ROZDZIAŁ 10

5.6K 244 56
                                    

_______________________________________

Uchyliłam drzwi balkonowe i ujrzałam......

....wiewiórkę?

Naprawdę? To ja tu się trzęsę ze strachu, że to morderca....choć w sumie wiewiórki to krwiożercze bestie ze wscieklizną, więc poniekąd miałam rację.

Przeszukałam cały balkon wzdłuż i wszerz. To chyba była tylko, i aż ta wiewiórka.
No trudno. Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. W chwili, gdy miałam z powrotem wślizgnąć się do łóżka i zawinąć w kołdrę jak naleśnik coś zastukało w szybę. Wróciłaś wiewiórko? Zaśmiłam się i położyłam. Zamknęłam oczy i powoli znurzał mnie sen, gdy rozległo się kolejne stukanie tylko, że głośniejsze. A może to nie wiewiórka tylko morderca seryjny? Moje serce zaczęło szybciej pompować krew.

Głupia! Przecież jesteś wilkołakiem. Z jakimś palantem biegającym po nocy z nożem sobie nie poradzisz?

No tak, skleroza nie boli.

Wyjęłam z szafy kij basebollowy. Prawie o nim zapomniałam!

Oj muszę iść z tym do szpitala, bo niedługo zapomnę jak mam na imię... To nie jest wcale śmieszne!

Dzisiaj twój wielki dzień kiju, pokaż na co cię stać!

Schowałam moją broń za plecami, powoli kierując się w stronę odgłosu. Doszłam do miejsca, z którego był doskonały widok na drzwi balkonowe. Po drugiej stronie stał zakapturzony mężczyzna. Mogłabym przysiąc, że skądś go znam. Eh trudno...morderca to morderca! Dobiegłam do drzwi i szarpnięciem otworzyłam je. Mężczyzna zrobił krok w moją stronę... Ja natomiast wyciągnęłam kij zza pleców i ze wszystkich sił zaczęłam odkładać włamywacza. Z transu wyrwał mnie znajomy głos...

Daniel?!

Ups.....czy wy też mylicie swoich braci z mordercami?

Odrzuciłam broń na bok następnie pomagając wstać obolałemu bratu.

Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam przerażenie, wiedziałam, że to nie mnie się bał, bo on taki nie jest, śmiał by się z tej sytuacji. W takim razie coś musiało się stać...

- Co jest? - zapytałam troskliwie, ale nie odpowiedział, był najwidoczniej czymś zdruzgotany - Daniel, co się stało? - Spróbowałam ponownie, zero reakcji, miał mętny wzrok utkwiony w dali, zdawało się, że moje słowa do niego nie docierają.

- Co się do cholery stało? - wydarłam się na co spojrzał na mnie i chyba dopiero teraz do niego dotarło, że tu jestem, bo mnie przytulił.

- Ja...ja...- Zaczął się jąkać - Blake... - Jak to Blake, przeraziłam się, ale musiałam zachować zimną krew.

- Musisz mi powiedzieć, bo inaczej nie będę w stanie wam pomóc - powiedziałam ze łzami w oczach.

- Bo..bo... on... - urwał by zaczerpnąć urywany wdech - miał...wypadek...- wydusił a następnie wybuchnął głośnym płaczem. Zmroziło mnie to... On nie może umrzeć .... Nie, nie i jeszcze raz nie.... Z moich oczu wydostały się gorzkie łzy. Wtedy zostanę sama.... Co ja się okłamuję, przecież ja go kocham! W chwili, gdy to zrozumiałam on ma odejść? Zostawić mnie samą? Pragnę mieć go choć ostatni raz w swych ramionach. Móc dotknąć jego ciepłych, jedwabnych ust swoimi! Dlaczego mi go zabierasz? Boże dlaczego? Czym ja sobie zasłużyłam? Czy on sobie zasłużył na tak krótkie życie?
Byłam dla niego taka wredna!
Nie chciałam mu oddać miłości, choć tak na nią zasługiwał. Chciałam być wolna, a tak naprawdę sama sobie i jemu przysporzyłam cierpienia!  Człowiek takie rzeczy zaczyna rozumieć, gdy coś się kończy.
Musi się coś wydarzyć, byśmy zrozumieli ile mieliśmy. Co straciliśmy. Ile błędów zostało popełnionych. Człowiek dopiero po wydarzeniu, które go złamało może powiedzieć ile dobra ofiarowało mu życie i otaczający go ludzie. Zrozumie jakim był egoistą, ile krzywd wyrządził bliźniemu, co dał w zamian za miłość ofiarowaną przez innych.

