Rozdział 20

7.7K 781 141
                                    

:)






Riley szedł szybko, przeciskając się między alejkami w sklepie. To był już trzeci z kolei i tym razem uzgodnili z Cassie, że rozejrzą się najpierw osobno, by nie tracić niepotrzebnie czasu. To jednak nie zadziałało. W sumie się nie dziwił. Podejrzewał, że zaistnieje taka sytuacja, jakiej przed momentem doświadczył.

Spięty, skręcił w sprzęty RTV i zobaczył ją tam, pochylającą się nad jakimś telewizorem. Nie myśląc, chwycił ją za łokieć i zaczął prowadzić do ...

— Co ty robisz? — zaśmiała się, nie stawiając oporu — Gdzie mnie ciągniesz?

— Chciałem, aby kobieta mi wyjaśniła, jak funkcjonuje ten sprzęt, który oglądaliśmy wczoraj na stronie w Internecie.

— Masz na myśli konsultantkę?

Riley skinął nieznacznie, nie przestając iść.

— A do czego jestem ci potrzebna?

— Kiedy jesteś obok mnie, ludzie wydają się wtedy bardziej komunikatywni.

Przystanęła. Albo próbowała to zrobić.

— Riley Davenport! — powiedziała z naganą — Ja nie jestem jakimś tworem odpowiedzialnym za twój public relations.

— Nic nie szkodzi.

Sapnęła w odpowiedzi. Zabrakło jej słów!

Nie mająca większego wyboru, truchtała za nim. Uścisk na jej łokciu przesunął się w dół i zatrzymał na nadgarstku. Był znacznie lżejszy niż przed chwilą, ale wciąż mocny. Zapatrzyła się na ten widok, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Był tak bardzo misiowaty, że miała ochotę głupio chichotać.

Docierając na miejsce, sytuacja stała się dla niej jasna. Pani Jasmine okazała się płochliwym dziewczęciem, w którym Riley budził lęk. Na jego widok, jej czy rozszerzyły się w panice, ale kiedy Cassie zajęła się rozmową z nią, to wrażenie zmalało, a kobieta względnie się opanowała. To było nawet zabawne, gdyby nie było tak irracjonalne, uznała z przekąsem.

Mężczyzna stanął za nią i skoncentrował się na sprzęcie, który opisywała. Czuła się dobrze z nim za jej plecami. Znacznie górował nad nią, ale to było dobre i w pewnym sensie podniecające. Jakby miała własnego ochroniarza.

Kiedy wyszli ze sklepu, spytała.

— O co chodzi tym wszystkim ludziom dookoła? Przecież to jest nienormalne.

Wzruszył ramionami.

— Zawsze tak było. To przez moje oczy.

— Co z nimi nie tak?

Zerknęła na niego i nie potrafiła się doszukać przyczyn. Miał ładne oczy. Owszem, wiecznie ściągnięte brwi nie nastawiały ludzi przyjaźnie. Z drugiej strony, Cassie bawił sposób, w jaki to sprawiało, że jego twarz wyglądała na naburmuszoną.

Nie, nic z jego oczami nie było złego.

— No dobrze. W takim razie chodźmy na randkę.

— Cassidy...

— Cassie. Mów mi Cassie.

Nie mógł odmówić. Po prostu nie mógł...

— Cassie, co ty właściwie z nami robisz?

Wilczy Azyl (DO KOREKTY...)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz