Część czwarta

1.6K 125 18
                                    

Uwaga: seks.

 To był wczesny wieczór, kiedy Louis zdecydował się usiąść wygodnie w ich łóżku w sypialni, wziąć laptopa i poszukać odpowiedniej szkoły dla Michaela. Harry przed chwilą przyniósł mu mocną czarną herbatę i poszedł się wykąpać. Zrobił to przed chwilą, był czysty, różowy i pachnący. Wcześniej dopilnował, aby Matylda zjadła kolację, bo trochę kręciła nosem na szparagi, które Harry kochał i wykąpała się. Przy niej jeszcze musiał siedzieć, mimo że miała prawie dziesięć lat, to nie zachowywała się na swój wiek - nie lubiła się kąpać. Louis już raz przyuważył, że wchodziła do wanny, posiedziała chwilę i wychodziła. Od tamtego czasu siedział przy wannie i pilnował, aby jego córka dokładnie się umyła. Oczywiście, Harry wciąż mu powtarzał, że jest już za duża na pilnowanie przy każdej czynności, ale musiał też przyznać, że była niezłym urwisem i zasługiwała na to. Najpierw trzeba było nauczyć ją samodzielności, by później mogła być samodzielna.

Natomiast Michael był już prawie dorosły. Przyzwyczaił się już dawno do zielonych kolacji, nawet mu posmakowały, prysznic prawie zawsze brał rano, tak było mu wygodniej, a Louis kręcił na to nosem, bo pościel musiała być częściej prana. Nie potrzebował też pomocy ani przypilnowania. Był samodzielny, robił to, co do niego należało, uczył się też nie najgorzej. Był grzecznym dzieckiem, pomijając te wszystkie bójki, które jednak rodzice mu usprawiedliwiali. Tym razem Louis już nie mógł pozwolić na kolejne.

Opatulił się mocno kołdrą, mimo że był kwiecień to w domu trochę wiało chłodem, a głupi Harry nie chciał tego naprawić. Słyszał jak za ścianą kąpał się, chciał jak najszybciej znaleźć odpowiednią szkolę dla Michaela, by od razu mu ją pokazać i razem podjąć decyzję. Miał jeszcze chwilę czasu, więc przygotował sobie zapiski na podstawie, których szukał odpowiedniej szkoły. Na początku zdecydował, że musi być to placówka, która przede wszystkim stawia na rozwój kreatywności, bo Michael był człowiekiem twórczym. Marzyły mu się podróże, przede wszystkim do Indii, Hiszpanii i Włoch. Chciał też się nauczyć języków tych państw. Po Harrym przejął zainteresowanie fotografią, dlatego teraz jego pokój wyglądał zupełnie inaczej, niż kiedy weszli do niego po raz pierwszy. Nie było już zasłon w samolociki, tylko zakupione przez Internet zasłony z grafiką Tadż Mahal. Ściany były pokryte przeróżnymi zdjęciami zrobionymi przez niego i te stare zrobione przez Harry'ego a nad samym łóżkiem wisiała kolorowa mapa świata. To właśnie było podstawą poszukiwań odpowiedniej szkoły.

Zaraz potem sprawdzał czy szkoła posiada zajęcia muzyczne, bo Mikie w końcu kochał muzykę i może nauczyłby się grać na jakimś instrumencie. Nie trwało to długo, aż znalazł całkiem przyjemną szkołę. Na stronie internetowej było napisane, że uczeń przede wszystkim ma zapewnioną regularną opiekę psychologa, co znacznie zaplusowało u Louisa, bo Michael naprawdę tego potrzebował i to pomogłoby mu się rozwijać, wpłynęłoby na jego umiejętności adaptacyjne, wzmocniłoby jego odporność psychiczną, nauczyłby się być otwartym na środowisko i byłby rozwijany według swojego intelektu i charakteru. Tak przynajmniej było tam napisane.