On nie może umrzeć. Nie teraz. Nie tak.

Wierzę w to tak cholernie, chcę wierzyć w to, że przeżyje. Nadzieja umiera jako ostatnia. Tak też będzie i w tym przypadku! Będę wierzyć. Będę kochać go całym sercem, jeśli tylko do mnie wróci...

Wstałam z podłogi i otarłam ostatnie łzy wypływające z oczu. Mój brat zwijał się obok na ziemi pociągając głośno nosem.

- Chodź - powiedziałam pomagając mu się podnieść - Jak trzyma się stado?- zapytałam, gdyż wataha w rozsypce jest narażona na najazdy innych chcących przejąć ich terytorium.

- Jest źle - powiedział cicho - Dlatego tu jestem musisz....- nie dałam mu dokończyć.

- Zająć miejsce luny do czasu aż wyzdrowieje alfa - stwierdziłam - Dlatego musimy się spieszyć, nie wiadomo co się u was dzieje.

- A jeśli on nie..... - zaczął wymieniać najgorsze scenariusze

- Oczywiście, że wydobrzeje. Skoro ja w to wierzę, to musi tak być - powiedziałam pewnie, choć w głębi serca już przygotowywałam się na koniec. Ale dlaczego akurat on? Przecież on nie zasłużył na śmierć, to ja powinnam umrzeć. Ja bardziej zasługuje na śmierć, by go więcej nie ranić.

Wyszliśmy na dwór i zmieniliśmy się w wilki. Mój brat jest wilkokrwistym o brązowym  futrze i błękitnych oczach niczym niebo wiosną. Zawsze uwielbiałam go w wydaniu wilka, gdy biegł przez las wydawał się wolny, jakby wszystkie troski tego świata nie mogły go dogonić. Teraz tak nie było, w końcu go odpadły. Biedak potykał się o własne łapy. A gdy byliśmy już na miejscu sapał jakby biegł cały dzień.

Kazałam mu iść odpocząć. A sama poszłam się ubrać i porozmawiać z resztą stada. Zanim jednak wytłumaczę im, że zostanę ich luną muszę załatwić sprawę życia i śmierci.

Weszłam do szpitalu watahy zgodnie ze wskazówkami kobiety pracującej w rejestracji. Miał leżeć w sali numer 15. Niby blisko a zarazem tak daleko, ponieważ szukałam jej aż pół godziny.

Stanęłam przed drzwiami do sali, w której mój mate mógł przeżywać swoje ostatnia tchnienia. Nie byłam przekonana czy wejść i zobaczyć go w takim stanie, czy lepiej nie wchodzić i zapamiętać jego uśmiech, którym mnie codziennie obdarzał. Nie ważne jaki psikus mu odstawiłam, nie ważne jak bardzo go zraniłam - on zawsze mi wybaczał. Nie ważne jakie straszne rzeczy mu powiedziałam - on nigdy nie przestał mnie kochać.
Jestem mu winna być może ostatnie spotkanie. Ostatni dotyk. Ostatnie słowa, których tak bardzo boję się wypowiedzieć...

___________________________________

A jednak żyję haha :D
Pewnie są jakieś błędy, z góry za nie przepraszam

BAKA ALFA (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz