*Martyna*
Obudziłam się obok mojego chłopaka. O, przepraszam, narzeczonego. Pogładziłam swoją dłoń, podziwiając pierścionek. W blasku porannego Słońca, wpadającego przez okno, błyszczał w bliżej nieokreślonym kolorze.
-Podoba ci się, prawda? -Tomek pogładził mnie po ramieniu i pocałował w policzek. Wtuliłam się w niego, zaciągając jego zapachem. On delikatnie rysował mi palcami na plecach różne kształty. Mogłabym leżeć tak wieki. Usłyszałam wibracje telefonu, leżącego na szafce nocnej.
Przecież nie mogło być tak pięknie jak w filmie. -pomyślałam i z cichym jęknięciem, siegnęłam po komórkę.
-Halo?
-Witam, mam nadzieję, że pani nie obudziłem. -usłyszałam radosny głos policjanta Vircocka.
-Oczywiście, że lepiej byłoby gdyby zadzwonił pan za jakieś dwie godziny, ale odpowiadając na pytanie, to nie, już nie śpię.
-To bardzo dobrze. Aresztowaliśmy nową osobę w pani sprawie. Nazywa się Je...Ja...-słyszałam jak przekłada kartki papieru.
-Jessica.-dokończyłam za niego.
-Tak, właśnie. -mruknął.
-Mam rozumieć, że oczekuje mnie pan za ok.40 minut.
-Szybciej, gdyby się dało. -po tonie jego głosu, stwierdziłam, że chodzi o coś poważniejszego niż kilka, zwykłych informacji.
-Oczywiście. Do zobaczenia. -rozłączyłam się i z prędkością światła pobiegłam do łazienki.
-Ej stało się coś?
-Zawieziesz mnie na komisariat. A, i pośpiesz się. Mamy tylko pół godziny. -krzyknęłam, w tym samym czasie szczotkując zęby.
40 minut później
-----------------------------------------------------------Spóźniona, wbiegłam do budynku. Vircock stał, opierając się rękami o blat i gawędząc z sekretarką.
-No! Myślałem, że już nigdy się na panią nie doczekam! -krzyknął, marszcząc brwi. W jednym momencie, potknęłam się o rozwiązaną sznurówkę moich vansów i wylądowałam na ziemi.
-Nic pani nie jest? -podbiegł w moją stronę. Wstałam, otrzepując spodnie i patrząc się na jego uśmiech, który pojawił się, gdy moje ciało zderzyło się z podłogą. Popatrzyłam na niego zażenowana, a on tylko poklepał mnie po ramieniu i poszedł w stronę metalowych drzwi. Wiedziałam gdzie podążaliśmy.
Gdy weszliśmy do środka, od razu ogarnęła mnie fala zimna. Zarzuciłam na siebie koszulę, którą dotychczas, miałam zawiązaną w pasie.
-Chyba już pani wie, czego oczekuję. -Spojrzałam w stronę szarych drzwi z małym okienkiem i wszystkie wspomnienia wróciły.
-Spokojnie. Dziś nie idzie tam pani sama. -po chwili ujrzałam Patryka, który zmierzał w naszym kierunku. Przytulił mnie i podał rękę. Razem weszliśmy do celi.
*Patryk*
Pierwszy raz widzę ją w takim stanie. Siedziała na krześle ze spuszczoną głową. Kosmyki jej blond włosów opadały na czoło. Bez makijażu i z naturalnymi paznokciami widziałem ją może kilka razy w życiu. To był na prawdę dziwny widok. Zakaszlałem cicho, zwracając na siebie jej uwagę. Podniosła głowę i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nadziei. Po chwili zauważyła Martynę, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu i zawiedzenia.
Wstała, by mnie przytulić, ale ja trzymając za rękę Martynę, uniemożliwiłem jej to. Burknęła cicho i podeszła do ściany.-Chyba wiesz, czemu nas tu widzisz?
-Braciszku, co ta dziwka tu robi? -Martyna mocniej ścisnęła moją dłoń.
-Nie nazywaj jej tak.
-Wolisz suka? Ok.
-Jedyną suką w tym pomieszczeniu jesteś ty! -w chwilę bo wypowiedzeniu tego zdania, Jess rzuciła się na Martynę, ale dzięki mojej szybkiej reakcji, nic jej nie zrobiła.
-Odsuń się! -odepchnąłem ją. Moje serce w tym momencie pękło na pół. Odepchnąłem moją własną siostrę i broniłem teoretycznie obcej mi osoby. Teoretycznie, bo praktycznie, była bardzo bliska mojemu sercu.
-Jak możesz. A ja... -i wtedy wybuchła płaczem, a ja stałem jak słup soli nie wiedząc co robić. Poczułem jak coś mokrego spływa po moich policzkach. W tym momencie, tylko Martyna miała suchą twarz. Gdy na nią spojrzałem, miałem wrażenie, jakby uleciała z niej dusza.
-Czemu to zrobiłaś? Czemu tak bardzo zniszczyłaś swoje...nasze życie?
-Bo ona zniszczyła twoje. -odrzekła i przybliżyła się kilka kroków. Czułem jak wszystkie moje mięśnie się napinają.
-Co? Już nie pamiętasz jak zdradziła cię z pierwszym lepszym kolesiem z klubu?
-Milcz! -krzyknęła Martyna, a jej ręka momentalnie wyrwała się z mojej.
-Zamknij ryj dziwko! Rozmawiam z moim bratem. -widziałem, jak obie zaraz skoczą sobie do gardeł. Znów chwyciłem Martynę. Tym razem mocniej i za nadgarstek.
-Odpowiedz mi na pytanie. -starałem się opanować emocje.
-Wiesz czemu to zrobiłam? Chciałam, żeby poczuła się tak samo skrzywdzona jak ty. Żeby Tomek ją odrzucił i nie wiedziała dlaczego to zrobił. Żeby jej życie nagle legło w gruzach i nie wiedziała co robić. Żeby codziennie chodziła przybita, oglądając ich wspólne zdjęcia w telefonie. Właśnie dlatego! -nagle Martyna wybiegła z sali, zostawiając otwarte drzwi. Nie myśląc długo, wybiegłem za nią.
-Jeszcze mi podziękujesz! -to ostatnie co od niej usłyszałem, bo zaraz zatrzasnąłem za sobą drzwi.
CZYTASZ
Miłość w Melbourne |Jet Crew|
Fanfiction18-letnia Martyna przyjeżdża do swojego chłopaka, który mieszka w Australii, a dokładnie w Melbourne. Wszystko jest w porządku, aż do pewnej nocy, którą spędza w klubie... Uczestnik konkursu FANFICTION2017