Okropnie ciągnęło Louisa do tej szkoły. Był pewien, że Michaelowi się spodoba, bo miał tam możliwość nauki dwóch wybranych przez siebie języków, były też zajęcia fotograficzne i częste wycieczki. Szkoła idealna dla niego. Zapisał sobie numer do dyrektora na karteczce i przylepił ją na swój telefon, by nie zgubił. Jutro omówi to z Michaelem, teraz chciał się pochwalić Harry'emu, który wszedł do sypialni owinięty białym ręcznikiem wokół bioder, jego włosy były mokre i woda z nich skapywała na umięśnione ramiona. Louis powinien go zbesztać za takie wyglądanie, kiedy dzieci są w domu i mogą go zobaczyć, a przecież nie miał na sobie bielizny. Jednak nie zrobił tego, zbyt podekscytowany swoim znaleziskiem. Dostrzegł jedynie, że pomimo jego trzydziestu pięciu lat mięśnie brzucha nadal były pięknie widoczne. A on czuł się przy nim okropnie stary, bo już za niedługo miał czterdzieste urodziny, za półtora roku, co okropnie go przerażało. Nie pomagało to, że Harry powtarzał, że jego mąż jest jak wino. Zaraz będzie gruby, brzydki i pomarszczony, a Harry nadal piękny i młody. Młodszy zaledwie o dwa lata, ale to nic.

- Zakryj się – powiedział z małym zirytowaniem, na co brunet zaśmiał się, ale nic nie powiedział. Zdjął ręcznik z bioder, zarzucił go na mokre włosy i zaczął wycierać. Louis nie mógł nic poradzić na to, że jego wzrok od razu powędrował na jego krocze, duże i gładkie... co było nowością, bo już dawno przestał się depilować. Louis natomiast był w tym regularny.

Louis przełknął głośno i zakrył oczy dłonią. Jego penis lekko drgnął i poczuł jak nieco twardnieje, ale nie to było teraz ważne. Od jakiegoś czasu było najmniej ważne, bo na pierwszym miejscu były dzieci i już dawno się do tego przyzwyczaili, co jednak nie zmieniało faktu, że brakowało im tej wyjątkowej bliskości. I Harry najwyraźniej chciał im to przypomnieć, bo w ogóle nie słuchał nakazów szatyna.

- Mówię poważnie, Harry. Zakryj się, bo zaraz Matylda tu wpadnie i -

- Cicho - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem i nagi oraz nadal nieco wilgotny wciągnął się na łóżko i usadowił wygodnie obok Louisa ubranego w miękką za dużą bluzę, ocieplane legginsy w żyrafki, puchate skarpetki i najzwyklej w świecie zakrytego kołdrą po samą pierś. Harry uniósł brew i zrobił zabawnego zeza wywołując cichy śmiech u Louisa - Chory jesteś? - spytał i chwycił dłonią stopę wydostającą się spod kołdry.

- Nie - burknął Louis urażony i zgromił męża spojrzeniem - Ale mi zimno, mógłbyś w końcu coś z tym zrobić – powiedział, mając oczywiście na myśli centralne ogrzewanie, by Harry poszedł i podłożył do pieca. Ale brunet zdawał się tego nie zrozumieć w taki sposób.

- Mmm, chętnie – mruknął, wpychając dłonie pod kołdrę i od razu zacisnął je na udach Louisa, które były jego słabością.

- Przestań - pisnął Louis i wyrwał się z jego wścibskich dłoni. Od razu wetknął mu laptop przed twarz, gdzie widniał obraz prywatnej szkoły niedaleko miejsca ich zamieszkania, jakieś 30 kilometrów i może była trochę kosztowna, ale nie aż tak by nie było ich stać.

- Co to? - bąknął i wziął laptop na swoje kolana.

- Nowa szkoła twojego syna - zaświergotał Louis.

- Już znalazłeś?

- Mhm. Jest idealna, wszystko, czego Mikie potrzebuje. I nie jest droga. Za te ostatnie dwa lata zapłacimy jakieś sześć tysięcy funtów, a mamy przygotowane osiem, Harry - mówił podekscytowany, a Harry przeglądał stronę internetową i wydawał się być naprawdę zainteresowany. - Co myślisz? - oparł głowę na nagim ramieniu Harry'ego, co przypomniało mu, co planował zrobić z Lou tamtej nocy.

- Jest dobra, ale wiesz, to przede wszystkim wybór Michaela - odparł, po czym zamknął komputer i odłożył go na podłogę. Louis zmarszczył na niego brwi, miał ochotę krzyknąć w proteście, ale nagi Harry wspiął się na niego, usiadł okrakiem naciągając na nich kołdrę, w dłonie chwycił drobne nadgarstki i uniósł je do góry, po czym wpił się zachłannie w usta męża. Louis pisnął zdziwiony i kompletnie nieprzygotowany, ale nie protestował, bo to, co robił Harry podobało mu się. Ocierał się delikatnie o jego penisa, który twardniał z chwili na chwilę, a Louis już miał brudne myśli.

- Harry - westchnął drżąco, gdy brunet odsunął się od niego. Dłońmi sięgnął do rąbka bluzy i zdjął ją z niego, a naga pierś powitała jego spragnione widoku oczy.

