- Jestem facetem - westchnął Louis dwa dni później po tym, gdy dowiedział się, że jest w ciąży.
Natomiast Anne nie dawała znaku życia, więc Harry stwierdził, że już się nie pojawi, miał taką nadzieję. Teraz przede wszystkim chciał się skupić na swoim mężu, ciężarnym. Nie chciał zaprzątać sobie głowy Anne, która najwyraźniej już się poddała, gdy Michael od niej uciekł. Nie znaczyło to oczywiście, że nie przejmował się synem. Michael stał się jeszcze bardziej przygnębiony, ale przynajmniej rozmawiał z rodzicami. Harry był w trudnej sytuacji, musząc zajmować się wszystkim naokoło: Louisem, który więcej płakał niż mówił, Michaelem, który ostatnio więcej mówił niż płakał, Matyldą, która czuła się odrzucona, ponieważ nikt nie chciał się z nią bawić i jeszcze pracą, gdzie był bardzo potrzebny a mało tam bywał. Liam irytował się, bo Harry nic mu nie mówił i musiał sam dawać sobie radę ze wszystkim.
- Faceci nie zachodzą w ciążę - dodał po chwili, gdy w poprzek jego nosa spłynęła łza. Leżał na łóżku razem z Harry, twarzą w twarz. Teraz byli sami, bo Michael wyciągnął siostrę na lody, mimo że okropnie się bał, iż Anne nagle się zjawi. Żaden z nich nie chciał, by dziewięciolatka była tego świadkiem, ale przecież nie mogli ukrywać się całe życie.
- Wiem, Louis - mruknął Harry dłonią sięgając do policzka męża, skąd starł mokre ślady. - Ale ciąża niczego nie zmienia. Wciąż jesteś tym samym Lou, którego pokochałem. Wciąż jesteś tym samym mężczyzną, okej? Wiem, że właśnie o to ci chodzi. Nadal jesteś tak samo męski. Gdybym chciał być z kobietą, to bym był, prawda?
- Właśnie chodzi o to, że jestem prawie kobietą! – załkał, kuląc się w sobie. Był rozdarty wewnętrznie. W ciągu tych dwóch dni zdążył pokochać dzidziusia w swoim brzuchu. Ale sam fakt doprowadzał go do obłędu. Wręcz fiksował, bo nie był, do cholery, kobietą, żeby rodzić dzieci. Harry nie mógł go zrozumieć i Louis nie oczekiwał tego. Jedyne, czego chciał to zapewnienie, że Harry nie zostawi go z tego powodu. Bał się, że może jednak brunet zrozumie, że Louis nie jest tym kimś, z kim chce być, nie jest mężczyzną, którego poślubił. Nie jest mężczyzną...
- Nie jesteś. Louis. - Harry zgarnął go w ramiona, przyciągnął na swoją klatkę piersiową i przytulił najlepiej jak potrafił. On tak bardzo cieszył się z tego, że zostaną rodzicami. I naprawdę cieszył się, że to Louis urodzi ich dziecko. Może to i było niecodzienne, ale cieszył się jak głupi. Niestety nie mógł tego okazać, nie, kiedy Louis był w takim stanie i potrzebował pocieszenia. On pewnie sam czułby się podobnie, gdyby to on był w ciąży. Domyślał się, że dla Louisa musi to być ciężkie, pogodzić się z tym, zaakceptować... - Spokojnie, nie płacz. Kocham cię, słyszysz? Kocham cię bardzo, najmocniej jak potrafię i nic tego nie zmieni. Wiesz, myślę, że teraz kocham cię jeszcze bardziej, o ile to możliwe. - mruknął i ucałował go w głowę.
- Dlaczego? - sapnął Louis, trochę zdziwiony słowami męża. Gdyby miał być szczery to, gdy usłyszeli ciążową wiadomość, był przekonany, że Harry znienawidzi go bardziej niż on siebie. Ale Harry tego nie zrobił. Harry nadal go kochał, kochał go jeszcze bardziej, mimo, że nie był stuprocentowym facetem.
- Bo dasz mi to, o czym nigdy w całym swoim życiu bym nie pomyślał, że dasz. Nigdy taka myśl nie przyszła mi do głowy. A dobrze wiesz, że zawsze chciałem dzieci. Odkąd jest z nami Matylda nie mieliśmy czasu by znów o tym pomyśleć, aż w końcu jest za późno. I spójrz na to właśnie tak. Będziemy mieli dziecko Louis, przecież to niesamowite! Ty urodzisz nasze dziecko. Będzie wyglądało jak ty i ja, rozumiesz to? Będzie nasze, tak samo jak Ealy i Mikie i będziemy je kochać, tak? Bo ja je kocham. I kocham ciebie, Lou. Bardzo, bardzo mocno.
CZYTASZ
Someone Else
FanfictionWszystko dzieje się bardzo szybko. Michael jest już prawie dorosły, ma swoje poważne problemy. Pojawia się też ktoś bardzo nieproszony, razy dwa, bo Louis niespodziewanie zachodzi w ciąże. W tym wszystkim jest zdezorientowany, starający się utrzymać...