10

42 2 0
                                    


24 czerwiec 2013
Słabo wytrzymuję mój plan postanowienia poprawy. Właściwie jest tak na zmianę: dwa dni jedzenia w porządku i dwa dni ciągłych ataków. Niestety znowu wymiotowałam. Czuję już od jakiegoś czasu bez przerwy kwas w gardle. Pobolewa mnie żołądek. Moja cera wygląda coraz gorzej. Staram się tańczyć, ale nie mogę pozbyć się poczucia, że przecież taniec nie jest dla grubych ludzi i że muszę wyglądać, jak idiotka.
Czuję wciąż taki bezsens wszystkiego. Parę dni temu miałam jakąś motywację do zmiany na lepsze. Teraz mam wrażenie, że to było strasznie naiwne. W ogóle czuję się jakby wszystko było naiwne. Jakakolwiek wiara, nadzieja. Po co właściwie nam życie?
Zuzia jedzie na obóz taneczny, chce żebym jechała z nią. Ale po co mi? Żeby inny mogli patrzeć i się ze mnie wyśmiewać? Pokazywać palcem? Żebym mogła być pokazywana jako przykład ,,tak nie róbcie"? 
A może pojadę i sprawię przyjemność Zuzi. Ojciec wciąż kupuje mi jakieś nowe rzeczy. Ostatnio był to telefon. Chyba chce w jakiś sposób wkupić się w moje łaski. Mało z nim ostatnio rozmawiam. Z mamą w sumie też. Ale w domu jest jakoś spokojnie. Adaś będzie chodził na półkolonie, będzie miał zajęcie. Zresztą ma kolegów w domu obok.
Trzeba żyć, trzeba udawać, być silną. Jutro kolejny restart. Może tym razem mi się uda?

We własnej głowieWhere stories live. Discover now