Po tym, gdy Louis dowiedział się, że Michael wyjechał z matką, był pewien, że chłopak będzie chciał mieć ją na stałe w swoim życiu. Louis bał się, że stanie się ona ważniejsza od niego, że na dobre straci syna, że Michael zapragnie normalnej rodziny: matkę i ojca. Z jednej strony nie miał pojęcia, że Michael właśnie tak się zachowa, znał swojego syna i ufał mu, więc w pewien sposób był nieco zdziwiony z takiego obrotu spraw. Z drugiej jednak w głębi siebie czuł, że tak właśnie będzie. Prawdopodobnie zawsze czuł się dla niego gorszym ojcem od Harry'ego. Czuł się gorszy, bo na akcie urodzenia Michaela jako rodzice wpisani byli Harry i Anne, nie Louis. Louis był tylko prawnym opiekunem, nie biologicznym ojcem. Ta myśl dręczyła go od czasu, gdy zaadoptował Michaela. Każdego dnia bał się, że zostanie odrzucony. Starał się jak tylko mógł być dobrym tatą dla swoich dzieci. Najwyraźniej nie wyszło mu to, na pewno nie w przypadku Michaela. Nie umiał już z nim rozmawiać, dogadać się. Z tego powodu stało się to co się stało. Michael wybrał Anne. Oczywistym było, że Harry wciąż był dla niego ojcem, mimo że się kłócili, to był nim, to nie mogło się zmienić. Za to ojcostwo Louisa tak. Bał się, był wręcz przerażony, bo kochał Michaela. Traktował go jak swojego syna, a Matyldę jak córkę. Oboje byli jego dziećmi i myśl, że mógł je niedługo stracić zabijała go.
Nie potrafił opanować nerwów od chwili, gdy Harry powiedział mu, że Michael wyjechał z Anne na weekend. Był w ciąży i powinien unikać stresowych sytuacji, w jego przypadku szczególnie musiał zadbać o dzidziusia. Niestety ten fakt dobijał go jeszcze bardziej. Bał się, że nie nadaje się do tego, że sobie nie poradzi z ciążą. Bał się o całą trójkę.
Harry cały czas był przy nim, przytulał go, całował, był nawet gotów nosić na rękach, ale to nie pomagało. Z godziny na godzinę martwił się co raz bardziej, bo Michael nie odbierał telefonów od Harry'ego, nie odpisywał na esemesy. Miał chociaż nadzieję, że da znać, iż dojechali na miejsce i wszystko jest w porządku. Obaj chcieli wiedzieć tylko to, a z Anne nie mieli jak się skontaktować. Louis powoli odchodził od zmysłów. Zbliżała się jedenasta w nocy i dalej nic. Matylda wcisnęła mu się w ramiona i powoli usypiała czując się bezpiecznie. Ona też się martwiła. Harry siedział w nogach łóżka i, o Boże, czytał książkę o ciąży i macierzyństwie. Matylda to widziała, czuła, że coś się święci, ale nic nie mówiła, czekała na krok rodziców.
- Harry - westchnął Louis dłoń wsuwając w miękkie włosy Ealy. Był pewien, że dziewczynka już spała. - Proszę cię, odłóż to.
- Ale to jest ciekawe - odburknął brunet wyraźnie zaczytany. Dopiero ją zaczął i był na momencie, gdzie opisywany był rozwój płodu w poszczególnych tygodniach ciąży. W tej chwili ich dzidziuś był w rozmiarze dużej truskawki, dlatego nic jeszcze nie było widać, a brzuch Louisa był tylko lekko wzdęty.
- Proszę - ponowił szatyn tym razem ciszej po czym przymknął oczy. Był już tym wszystkim zmęczony, ale gdyby miał teraz się położyć i zasnąć nie potrafiłby. Nie póki nie wiedział co się dzieje z jego synem.
Harry odetchnął ciężko i tak jak mąż go prosił odłożył książkę. Zaciągnął koc na swoje ramiona i obrócił się, by spojrzeć na niego i na córkę po czym uśmiechnął się sam do siebie. Uważał, że był szczęściarzem.
- Zadzwonić do niego? - spytał, co jednak brzmiało jak stwierdzenie. Louis kiwnął głową starając się być spokojnym, ale Harry widział dokładnie jak jego oczy od razu się zaświeciły, a na twarzy widoczne było zniecierpliwienie.
Sięgnął więc po telefon, jednak nie zdążył wybrać numeru. Michael sam zadzwonił, na co Louis uniósł się lekko, tak by nie obudzić Matyldy.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że martwimy się z tatą? - warknął Harry, gdy tylko wcisnął zieloną słuchawkę.
- Cześć - parsknął Michael, jakby spodziewał się takiego powitania.
- Mikie, wszystko okej? - wtrącił się Louis, ciągnąc za dłoń Harry'ego, która trzymała telefon. Był zły na syna, ale nie chciał pogarszać sytuacji. Postanowił o niego zawalczyć.
- Tak. Dojechaliśmy i jesteśmy już na miejscu. Mama poszła się kąpać. Ja też już jestem padnięty. Pół dnia tu jechaliśmy - odparł całkiem spokojnie.
- Tata dzwonił do ciebie i pisał. Czemu nie odpowiadałeś?
- Wsadziłem telefon na dno torby i już nie chciało mi się go wyciągać. Przepraszam.
- Nie szkodzi - powiedział z uśmiechem Louis, na co Harry posłał mu zdziwione spojrzenie. Chciał się odezwać, dać mu znak, by nie był taki miły dla Michaela, by mu tak nie ulegał, bo to wcale nie pomoże, jednak powstrzymał się. Bardziej zależało mu na tym, by Louis uspokoił się i poszedł już spać. - Ważne, że dojechaliście.
- Tato, jest już późno. Czemu nie śpicie?
- Czekaliśmy, aż się odezwiesz.
- Tato - westchnął Michael, a Louis był pewien, że kręcił głową i wyczuł, że się uśmiecha. - Lepiej się już czujesz?
- Chyba tak. Coraz lepiej - odparł zgodnie z prawdą.
- Dobrze. Idźcie już spać. Ja też pójdę. Dobranoc. - westchnął sennie.
- Dobranoc - odparł Louis szczerząc się do telefonu po czym rozłączył się.
- Teraz zaśniesz już spokojnie? - sapnął Harry układając się przy boku Louisa i przytulił go tak, jak śpiąca Matylda.
- Chyba tak - mruknął szatyn po czym ucałował męża w czoło - Tylko zanieś tę księżniczkę - zaśmiał się cicho, powoli zsuwając z siebie córkę.
CZYTASZ
Someone Else
FanficWszystko dzieje się bardzo szybko. Michael jest już prawie dorosły, ma swoje poważne problemy. Pojawia się też ktoś bardzo nieproszony, razy dwa, bo Louis niespodziewanie zachodzi w ciąże. W tym wszystkim jest zdezorientowany, starający się utrzymać...