- Mmm - wymruczał, gdy jego usta spotkały się z ciepłą skórą, po czym zassał twardy sutek. Louis otworzył oczy w zaskoczeniu, jego dłonie zacisnęły się na nagich pośladkach męża.

- Nie przestawaj - szepnął z uśmiechem i osunął się w dół łóżka, by było im wygodniej.
Harry po chwili zajął się drugim sutkiem, ssąc i gryząc na zmianę, a Louis piszczał cicho tak, by dzieci nie usłyszały. Nie spodziewał się, że Harry zanurkuje pod kołdrę i zdejmie jego legginsy wraz ze skarpetkami łaskocząc go lekko. Śmiał się i nie mógł doczekać się tego, co zaraz miało się stać. Harry wytknął głowę spod pościeli i wyszczerzył się do niego, po czym cmoknął nagi brzuch.

- Wykąpałeś się? - spytał cicho, palcem suwając po nagich biodrach i zbliżał się boleśnie powoli do penisa Louisa. Szatyn kiwnął ochoczo głową. - Dokładnie?

- Haz, co ty - szepnął trochę zaskoczony pytaniem, ale zrozumiał, gdy mąż chwycił pewnie jego biodra i jednym ruchem, naprawdę jednym obrócił go na brzuch - Harry - pisnął nie chcąc się godzić na to, co go czekało. Zaparł się dłońmi i próbował wstać. Na marne, oczywiście, bo Harry mocno trzymał.

- Wypnij się - mruknął nisko, jego palce wbijały się w kości biodrowe, a Louis pomimo podniecenia nie chciał go posłuchać.

- Nie – jęknął, czując jak jego penis lekko ocieka ściśnięty pomiędzy jego brzuchem a miękkim materacem. Nie robili tego od bardzo dawna, może od dwóch lat. Ale to ze względu na dzieci, nie chcieli, aby nakryli ich na naprawdę gorącym uczynku, a Louis był dość głośny, więc tym razem też nie chciał ryzykować, mimo że bardzo tego chciał i był więcej niż chętny i gotowy.

- Powiedziałem - warknął Harry ostrym głosem i jednocześnie niespodziewanie klepnął mocno krągły pośladek Louisa. Szatyn pisnął zaskoczony i od razu schował twarz w poduszce, jęknął sprośnie, ale nie posłuchał - Wypnij się, Lou - powiedział ponownie w ten sam sposób i mocniej klepnął otwartą dłonią drugi pośladek. Louis wydał z siebie gardłowy jęk. Uwielbiał to, gdy Harry był taki brutalny i stanowczy. Powolny i miły seks był cudowny, oczywiście, ale ostry i brutalny to zupełnie inna bajka. Obaj kochali ten rodzaj. Dawno nie kochali się w taki sposób, więc Louis nie mógł się już dłużej powstrzymywać. Jego pośladki piekły przyjemnie, czuł jak się rumienią, a Harry wpatruje się w nie intensywnie. Kochał być w centrum jego uwagi, kochał gdy zajmował się tak jego pupą, która od czasu do czasu zasługiwała na kilka klapsów.

Ostatecznie zaparł się łokciami i kolanami i powoli podniósł biodra do góry. Twarz wciskał mocno w poduszkę, nie chcąc, by któreś z jego dzieci go usłyszały. Nie miał ochoty wysłuchiwać natarczywych pytań Matyldy, czemu tak dziwnie krzyczał i piszczał (co miało miejsce, gdy miała sześć lat, a oni kochali się przez pół nocy w ogóle zapominając o tym, że za ścianą są dzieci i wszystko słyszą) i o co chodziło z tym "mocniej". Nie, zdecydowanie nie chciał tego przeżywać, tak samo jak nie zamierzał ukrywać się przed wszystkowiedzącym wzrokiem Michaela. To było po prostu zawstydzające, że ich dziecko dokładnie wie, co robili.

- Harry. Dzieci – westchnął, czując jak duże dłonie jego męża ściskają jego pośladki. Czuł dokładnie jego oddech w dole kręgosłupa. Serce biło niesamowicie szybko, a penis domagał się natychmiastowej uwagi, jakiegokolwiek dotyku.

