Rozdział 5 / Obóz Herosów wita cz.2

602 35 9
                                    


Po kolacji, która okazała się całkiem ciekawym doświadczeniem, każdy odszedł w swoją stronę na krótki odpoczynek, albo spacer. Niedługo i tak miało odbyć się ognisko zor­ga­ni­zo­wane na placu pomiędzy domami. Nie bardzo wiedziałam, gdzie mam iść i z kim. Amber zajęła się Petem, Jany poszła sprzątać po posiłku, bo podobno to jej domku była kolej. Zostałam przy stole z Philem i Bradem. Właściwie nie miałabym nic przeciwko temu, bym została sama z he­ro­sem znającym magię. Naprawdę mnie zafascynował. Zwłaszcza, gdy się dowie­działam, że je­go mama stworzyła Mgłę, a on potrafił nią manipulować. Niestety, Phillip tym razem nie miał zamiaru odchodzić. Nawet wtedy, kiedy Brad mu to sugerował.

– Wybacz, ale nie mogę zostawić z tobą Elpidhy. Obiecałem komuś, że się nią zaopiekuję – szepnął do swojego kumpla, gdy ja odwróciłam się do sympatycznej dziewczynki o ślicznych kasztanowych włosach. – Nie wiem, czy ty będziesz umiał się nią właściwie zaopie­kować. Wciąż pamiętam twoje poprzednie czary...

– To było w tamte wakacje! – syknął chłopak urażony – Nie wybaczysz mi tego?

– Nie. Zawsze tak jest, ilekroć widzisz ładną dziewczynę.

Nie mogłam się powstrzymać i odwróciłam się z powrotem do nich.

– Chłopaki, ja wciąż tu jestem. Możecie przestać się o mnie sprzeczać i to przy mnie? Phil, nie potrzebuję przyzwoitki, nie opiekowałeś się mną zbytnio, gdy zwiedzałam obóz, a teraz nagle chcesz?

– Wtedy wiedziałem, że w razie czego jesteś bezpieczna. Janete ufam jak nikomu innemu.

– Ciekawe... a ona o tym wie?

Phillip wzruszył ramionami. Wstał obszedł stół i stanął nade mną. Byłam na niego wście­kła, a on musiał to zauważyć, bo westchnął i wyciągnął do mnie rękę.

– Chodź trzeba się dowiedzieć, gdzie będziesz ulokowana na noc.

Nie ruszyłam się, tylko uważnie mu się przyglądałam. W jego oczach nie zauważyłam żad­nej złości, ani poprzedniej obojętności. Był chyba po prostu zmęczony. Naprawdę go nie rozumiałam. Chciałam zapytać komu obiecał, że się mną zaopiekuje, ale byłam pewna, że nie powie tego przy Bradleyu, czy przy tej dziewczynce.

– Błagam Elpi – powiedział miękko i się uśmiechnął ujmująco. Pierwszy raz użył zdrobnienia...

Mój żołądek wywinął kozła tak samo, jak przy pierwszym uśmiechu jego taty. Obaj mieli identyczne uśmiechy. Zamknęłam oczy. Na jachcie cioci obiecałam sobie, że nie pozwolę się nabrać na te jego czułe słówka. Pokręciłam głową, wprawiając moje bujne, wielokolorowe wło­sy w ruch. Po leżeniu na łóżku, rozpuściłam je swobodnie. Otworzyłam oczy i spostrze­głam dziwny błysk w oczach Phillipa.

– Chodźmy, więc – westchnęłam. – Chcę z kimś porozmawiać.

Chłopak kiwnął głową i opuścił rękę. Odwrócił się do dziewczynki, która stała cały czas tuż koło mnie i mi się przyglądała. Odezwał się do niej po hiszpańsku, ona zaśmiała się w od­po­wiedzi. Coś odpo­wiedziała i uciekła.

– Brad, – zwróciłam się do nowego kolegi – dziękuję ci za towarzystwo. Myślę, że jeszcze się spotkamy.

– Też mam taką nadzieję, Nadziejo – zaśmiał się ze swojego żartu, który według mnie wca­le mu się nie udał i odszedł.

Szłam koło młodego Jacksona w stronę Wielkiego Domu. Żadne z nas się nie odzywało. Każ­dy heros, którego mijaliśmy pozdrawiał nas wesoło. Teraz nikt mnie nie ignorował. Stałam się częścią obozu. Dopiero kiedy doszliśmy do placu ćwiczebnego w pobliżu lasu, zatrzy­mali­śmy się. Nikt już na nim nie ćwiczył. Wszyscy czekali na ognisko.

Nadzieja bogów *Nadzieja słońca*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz