*Martyna*
-Zbieraj się. Jedziemy na policję.
-Co? -wymamrotałam tylko, obracając się na drugi bok.
-No wstawaj, do cholery jasnej! Budzę Cię już 10 minut! -szarpnęła mnie mocno za ramię, więc na nią spojrzałam.
-Żartujesz chyba.
-Za 10 minut. Ben już się szykuje.
-10?! Oszalałaś kobieto?! -zsunęłam się z krawędzi, wymijając Yvette i wszystko dookoła mnie. Pędziłam do łazienki. Szybko przemyłam twarz wodą i ogarnęłam włosy. Wyjęłam z walizki czarne rurki i wsunęłam je na nogi. Do tego T-Shirt z logiem ACDC. Pospiesznie zasznurowałam trampki i zwinęłam do kieszeni telefon. Lekko podkreślone usta powinny wystarczyć. Albo i nie. Chwyciłam maskarę i nawet nie spostrzegłam, kiedy moje rzęsy stały się gęste i długie jak u Heidi Klum.
-Dobra! Możemy jechać! -krzyknęłam, ale nie wiem czy ktokolwiek to słyszał.
*Craze*
Obudziłem się i przewróciłem na bok, głaskając miejsce obok mnie. Ale jej tam przecież nie było.-Craze, co ty odpierdalasz? -wyszeptałem do siebie z pretensją, że nie mogę o niej zapomnieć. Nie. Stop. Wróć. To tylko przyzwyczajenie. Poszedłem do kuchni i zjadłem jajecznicę. Przeżuwając kolejny kęs, wybrałem numer do Frosty'ego.
-Siema bro! Może dziś wieczorem pójdziemy na siłkę?
-Wiesz... Myślę, że... O której dokładnie?
-18:30?
-Ok. Niech będzie. W sumie muszę Ci coś powiedzieć.
-Tak...ja tobie też.
*Martyna*
Siedzieliśmy już tu dobra godzinę. Policjant, który mnie przesłuchiwał zrobił dobre dwadzieścia kółek, koło swojego stanowiska. Serio. Gdybym miała taką pracę, byłabym bardziej wysportowana niż Mel B.-Więc mówisz, że to mógł być gwałt.
-Nie chcę nic sugerować, ale to pan jest policjantem. -mężczyzna zirytował się lekko i zmierzył mnie wzrokiem.
-Droga pani, nie mamy dowodów, podejrzeń sprawcy, ani nic co przydałoby się do śledztwa. -podsunęłam mu pod nos zdjęcia.
-No dobrze, ale to nie mógł być gwałt. Pani nie ma żadnych śladów!
-Gwałt przecież nie musi być brutalny. Wystarczy, że był bez mojej zgody.
-Widzę, że to będzie ciężki przypadek. Może zaczniemy od początku?
-Myślę, że tak będzie najlepiej...
*Frosty*
Siedziałem na korytarzu i pisałem z Crazem.-Ile można kogoś przesłuchiwać? -westchnąłem głośno i schowałem komórkę do kieszeni.
-Nie bądź taki nerwowy.
-Mam nadzieję, że zdążymy przed 18:00.
-Czemu akurat 18:00?
-Bo umówiłem się z Tomem.
-Wiesz, gdybyś mógł to wspomnij mu coś o Martynie... Jeśli wiesz co mam na myśli.
-Tak, tak właśnie miałem zrobić. -wstałem i podszedłem do szklanych drzwi. Martyna wstała, ścisnęła dłoń policjanta i powiedziała mu coś na odchodne, po czym wyszła na korytarz.
-No i jak?
-Obiecał, że dokładnie przejrzy tą sprawę i jak coś się dowie to zadzwoni.
-No i super. -klasnąłem w dłonie i złapałem za rękę ukochaną.
-Jestem dość głodna. Może pójdziemy coś zjeść? Jakaś restauracja...
-Wiecie co? Pójdźmy do Maka i najedzmy się burgerami, jakby nie było kalorii. A potem kupmy zapas lodów na wieczorny maraton Harry'ego Pottera. Ok? -popatrzyłem na Yvette z zaskoczeniem, a ona uczyniła to samo.
-Filmy będziecie musiały niestety obejrzeć same.
-Czemu? -Martyna obróciła się na pięcie i spojrzała mi prosto w oczy. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę się przeraziłem.
-Bo... Ja spotykam się dziś z Tomkiem.
-Aha, ok. -rzuciła szybko i natychmiast obróciła się o 180°. Widać było, że jej krok był przyśpieszony.
-No idziecie, czy nie? -powiedziała, a w jej głosie można było usłyszeć ciche drgania.
Hej wam! Wiem, że rozdział krótki i w sumie do dupy, bo nic się w nim nie dzieje, ale postaram się wam to jutro zrekompensować. Peace out! ✌
CZYTASZ
Miłość w Melbourne |Jet Crew|
Fanfic18-letnia Martyna przyjeżdża do swojego chłopaka, który mieszka w Australii, a dokładnie w Melbourne. Wszystko jest w porządku, aż do pewnej nocy, którą spędza w klubie... Uczestnik konkursu FANFICTION2017