Widząc znajomą twarz, przestała kontrolować deszcz, pozwalając mu padać w swoim, wolniejszym tempie. Nie musiała już się bronić przed nieznajomym, który przypadkiem wszedł na jej teren.
- Mia? To naprawdę ty?
Jego oczy były jednocześnie radosne, ponieważ wreszcie ją ujrzały, oraz smutne, że tak długo na to czekały. Miały w sobie także złość, która siedziała cicho, dopóki nie nadejdzie odpowiedni moment, żeby ją wyrazić. Jeżeli ktokolwiek mógł pokazywać te wszystkie skrajne emocje naraz, to właśnie Philip.
- Nie. Tak naprawdę to Adele. Czemu jesteś taki zaskoczony? Przecież często tu bywam.
Philip pokręcił głową, powstrzymując się od śmiechu. Szatynka odsunęła od jego twarzy ostrze, ale nie rezygnowała ze swojej groźnej miny. Nie miała pojęcia, czy mogła uznać go za sprzymierzeńca, mimo tego, co razem przeszli pięć lat temu, więc postanowiła ograniczyć zaufanie. Nawet jeśli bardzo za nim tęskniła.
- Ciebie też miło widzieć - odpowiedział rozbawiony. Czego się po niej spodziewał? Że mu przytaknie? "Tak, to naprawdę ja, Mia. A ty naprawdę jesteś Philip? Przecież to żałosne", śmiał się w duchu. Z drugiej strony miał całkowitą pewność, że stała przed nim Mia z krwi i kości - ta sama, sarkastyczna dziewczyna, która pięć lat temu dała mu nadzieję na coś więcej niż przyjaźń i która go zostawiła zaraz po wygraniu walki z Egzekutorem. Później spotkał ją parę razy na korytarzu uniwersyteckim, ale był zbyt rozgoryczony, żeby sam zacząć rozmowę. Ona zresztą też się nie kwapiła.
- Co tu robisz? - zapytała groźnie. Chciała wzbudzić w nim autorytet już od samego początku. Wolała mieć jasną sytuację, że nie będzie wchodził jej w drogę, więc przeszła od razu do konkretów. Być może w innych okolicznościach zapytałaby, jak minęło mu te pięć lat, jak ułożył sobie życie i tak dalej. Teraz wolała nie tracić czasu na takie bzdety.
- Jestem na misji. Ty pewnie też - odrzekł oschle. Wyczuł jej nastawienie, więc nie chciał na siłę się starać i być miłym. Nie miał powodów. Nie po tym, jak go potraktowała.
- Jakiej misji? - dopytywała. Philip zauważył jej brak zaufania, ale jeśli o nią chodziło, to nie było to nic nowego. W zasadzie mógł śmiało stwierdzić, że Mia nic się nie zmieniła.
- Ważnej, ściśle tajnej, dla dobra całego świata. Mam nadzieję, że tyle ci wystarczy.
- Wydaje mi się, że nie. L.A.S.T. cię nasłało?
- A ciebie co? Kosmici? Co ty tu robisz w ogóle? Sama w dziczy?
Mia prychnęła. Odwróciła się do niego tyłem i ruszyła, jakby w ogóle przestał dla niej istnieć. Philip nienawidził być ignorowany, więc podążył jej śladem.
- Też szukasz tego... meteorytu? - zapytał łagodnie, jakby zauważył, że poprzedni sposób dotarcia do szatynki był niewłaściwy. Mia jednak nie odpowiedziała i zniknęła między drzewami.
Zdenerwowany kolejną próbą zignorowania go, wszedł za nią, nie sprawdzając w ogóle, czy było bezpiecznie. Szedł nieostrożnie, głośno łamiąc leżące na ziemi gałęzie, hałaśliwie odgarniając liście zasłaniające mu drogę, a przez delikatniejszy deszcz zaczął rzucać się w oczy. Mia, która do tej pory nie zwracała na niego uwagi, zawróciła, żeby go zganić. Philip wiedział, że ją to rozzłości, więc mógł się czuć z siebie dumny, że udało mu się na nowo zdobyć jej atencję.
- Czemu za mną idziesz? - wycedziła. - I to jeszcze jak jakiś totalny idiota. W ten sposób daleko nie zajdziesz, a ściągniesz na siebie rychłą zgubę i cierpienie.
- Bo mnie zjedzą lwy czy ty mnie wcześniej zabijesz?
Mia chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Znowu zignorowała jego zaczepkę i ruszyła w poprzednim kierunku.
YOU ARE READING
Elements 3
FantasyWiele się zmieniło od ich ostatniej wspólnej misji. Kto by pomyślał te pięć lat temu, że tak się to wszystko potoczy? Na Ziemię spadły kolejne kosmiczne kamienie, a ich potęga przewyższyła oczekiwania najśmielszych agentów L.A.S.T. Konkurencyjna org...