Ziemia coraz mocniej drżała. Do wybuchu wulkanu zostały zaledwie minuty. L.A.S.T. wciąż błądziło po szlakach, James razem z agentami, a Cassie w przestworzach. Z czasem musiała obniżyć swój pułap, tak samo jak i śmigłowce, gdyż przejrzystość powietrza spadła do niewyobrażalnego poziomu. Wszędzie wokół był dym, więc ludzie stąpający po górze lawę zobaczyliby dopiero tuż przy swoich stopach - o wiele za późno. Nawet gdyby chcieli uciekać, nie wiedzieliby, dokąd. Możliwe, że nawet teraz kręcili się w kółko, nie mając pojęcia, dokąd zmierzają.
James użył swoich odrzutowych butów, żeby szybciej przemieścić się w stronę szczytu Etny. Miał wrażenie, że musiał dostać się jak najbliżej źródła butującej się ziemi, więc jedynym miejscem, w którym miałby jakiś kontakt z wnętrzem planety, to właśnie krater. Z tego powodu wulkan zaczął bardziej szaleć niż wtedy, gdy on mu nie pozwalał. James nie miał nad nim żadnej kontroli podczas swojej wspinaczki, więc Etna wypuściła pierwsze lapille. Małe kamyki latające w każdym kierunku skutecznie opóźniały oraz irytowały zarówno Halla, jak i agentów, gdyż wpadały na nich z najmniej oczekiwanych stron.
- Hall! Co ty, do diabła robisz? Śpisz tam? - usłyszał szatyn w słuchawce. Jones był naprawdę wściekły. - Oczy mi już prawie wypaliło!
- Też to odczuwam, Jones. Zluzuj porty. Muszę się tylko dostać do krateru i tam spróbuję powstrzymać tę apokalipsę. - odpowiedział spokojnie. Jako odpowiedź dostał westchnięcie pełne nerwów.
- Do krateru? James, oszalałeś? - zatrwożyła się Cassie po drugiej stronie komunikatora. - To zbyt niebezpieczne. Rosjanie mówią, że gdzieś tam jest kamień, więc tym bardziej będzie na szczycie znacznie gorzej niż wszędzie wokół. Zostań, ja tam polecę.
- Cas, nawet nie...
- Tylko ja potrafię latać i zamienić się w powietrze, kiedy Etna nagle wybuchnie.
- Ale jeśli ją uspokoję, nie wybuchnie.
- To wciąż tylko teoria. Nie możesz się tak narazić...
- Spokój tam, ludzie! - zaoponował Luke. - Odłóżcie tę kłótnię kochanków i zajmijcie się poważnymi sprawami. Hall, lecisz natychmiast uspokoić tę żywą górę, natomiast pani Hall wróci się do mnie po pudełko i poleci po kamień. To są moje rozkazy.
Cassie nie była usatysfakcjonowana takim obrotem spraw, ale musiała się z nim pogodzić. Sytuacja była krytyczna. Musieli jak najszybciej powstrzymać to piekło, zanim wszyscy stracą szansę na przeżycie.
- Gdzie jesteś, Jones? - zapytała zrezygnowana.
- GPS pokazuje, że coraz bliżej krateru, północny szlak.
- Zaraz będę.
Blondynka zmieniła swoją trajektorię o sto osiemdziesiąt stopni i przyśpieszyła. Mijała już krater, w którym było piekielnie gorąco. Spojrzała w dół i zobaczyła wielki basen ognia, co przyprawiło ją o ciarki. Ten widok przypominał jej o ich pierwszej wspólnej misji, jeszcze jako trzyosobowy zespół. Mierzyli się z tym samym żywiołem, więc skoro wtedy im się to udało, teraz też powinno. A przynajmniej taką miała nadzieję. Co innego przecież walczyć z człowiekiem - co prawda szaleńcem - a co innego z matką naturą. Jeżeli nie tylko ocalą świat, ale także wyjdą z tego cało, Cassie obiecała sobie, że już nigdy nie wybierze się w miejsce, gdzie potężne, ogniste góry zdobią krajobraz.
Po prawie pięciu minutach lotu utrudnionego przez dym i lapille dotarła do Luke'a. Mężczyzna zakrył sobie nos i usta chustką, żeby chociaż w niewielkim stopniu ograniczyć wdychanie popiołu, choć prawdopodobnie i to już nic nie dawało. Cassie wylądowała przed nim, lecz osłaniając oczy ręką Jones nie zauważył jej od razu.
![](https://img.wattpad.com/cover/119063008-288-k624917.jpg)
YOU ARE READING
Elements 3
FantasyWiele się zmieniło od ich ostatniej wspólnej misji. Kto by pomyślał te pięć lat temu, że tak się to wszystko potoczy? Na Ziemię spadły kolejne kosmiczne kamienie, a ich potęga przewyższyła oczekiwania najśmielszych agentów L.A.S.T. Konkurencyjna org...