Cóż, Harry też nie chciał ryzykować, wstał z łóżka i szybko podszedł do drzwi, które zakluczył. Louis w tym czasie sięgnął dłonią pomiędzy swoje nogi i mocno ścisnął jądra – czuł, jakby miały zaraz wybuchnąć. Jednak nie zrobił niczego więcej, bo po chwili poczuł kolejne mocne klepnięcie, a jego pośladek, aż zatrząsł się i piekł niemiłosiernie. Jutro zdecydowanie nie będzie mógł usiąść.

- Żadnego dotykania, słonko. - powiedział słodko Harry. Louis pisnął w poduszkę. Czuł jak łzy gromadzą się pod powiekami, a podniecenie gniecie się w jego podbrzuszu. Jeszcze chwila a dojdzie od samej myśli, że jest wypięty prosto przed piękną twarzą swojego męża. - Słyszysz?
- Taaak - jęknął ledwo zrozumiale, poduszka skutecznie go zagłuszała.

Harry przesunął swoją dłonią po plecach Louisa, palcami śledząc odznaczający się kręgosłup, po czym obiema dłońmi rozchylił pulchne pośladki. Jego penis stał na baczność, drgnął i zaczął ociekać preejakulatem, gdy wzrok dostrzegł śliczną różową dziurkę.

- Mmm - mruknął szczęśliwy, następnie pochylił się delikatnie przesunął po niej wilgotnym językiem. Cholera, czemu Louis smakował brzoskwiniami...

- Tatki! - Matylda krzyknęła a klamka drgnęła głośno. Harry odsunął się gwałtownie, a Louis nie zdążył zrobił czegokolwiek, oprócz przerażonego spojrzenia na drzwi.

- Co? - westchnął zirytowany Harry. Jego dłoń mocno trzymała biodro Louisa a penis ocierał się o miękką skórę ud. To nie było komfortowe w takiej sytuacji, w takiej pozycji, rozmawiać z ich małą córeczką.

- Muszę myć zęby? - spytała a w głosie wyczuwalny był uśmiech. Louis uniósł się, by wstać, ubrać się i zapomnieć o całej sprawie, by przypilnować, by Matylda umyła ząbki. Jednak Harry trzymał naprawdę mocno, naparł bardziej tak, że jego penis wślizgnął się pomiędzy jego pośladki i jedyne, co Louis zrobił to westchnął w poduszkę.

- Nie, prosiaczku. Idź spać - oparł pośpiesznie, po czym nachylił się do Louisa tak, że pierś przyciskała się do jego pleców a usta do ucha. - A ty tak zostajesz i ja się tobą zajmę, tak? - mruknął, po czym cmoknął zarumieniony policzek.

Wrócił do wcześniejszej pozycji, chwilę ugniatał dłońmi czerwone od klapsów pośladki, po czym ostatecznie odsunął się, usiadł na łydkach i zanurzył nos pomiędzy pośladkami. Louis pisnął. Ścisnął w dłoniach prześcieradło, a pojedyncza łza spłynęła po jego nosie. Był przygotowany na wszystko, ale tak dawno tego nie czuł, że miał wrażenie iż zaraz cały się rozpłynie.

Harry chuchnął lekko w pomarszczoną różowiutką dziurkę i z ogromną przyjemnością słuchał pięknych jęków jego męża. Nie chciał go dłużej denerwować, z resztą siebie też nie, więc polizał piękne wejście, raz, drugi, trzeci, a Louis z całych sił starał się nie wypychać swojej pupy wprost na jego twarz, po czym zanurzył język, na tyle na ile potrafił.

- Och, kurwa - jęknął sprośnie Louis. Bok jego twarzy boleśnie wciskał się w poduszkę, więc obrócił ją tak, że opierał się tylko czołem i widział dokładnie sterczącego penisa Harry'ego, który siedział wygodnie, i swojego penisa dyndającego boleśnie, czerwonego, proszącego, by tylko objąć i nie puszczać. Jednak nie mógł tego zrobić, więc jedyne, co mu pozostało to czekanie, aż zrobi to Harry.

Harry jednak wolał zająć się pieprzeniem go swoim językiem, giętkim i wilgotnym, co doprowadzało go do szału. Zaciskał mocno oczy, wgryzał się w usta, by nie zacząć krzyczeć, a to wymagało od niego mnóstwa siły. Harry widział jak bardzo się starał i kochał to, kochał patrzeć jak jego mąż jest uległy i pozwala mu na wszystko. Zdecydował, że zasługuje na nagrodę, więc swój język zastąpił kciukiem. Tym razem Louis jęknął dość głośno, a za karę otrzymał mocnego klapsa. Pisnął nieprzygotowany na to. Szybko z powrotem schował twarz w poduszkę, gdzie mógł spokojnie jęczeć i krzyczeć i piszczeć i płakać. A tego ostatniego był naprawdę, blisko, kiedy Harry wgryzł się w jego pośladek jednocześnie wpychając i wypychając kciuk.

