XVI

496 33 10
                                    

*Martyna*
Jego błękitne oczy penetrowały każdy zakątek mojej twarzy.  Były tak jasne,  że miałam wrażenie,  jakby były z diopsydu o lekko niebieskawym zabarwieniu.  Mieniły się na różne kolory.  Jeszcze nigdy takich nie widziałam.  Miał równy przedziałek i kruczoczarne włosy ulizane na jedną stronę. Albo nieźle się spalił,  albo miał śniadą cerę.  Ale stawiałabym na to drugie.  Na lewej ręce miał czarny rękaw a na szyi wytatuowany jakiś napis drobnym druczkiem. Był ubrany elegancko i seksowanie. Jego biała koszula kontrastowała ze skórą,  a kilka rozpiętych guzików pozwoliło mi zobaczyć jego obojczyki. Podwinięte rękawy sprawiły,  że jego błyszczący,  złoty zegarek był dobrze widoczny.  Dopasowane spodnie i skórzane buty były tylko kolejną z zalet.  Przy większości chłopaków tutaj,  wyglądał jak młody bóg.  Uśmiechnął się do mnie,  a ja ujrzałam jego białe lśniące zęby. Podniósł szklankę ze swoim drinkiem i się napił.  Niestety,  cały czas na mnie patrząc.  Przez chwilę zobaczyłam,  że zza jego umięśnionych barek,  z zaciekawieniem przygląda mi się Fruti.  Ja tylko mrugnęłam do niego porozumiewawczo,  na znak,  że nie musi interweniować.  Nagle mężczyzna obok mnie przekręcił się i spojrzał na Bena. 
-To twój chłopak?  Kolega?  Jeśli chcesz możemy się zamienić miejscami.
-Nie,  nie znam go,  nie musisz się przesiadać. -powiedziałam uprzejmie z uśmiechem na twarzy.  Kto wie?  Może to on jest sprawcą tego całego zamieszania?
-To super,  bo nie chciałbym stracić z oczu takiego widoku. -powiedział,  dalej patrząc głęboko w moje oczy,  jakby chciał zapamiętać każdy ich fragment.
-Jesteś tu sama?- speszyłam się.  Nie wiedziałam co powiedzieć.  A jak zacznie się do mnie dobierać?  No nie,  spokojnie,  przecież mam Frutiego. 
-Tak,  sama.
-To dziwne,  że taka śliczna dziewczyna chodzi sama do klubów.
-Wiesz jakoś tak wyszło. -                            z przyzwyczajenia założyłam nogę na nogę,  co on natychmiast zauważył,  ale zaraz wrócił oczami do mojej twarzy.
-Ile ty w ogóle masz lat?  Wyglądasz bardzo młodo.
-18.
-Ja bym ci alkoholu nie sprzedał. -zaśmiał się, po czym ja lekko zawstydzona się uśmiechnęłam.
-Może postawię ci jednego drinka?
-Nie, sory,  nie jestem z tych.
-Nie, nie myśl,  że mam Cię za dziwkę za drinki.  Po prostu chciałbym zapłacić za jednego,  twojego drinka.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Jeśli obawiasz się,  że wsypę ci coś do szklanki,  to spokojnie,  nie jestem taki.  To co?  Krwawa Mary?
-Niech będzie...
-No to super. -jego kąciki uniosły się i natychmiast zawołał barmana.
-Nawet nie wiem jak się nazywasz.-uniosłam brwi i oparłam się łokciem o blat.  W tle zobaczyłam jak Ben odpędza się od jakieś natrętnej rudości wiszącej u jego boku.
-Felix. Mam 22 lata i mieszkam w Melbourne.  A ty?  Może też mi coś o sobie opowiesz? -popatrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Mam na imię Martyna,  mieszkam w Melbourne od kilku miesięcy i... Pochodzę z Polski.
-Z Polski?  Wow,  nigdy nie spotkałem jeszcze żadnego Polaka. -uśmiechnęłam się tylko.  Minęła jakaś minuta, a my dalej rozmawialiśmy.  I rozmawiało nam się bardzo dobrze.  Nie zaczynał zboczonych tematów,  nie rzucał podtekstami,  a jego oczy były skupione tylko na mojej twarzy. 
No dobra,  czasem zerkał na mój biust lub nogi,  ale nie oszukujmy się!  Każdy facet czasem musi zadowolić swoje oczy.  Spojrzałam na ekran telefonu.  Już dość późna godzina.
-Wiesz,  ja muszę już iść.
-Mieszkasz gdzieś blisko?
-Znaczy się...
-Wiesz,  nie chodzi mi o to,  żeby się wprosić.  Po prostu mogę cię odwieźć.
-Nie... Ja chyba... Ja chyba zamówię taksówkę.
-Okej, jak wolisz. -Wstałam od baru,  spojrzałam tylko na Bena,  który chyba z kimś esemesował i już miałam wychodzić.
-Powiedz mi tylko swój numer! -podbiegł do mnie i jeszcze raz obdarzył mnie tym czarującym spojrzeniem.  Wahałam się,  ale nie wyglądał na zboczeńca,  który może mnie nękać,  więc podałam mu go.  No co?  Może poznałam fajną,  osobę,  która kiedyś stanie się moim przyjacielem.                                     *Craze*
Podjechałem pod klub i czekałem na Martynę.  W tym czasie zacząłem pisać z Frostym.  Nagle drzwi od strony pasażera się otwarły i ujrzałem ją.  Była radosna i lekko pijana,  ale dalej z klasą.  Wiecie, nie zataczała się po chodniku jak menel albo nastolatek eksperymentujący z alkoholem. 
-Hej kochanie. -ucałowała mnie szybko w policzek.
-Hej, co ty taka rozweselona?  Znalazłaś tego kogoś?
-Pff!  Oczywiście,  że nie,  ale...
-Ale? -spojrzałem na nią i znów ujrzałem ten cudowny uśmiech,  który był jednym z powodów mojego szaleństwa na jej punkcie.
-Poznałam fajnego chłopaka.
-Mam się czuć zazdrosny? -zaśmiałem się.  Wiedziałem,  że kocha tylko mnie,  ufałam jej bezgranicznie.
-Zwariowałeś? -całe auto wypełnił jej śmiech. 
-Może mi coś o nim opowiesz?
-No więc...
*Martyna*
-I poprosił mnie o numer telefonu. -podsumowałam całą moją wypowiedź.
-A ty oczywiście odmówiłaś i grzecznie wyszłaś z klubu,  tak? -popatrzyłam na niego z pod brwi jak to robiły kiedyś nauczycielki w teledyskach z lat '90. Wiecie jakie nauczycielki.
-Oczywiście. Dałam mu mój numer.
-Żartujesz?
-Nie. 
-Martyna...-jego głowa opadła na oparcie.
-Daj spokój,  był bardzo kulturalny.  Postawił mi jednego drinka i zaproponował podwózkę.  Wiesz... Jakby co.
-No tak... Jakby co.
-Żadnych podtekstów!
-No,  ja mam nadzieję...A jak tam Fruti?
-Wiesz,  w sumie nie gadaliśmy, ale zauważyłam,  że przykleiła się do niego jakaś ruda lafirynda. 
-Dlaczego od razu lafirynda? -zaśmiał się i całe chwilowe napięcie wyparowało.
-Gdy Ben powiedział jej,  że nie interesują go laski,  które robią dobrze za drinka czy dwa,  poszła do jakiegoś gościa,  który natychmiastowo się zgodził.
-Jeśli ma się nudne życie,  to trzeba je urozmaicać.  Nie sądzisz?
*Craze*
Podjechaliśmy pod dom.  Widziałem jak Martyna lekko się chwieje,  więc wziąłem ją na ręce.  Odchyliła głowę do tyłu,  a jej ręką zacisnęła się mocniej na mojej szyi.  Otworzyłem drzwi i o mało jej nie upuściłem z wrażenia.


Hej hej! Wiem,  że rozdział późno,  ale jakoś tak wyszło,  że nie miałam czasu.  Bardzo się cieszę,  że moje opowiadanie ma już 1000 wyświetleń,  ale o tym innym razem 😂. Mega Was kocham i mam nadzieję,  że zostaniecie tu na dłużej 💞. Peace out! ✌

Miłość w Melbourne |Jet Crew|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz