Rozdział do rozbudowy... ( mam wrażenie, że powstał chaos )
Zważając na to, że przez cały dzień dzielnie znosiła każdy przytyk swoich braci z uśmiechem na twarzy, przypuszczała, że kiedy Riley ją zobaczy, porządnie się zmartwi. I naprawdę nie mogłaby go nie zrozumieć z oczywistych względów. Kiedy spojrzała w lustro, przyznała przed samą sobą, że przypominała wariatkę.
A zaczęło się to wówczas, gdy oznajmiła wszystkim przy śniadaniu, że wyjeżdża na kilka dni... do niego. Wówczas natychmiast usłyszała, że zachowuje się nieracjonalnie oraz że powinna to przemyśleć. Nie prosząc o nic, została zasypana licznymi radami, które jednoznacznie sprowadzały się do tego, aby odrobinę przystopowała. Nie bawili się w ukrywanie przed nią swojego niezadowolenia — wpierw musiałby się zdarzyć cud, żeby starali się chociaż udawać — i na każdym kroku jej dowodzili, że popełniała poważny błąd.
Cóż... Nie zgadzała się z tym, choć przyznać musiała, że rzeczywiście wszystko między nimi rozwijało się zdecydowanie szybko. Za szybko jak na nią, gdyż wyłączając obecną sytuację, zawsze rozsądnie podejmowała decyzje w każdym aspekcie swojego życia, nawet w sprawie związków. Ale czy to było takie złe, pójść za własnym instynktem? Nie. Nie mogło tak być z Rileym, uznała, masując zesztywniałą szczękę. Jego obecność zawsze sprowadzała na nią nieuzasadnione poczucie bezpieczeństwa i dziwnego rodzaju pewność, że postępuje właściwie. Nie było w tym logiki, ale po raz pierwszy nie przejmowała się nią zbytnio, wychodząc z założenia, że w sprawach sercowych tak należało właśnie postępować. Szczególnie że w przeszłości nigdy nic dla niej nie kończyło się dobrze, kiedy słuchała rozumu.
Racjonalizm od zawsze kłócił się z jej emocjonalnością i pragnieniem towarzystwa, bycia z człowiekiem.
Sprzeczność ta nie od razu stawała się jasna dla jej znajomych. Znali ją jako tę zawsze wesołą oraz otwartą, ale kiedy uważnie prześledzili rozmowy z nią, z zaskoczeniem odkrywali, że w zasadzie jej życie kręciło się wokół osób jej bliskich, jakby samą siebie spychała na dalszy plan. W czasie gdy mogła rozmawiać na tematy natury osobistej, intymnej, wolała mówić o przyszłości, czy też planach, wycofując się i przedkładając rozsądną konwersację nad wgłębianie się w to, co skrywała jej dusza. Coś ją blokowało przed skupianiem na sobie uwagi, więc odwracała ja od siebie.
Dla każdego miała dobre słowo, świetną radę i tego od niej oczekiwali, gdyż sprawiała, że człowiek zwyczajnie czuł się przy niej komfortowo. To była jej specjalna zdolność, dzięki której każdy odnosił wrażenie, że był pępkiem świata.
Odkąd jednak na jej drodze stanął Riley, powoli się to zmieniało, zaczynała pragnąć tego, co zawsze oferowała innym, pragnęła czegoś i kogoś, co było dla niej zupełna nowością, która jednocześnie ją ekscytowała i wzbudzała obawy. Przy blondynie nie musiała się jakkolwiek ograniczać i zmuszać do tego, by wszystko robić idealnie.
Pozwalała sobie na bycie spontaniczną, bo inaczej nic między nimi by się nie wydarzyło. Riley był skryty i milczący, a przy tym bardzo zainteresowany tym, co się działo w jej głowie. Wnikał do jej wnętrza i prowokował, by wyszła ze skorupy. Czuła się wyzwolona i nie analizowała, dlaczego akurat tak się działo właśnie przy nim. Posiadał tę dziwną umiejętność wydobywania z niej osoby, którą dawno pochowała. Nie kontrolowała tak bardzo własnych słów i zaczynała mówić to, co czuła, nie kryjąc niczego, bo tego od niej oczekiwał.
CZYTASZ
Wilczy Azyl (DO KOREKTY...)
RomanceRiley zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Nie jest też typowym złym facetem, a o arkanach flirtu wie tyle, co kot napłakał. Jednak jako żołnierz i jeden z dowódców ściśle tajnej grupy w placówce rządowej o nazwie SIPoN, musi działać roztropnie...