– Kiedy ja się do tego przyzwyczaję, co? – jęknęłam i odrzuciłam plecak na bok.
Kliknęłam w bransoletę i chwilę później miałam w lewym ręku tarczę ze spiżu. Założyłam pierścień i zacisnęłam prawą pięść. W ułamku sekundy trzymałam dobrze wyważony sztylet. Jego kamień błyszczał lekko.
– Z czasem... – odpowiedział mi Ian z przekąsem.
Spojrzałam na niego. Właśnie próbował powalić wielkiego rdzawego ogara za pomocą ognistych kul. Niestety, jak przystało na zwierzę z piekieł, ogień nie robił mu krzywdy.
– I jak my mamy go pokonać? – zapytałam skrzywiona. Naprawdę miałam już dość walki z potworami.
Chłopak mi nie odpowiedział, tylko zgrzytnął zębami. Zamachnął się znów, tym razem przyszykował większą kulę i celował w pysk ogara. Byłam pełna podziwu dla jego umiejętności. Zadziwiające, z jaką łatwością przychodziło mu panowanie nad tymi kulami. Wielki pies zaskowyczał i warknął, po czym puścił w naszą stronę chmurę dymu. Zakryłam się tarczą, ale i tak dym dostał się do moich płuc i zaczęłam kaszleć głośno, by się go pozbyć. Zrobiłam parę kroków do tyłu.
Diaole! – warknęłam w myślach, kiedy udało mi się ponownie normalnie oddychać, a dym się rozproszył. Skupiłam się ponownie na potworze, którego trzeba było zabić. Wyglądało na to, że to on był strażnikiem Rydwanu Słońca. Był ogromny, czułam się przy nim jak malutkie dziecko. Rdzawa sierść ogara momentami była kompletnie czarna, a w innych miejscach zdawała się tlić czerwonym blaskiem niczym rozżarzone węgle. Jego szczęka kłapała wrogo w naszą stronę, a ostre zęby przyprawiały o dreszcz. Czerwone oczy błyszczały niebezpiecznie, wpatrując się w Iana. Zapach siarki, jaki się z niego wydobywał, przyprawiał o mdłości. O dziwo, na szyi stworzenia widniała wielka złota obroża.
– On do kogoś należy! – zawołałam zaskoczona i zaczęłam się rozglądać za właścicielem.
– Wiesz, przydałby się nam teraz Jackson!
Ian posłużył się ciemną, gęstą mgłą. Skierował ją w stronę oczu potwora, chwilowo go oślepiając. Ogier zaskowyczał i się cofnął. Chłopak sapnął ciężko. Widać było, że posługiwanie się darami od tytanów go męczyło.
– Najpierw nas rozdzieliłeś, a teraz chcesz, aby do nas dołączył? – spojrzałam skonsternowana na kuzyna. Z jakiejś przyczyny wiedziałam, że ta moja ucieczka była jego sprawką. Zbliżyłam się do niego i ustawiłam w pozycji bojowej.
– Mówię o starym Jacksonie. Percy ma udomowionego ogara, wiesz? Z pewnością wiedziałby, jak postąpić z tym tutaj – wskazał na naszego przeciwnika, który otrząsnął się z mgły i spojrzał na nas z nowym błyskiem w oczach.
– Koniec pogaduszek! – zawyrokowałam i zaatakowałam sztyletem w szyję stwora.
Niestety, ogar był szybki i nie udało mi się go dosięgnąć. Odskoczył, a potem zaatakował swoimi groźnymi zębiskami wprost na mnie. Zasłoniłam się tarczą, ale siła uderzenia zwaliła mnie z nóg. Jęknęłam głośno niezadowolona. Miałam tego dość. Byłam już po prostu zmęczona tymi ciągłymi walkami. Tęskniłam za swoim poprzednim życiem.
– Elpidha odsuń się! – usłyszałam krzyk.
Przeturlałam się, trzymając tarczę przy ciele, jak najdalej od ogara i wstałam. Ian napierał na niego z kolejną kulą ognia w ręce.
– To nic nie da! On jest z piekieł, a tam ogień to norma! – zawołałam, na co chłopak tylko prychnął.
Znów naparłam całą swoją siłą do przodu. Tym razem celowałam w bok, korzystając z tego, że mój kuzyn przyciągał sobą całą uwagę ogara. Pewnie udałoby mi się go trafić, gdyby stwór nie odskoczył. A powodem tego była kolejna kula ognia trafiona w jego paszczę. Upadłam na lewy bok. Sapnęłam i wstałam szybko.
CZYTASZ
Nadzieja bogów *Nadzieja słońca*
FanfictionElpidha Iliakos zaczyna miewać dziwne sny. Śnią jej się greccy bogowie... Jednak przygoda się dopiero zaczyna, kiedy dziewczyna jest świadkiem niezwykłej walki nastolatków z potworem. Czy to na pewno nie jest jakiś żart? I kiedy dziewczyna się uspak...