- Bądź grzeczny, słonko - poprosił czule, gdy głaskał ugryzienie. Louis wymamrotał coś w poduszkę - Bądź cicho - dodał, po czym ucałował dziurkę obejmującą jego palca.

Oblizał pierścień, po czym wyjął kciuk i włożył palec wskazujący. Wepchnął po samą kostkę, wyją i włożył dwa palce, a potem trzy. Louis wiercił się niespokojnie, jego penis był wręcz bordowy, a Harry nie potrafił się długo opierać, więc wolną dłonią chwycił twardy członek i ścisnął mocno. Louis krzyknął dość głośno, co jednak zagłuszył materiał poduszki. Harry'emu podobała się reakcja. Zaczął poruszać trzema palcami w jego wnętrzu i jednocześnie posuwał mocno dłonią po penisie jego męża. Czuł jak Louis drży, był pewien, że zaraz dojdzie. Uśmiechnął się na myśl, że niewiele mu trzeba, po czym nachylił się i pomimo niekomfortowej pozycji zassał jedno jądro. Jego palce szturchały natarczywie prostatę, a Louis wyraźnie zaczął cicho chlipać. Łkał w poduszkę, doprowadzając Harry'ego na skraj, brunet warczał wokół jąder Louisa, następnie przeniósł się z nieprzyjemnego kąta i zassał skórę na jego udach tworząc siny ślad.

Louis doszedł mocno w pięść Harry'ego. Trząsł się cały, drżał z przyjemności i płakał. Jego palce pobielały przez ściskanie ich w pięść, kolana ledwo utrzymywały cały jego ciężar. Pupa piekła go cholernie dobrze, a on od dawna nie czuł się tak wspaniale. Wyraźnie słyszał za sobą, jak Harry pomrukuje nadal poruszając dłonią na jego penisie i palcami w jego wnętrzu. Kiedy przestał tryskać, nie powstrzymał się, nogi bolały go za bardzo i opadł płasko na łóżko. Materac ugiął się przy jego udach, gdy Harry kolanami oparł się po obu stronach ciała Louisa i zaczął poruszać dłonią po swoim penisie, celując na pośladki szatyna. Niczego wtedy tak bardzo nie chciał jak dojść na pupę, by jego nasienie pięknie pokryło mleczną skórę.

Warczał sprośnie, bał się, że samo tarcie nie wystarczy. Na szczęście Louis, jako jego wspaniałomyślny mąż obrócił się, pomimo że był ledwo żywy a dół jego ciała i ramiona i szyja bolały go okropnie, i wyciągnął do niego dłonie z zachęcającym uśmiechem. Mógłby z wielką ochotą patrzeć na zdesperowanego Harry'ego próbującego sobie ulżyć, ale nie mógł pozwolić by tak cierpiał.

- Chodź tu - szepnął i przymknął oczy, a Harry na kolanach przysunął się do niego.
Dłońmi oparł się o ścianę a miękkie włosy Louisa muskały przyjemnie skórę jego ud. Szatyn uniósł się powoli, objął ramionami biodra męża a dłońmi ścisnął jego pośladki, po czym otworzył zachęcająco usta. Harry jęknął gardłowo obserwując wszystko z góry. Louis był tak kurewsko piękny, gdy jego penis znikał pomiędzy rumianymi usteczkami, że wystarczyło, iż zniknął cały w jego gardle, główka dotknęła tylnej ścianki, i po prostu doszedł. Krzyknął niemo, odrzucając głowę do góry, a Louis połknął wszystko i wysunął swojego penisa. Uśmiechnął się dumny, i mając już więcej siły pomógł Harry'emu osunąć się w dół jego ciała. Złączył razem ich usta, by Harry mógł posmakować siebie. Uśmiechnął się i zamruczał a drżenie przeszło w dół gardła Harry'ego. Odsunęli się od siebie zbyt zmęczeni na poważniejsze pocałunki, zbyt zmęczeni się wyczyścić. Harry opadł płasko obok Louisa, a on wsunął się szybko na jego pierś. W ogóle nie przeszkadzało mu, że jest cały spocony, brudny i klejący a jego biała pościel jutro będzie miała żółte plamy. Był szczęśliwy i zaspokojony, a Harry spał już smacznie obejmując go bezwładnym ramieniem.


Someone ElseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz