XXXVI

396 29 12
                                    

*Martyna*

Obudziłam się obok mojego chłopaka.  O,  przepraszam,  narzeczonego.  Pogładziłam swoją dłoń,  podziwiając pierścionek.  W blasku porannego Słońca,  wpadającego przez okno,  błyszczał w bliżej nieokreślonym kolorze.

-Podoba ci się, prawda? -Tomek pogładził  mnie po ramieniu i pocałował w policzek. Wtuliłam się w niego, zaciągając jego zapachem. On delikatnie rysował mi palcami na plecach różne kształty. Mogłabym leżeć tak wieki. Usłyszałam wibracje telefonu, leżącego na szafce nocnej.

Przecież nie mogło być tak pięknie jak w filmie. -pomyślałam i z cichym jęknięciem, siegnęłam po komórkę.

-Halo?

-Witam, mam nadzieję, że pani nie obudziłem. -usłyszałam radosny głos policjanta Vircocka.

-Oczywiście,  że lepiej byłoby gdyby zadzwonił pan za jakieś dwie godziny, ale odpowiadając na pytanie, to nie, już nie śpię.

-To bardzo dobrze. Aresztowaliśmy nową osobę w pani sprawie. Nazywa się Je...Ja...-słyszałam jak przekłada kartki papieru.

-Jessica.-dokończyłam za niego.

-Tak,  właśnie.  -mruknął.

-Mam rozumieć,  że oczekuje mnie pan za ok.40 minut.

-Szybciej, gdyby się dało. -po tonie jego głosu,  stwierdziłam,  że chodzi o coś poważniejszego niż kilka,  zwykłych informacji. 

-Oczywiście.  Do zobaczenia.  -rozłączyłam się i z prędkością światła pobiegłam do łazienki. 

-Ej stało się coś?

-Zawieziesz mnie na komisariat. A, i pośpiesz się. Mamy tylko pół godziny. -krzyknęłam, w tym samym czasie szczotkując zęby.

40 minut później
-----------------------------------------------------------

Spóźniona, wbiegłam do budynku. Vircock stał, opierając się rękami o blat i gawędząc z sekretarką.

-No! Myślałem, że już nigdy się na panią nie doczekam! -krzyknął, marszcząc brwi. W jednym momencie, potknęłam się o rozwiązaną sznurówkę moich vansów i wylądowałam na ziemi.

-Nic pani nie jest? -podbiegł w moją stronę. Wstałam, otrzepując spodnie i patrząc się na jego uśmiech, który pojawił się, gdy moje ciało zderzyło się z podłogą. Popatrzyłam na niego zażenowana, a on tylko poklepał mnie po ramieniu i poszedł w stronę metalowych drzwi. Wiedziałam gdzie podążaliśmy. 

Gdy weszliśmy do środka,  od razu ogarnęła mnie fala zimna.  Zarzuciłam na siebie koszulę,  którą dotychczas,  miałam zawiązaną w pasie. 

-Chyba już pani wie,  czego oczekuję. -Spojrzałam w stronę szarych drzwi z małym okienkiem i wszystkie wspomnienia wróciły. 

-Spokojnie. Dziś nie idzie tam pani sama.  -po chwili ujrzałam Patryka,  który zmierzał w naszym kierunku.  Przytulił mnie i podał rękę.  Razem weszliśmy do celi. 

*Patryk*

Pierwszy raz widzę ją w takim stanie.  Siedziała na krześle ze spuszczoną głową. Kosmyki jej blond włosów opadały na czoło.  Bez makijażu i z naturalnymi paznokciami widziałem ją może kilka razy w życiu.  To był na prawdę dziwny widok. Zakaszlałem cicho,  zwracając na siebie jej uwagę.  Podniosła głowę i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nadziei.  Po chwili zauważyła Martynę,  a na jej twarzy pojawił się grymas bólu i zawiedzenia. 
Wstała,  by mnie przytulić,  ale ja trzymając za rękę Martynę,  uniemożliwiłem jej to.  Burknęła cicho i podeszła do ściany. 

-Chyba wiesz,  czemu nas tu widzisz?

-Braciszku,  co ta dziwka tu robi? -Martyna mocniej ścisnęła moją dłoń. 

-Nie nazywaj jej tak. 

-Wolisz suka?  Ok. 

-Jedyną suką w tym pomieszczeniu jesteś ty! -w chwilę bo wypowiedzeniu tego zdania,  Jess rzuciła się na Martynę,  ale dzięki mojej szybkiej reakcji,  nic jej nie zrobiła. 

-Odsuń się! -odepchnąłem ją.  Moje serce w tym momencie pękło na pół.  Odepchnąłem moją własną siostrę i broniłem teoretycznie obcej mi osoby.  Teoretycznie,   bo praktycznie,  była bardzo bliska mojemu sercu. 

-Jak możesz.  A ja... -i wtedy wybuchła płaczem,  a ja stałem jak słup soli nie wiedząc co robić.  Poczułem jak coś mokrego spływa po moich policzkach.  W tym momencie,  tylko Martyna miała suchą twarz.  Gdy na nią spojrzałem,  miałem wrażenie, jakby uleciała z niej dusza.

-Czemu to zrobiłaś? Czemu tak bardzo zniszczyłaś swoje...nasze życie?

-Bo ona zniszczyła twoje. -odrzekła i przybliżyła się kilka kroków.  Czułem jak wszystkie moje mięśnie się napinają. 

-Co? Już nie pamiętasz jak zdradziła cię z pierwszym lepszym kolesiem z klubu?

-Milcz! -krzyknęła Martyna,  a jej ręka momentalnie wyrwała się z mojej. 

-Zamknij ryj dziwko!  Rozmawiam z moim bratem.  -widziałem, jak obie zaraz skoczą sobie do gardeł.  Znów chwyciłem Martynę.  Tym razem mocniej i za nadgarstek. 

-Odpowiedz mi na pytanie. -starałem się opanować emocje. 

-Wiesz czemu to zrobiłam?  Chciałam,  żeby poczuła się tak samo skrzywdzona jak ty.  Żeby Tomek ją odrzucił i nie wiedziała dlaczego to zrobił. Żeby jej życie nagle legło w gruzach i nie wiedziała co robić. Żeby codziennie chodziła przybita, oglądając ich wspólne zdjęcia w telefonie. Właśnie dlatego! -nagle Martyna wybiegła z sali, zostawiając otwarte drzwi. Nie myśląc długo, wybiegłem za nią.

-Jeszcze mi podziękujesz! -to ostatnie co od niej usłyszałem,  bo zaraz zatrzasnąłem za sobą drzwi. 

Miłość w Melbourne |Jet Crew|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz