułowany "z dala od Cathleen"

_______________________________
Kochani, proszę o 🌟 i komentarze. Nie ma lepszej motywacji i znaku, że ktoś to czyta 🙈😚 ❤

Jak myślicie, jak przyjmie to Cath? Polubiliście Iana? A może jesteście za Jeredem?

Miłość ma zapach kawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz