Wcale nie uśmiechało mu się wstawać o piątej rano, by pojechać na targ i kupić dziesięć kilogramów czerwonej papryki, osiem żółtej, dwa kilogramy marchewki i pietruszki, 100 sztuk jajek i jeszcze jakieś zioła. Dostawca wczoraj zawalił, bo podobno zamówili tylko por, ogórki i brokuły, co było nieprawdą i Louis musiał ich dzisiaj zaopatrzyć. W takim wypadku musiał wcześnie wstać, by pojechać na ten cholerny targ i najlepiej by było, gdyby wykupił cały, wszystko co kurwa mieli, ale Harry go wyśmiał. Był zły po prostu. Przyzwyczaił się do wstawania o dziewiątej i był już przygotowany, by wstać o ósmej i pojechać z dziećmi na zakończenie roku na dziesiątą, ale Harry pokrzyżował jego plany.
Wyłączył swój budzik, żeby nie obudzić męża i obrócił się na drugi bok. Leżał chwilę starając się utrzymać oczy otwarte, co było naprawdę ciężkie. Czuł jakby mógł zasnąć w każdej chwili, szczególnie, że było mu cieplutko i Harry przycisnął się do jego pleców. Nie chciał wychodzić z łóżka. Nad ranem zawsze najlepiej się śpi, kiedy już trzeba wstać, i kiedy twój piękny mąż łasi się do ciebie przez sen.
Jednak Louis nie był typem, który nie dotrzymuje słowa lub nie wywiązuje się ze swoich obowiązków albo ma wszystko w przysłowiowej dupie. Ekhem, nie wszystko. I nie chciał też widzieć zawodu na twarzy Harry'ego i męczyć się z jego niezadowoleniem, bo niezadowolony Harry jest smutny i nie chce się nawet przytulać. A Louis kocha się przytulać, szczególnie z nim. To oczywiste.
Wywlókł się z łóżka, w łazience usiadł na zamkniętym klozecie i z zamkniętymi oczami zaczął myć zęby. Był wręcz nie do życia, czuł się jakby nie spał od trzech dni i ktoś nadal mu na to nie pozwalał, jego oczy były ciężkie i piekły a ciało wiotkie, tęskniło za miękką pościelą. Na zewnątrz natomiast było strasznie mglisto, ponuro, wietrznie i mokro, bo wczoraj padał deszcz. Wyglądało na to, że dziś też pojawią się opady. Louisowi nagle zrobiło się zimno, a dreszcz przeszedł przez jego ciało. Nie miał na to ochoty, nie chciał wychodzić z domu, oszczędźcie mu tego.
Czy to źle, że, podczas gdy robił sobie kawę do termosu (nie miał ochoty jeść tak wcześnie - Harry go za to zatłucze) miał nadzieję, że jego mąż zaraz zejdzie i poprosi, by został, powie, że wcale tego nie potrzebują i niech Louis wraca do łóżka i śpi sobie dalej. Ale nie. To się nie stało. Miał jeszcze jakąś nadzieję, kiedy zakładał buty, ale zniknęła ona, gdy w płaszczu przeciwdeszczowym wyszedł z domu. W dłoni miał swój biały termos z cudownym tekstem czas na relaks jest wtedy, gdy nie masz na niego czasu. Czytając to z nikłym uśmiechem miał ochotę zawrócić i pójść spać, ale przypomniał sobie o Harrym. No i nie mógł.
Wsiadł w samochód, w Range Rovera Harry'ego, wcześniej upewniając się, że bagażnik i tylne siedzenia są puste. Upił kilka naprawdę dużych łyków swojej kawy, po czym odpalił i wyjechał z parkingu. Drogi były tak zamglone, że ledwo widział znaki przed nim, co było dość dziwne w mieście. Sprzedawcy na targu już byli rozpakowani, kiedy on dojechał i pomyślał sobie czy ci ludzie są normalni, będąc tu już od szóstej rano. O której wstawali, o czwartej? Czy ktoś ich skrzywdził? Albo groził krzywdą, jeśli nie wstaną tak wcześnie? Byli zmuszani? Czy po prostu chorzy? Ugh. Durne myśli wtargnęły do jego niewyspanej głowy, co w takiej sytuacji było dla niego zwyczajne. Zawsze wariował, gdy był niewyspany, rozdrażniony czy zirytowany. Miał nadzieję, że Harry go jakoś za to przeprosi. Mężczyzna przecież wiedział, że jego mąż nie jest stworzony do takich rzeczy i przez dwie godziny nie odezwał się do niego słowem, później udobruchany pocałunkami w skórę jego brzucha. Teraz liczył na coś więcej.
Wyjął swój telefon, a z niego karteczkę zapisanymi warzywami do zakupienia i był gotów zapłacić komukolwiek, by wpakował te rzeczy do jego samochodu. Cóż, to dość dziwne, że pewna pani zgodziła się, aby jej synowie mu pomogli pod warunkiem, że kupi jeszcze dwa kilogramy gruszek. Do cholery, przecież właśnie wydał fortunę, ale niech jej będzie.
CZYTASZ
Someone Else
FanficWszystko dzieje się bardzo szybko. Michael jest już prawie dorosły, ma swoje poważne problemy. Pojawia się też ktoś bardzo nieproszony, razy dwa, bo Louis niespodziewanie zachodzi w ciąże. W tym wszystkim jest zdezorientowany, starający się utrzymać...