Poczułam, że nogi się pode mną uginają. Spotkanie z Apollem nie wróżyło mi nic dobrego. Zrobiłam parę kroków, chwiejąc się. Silne ramiona Phillipa oplotły mnie od tyłu.
– W porządku? – szepnął mi do ucha z troską.
– Muszę usiąść.
Przyjaciel pomógł mi usiąść na kanapie. Sam usiadł bardzo blisko mnie tak, że stykaliśmy się ramionami. Jego obecność była pokrzepiająca i elektryzująca. Znów przypomniał mi się poranek...
– Jesteś taka podobna do swojego dziadka... Wreszcie się spotykamy w tych czasach. – Bóg sztuki podszedł na środek pokoju. Wpatrywał się we mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. – Wybacz, że w taki sposób.
– A jak inaczej mielibyście się spotkać, sir? – spytał pan Jackson z dziwną miną.
Apollo zignorował go. Cały czas patrzył tylko na mnie.
– Wybrałbym nasz stary sposób, gdyby nie to, że zablokowałaś swój umysł. Zaglądanie do twoich snów nie jest już dla mnie możliwe.
– Wow... czyli wszystkie lekcje się opłaciły – szepnęłam zaskoczona.
Do tej pory byłam pewna, że wciąż nie umiałam tego robić. Owszem, nie miałam już żadnych dziwnych snów. Ciemność również nie miała do mnie dostępu. Jednak wciąż nie rozumiałam, skąd ona pochodziła.
– Czy to twoja sprawa, sir? Ta ciemność, która ją pochłaniała? – zapytał Phil groźnie. Najwyraźniej myślał o tym samym.
Apollo spojrzał na niego i zaśmiał się. Jego śmiech brzmiał jak dzwoneczki. Kompletnie do niego nie pasował, przynajmniej według mnie.
– Skąd. Ja panuje nad światłem, zapomniałeś? Ciemność pochodzi od kogoś innego... Ja tylko wykorzystywałem te momenty do kontaktu z Liakáda. – Tu spojrzał na mnie i się uśmiechnął czarująco. – Właściwie w pewien sposób cię ratowałem. Gdyby nie kontakt ze mną, już dawno zostałabyś wchłonięta przez mrok.
– Czyli powinnam ci podziękować? – spytałam niepewnie.
– Byłoby miło – mrugnął do mnie. Po czym spoważniał. – Ale nie po to tu jestem. Jestem tu, bo dziś w nocy skradziono mi mój rydwan.
– Co? Nie potrafiłeś go upilnować? – wyrwało się mojemu przyjacielowi.
– Synu, hamuj się – pan Jackson zrobił poważną minę, ale oczy mu się śmiały.
Przyszło mi do głowy, że on sam chętnie wypowiedziałby te słowa, ale się powstrzymywał. Wiedział, że bogu należy się szacunek, bo nigdy nie wiadomo, co taki może ci zrobić, gdy się wścieknie.
– Czemu nam to mówisz? – zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.
Bóg wyroczni zbliżył się do mnie. Phillip wyprostował się. Był gotowy mnie chronić, chociaż nie miałby szans z istotą boską.
– Dobrze wiesz, kto mógłby chcieć ukraść mi mój słoneczny rydwan. Chociaż wątpię, by zrobił to osobiście...
– Ja tego nie zrobiłam – powiedziałam cicho, wstając.
– Oczywiście, że nie. Mój ojciec obserwuje cię przez cały czas. Nie miałabyś kiedy tego dokonać. Twój wuj i dziadek musiał wykorzystać do tego kogoś innego.
– Dlaczego tak sądzisz? A może zrobił to sam?
– Żaden bóg nie może zabrać atrybutu innemu bogowi. Od tego są herosi...
CZYTASZ
Nadzieja bogów *Nadzieja słońca*
FanfictionElpidha Iliakos zaczyna miewać dziwne sny. Śnią jej się greccy bogowie... Jednak przygoda się dopiero zaczyna, kiedy dziewczyna jest świadkiem niezwykłej walki nastolatków z potworem. Czy to na pewno nie jest jakiś żart? I kiedy dziewczyna się uspak...