Od pocałunku Melody i Bellamy'ego minęło cztery dni. Oboje nie pokazywali swoich uczuć przed obozem ponieważ Melody nie była na to gotowa. Od tych kilku dni jednak spotykali się potajemnie w namiocie Bell'a gdzie spędzali razem czas począwszy od przytulania do opowiadania o swoim minionym dniu. Oboje byli tak zatraceni w sobie, że obóz nie potrafił uwierzyć w to jak bardzo miły potrafi być Bellamy Blake. Młoda Kane opiekowała się Charlotte, która od tajemniczej śmierci Wells'a była jakaś dziwna. Melody nie raz próbowała porozmawiać z dziewczynką, ale ta zawsze powtarzała to samo:
- Wszystko jest w porządku, naprawdę
Dzisiaj wyjątkowo w obozie panował jako taki spokój. Bellamy wraz z Nathanem i piątką innych obozowiczów pilnują obozu, Clarke wraz z Finn'em, Raven, Monty'm i Jasper'em pracują nad kapsułą oraz zaopatrzeniem naboi do walki z ziemianami. Reszta setki zaparcie pracuje nad całym obozem, aby każdemu lepiej się w nim żyło.
- Nad czym tak myślisz? - z rozmyśleń Melody wyrwał ją głos Charlotte.
- Nad wszystkim - powiedziała Melody posyłając blondynce ciepły uśmiech.
- Rozmawiałam z Bellamy'm o tym czy mogę wyjść z nim na wyprawę, a on się nie zgodził - oburzyła się Charlotte.
- Ohhh Charlotte. Musisz go zrozumieć. On się martwi, że może Ci się jakakolwiek krzywda stać - powiedziała Melody chowając dziewczynce pasmo włosów za ucho.
- To znaczy, że martwi się i o Ciebie - bardziej oznajmiła niż zapytała Charlotte z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
Melody trochę zmieszana słowami dziewczyny nie wiedziała do jakiego stopnia ta rozmowa się rozwinie więc postanowiła jak najszybciej zamieść sprawę pod dywan.
- Bellamy martwi się o każdego. Myślę, że powinnam już pójść na swoją wartę, a Ty zmykaj do namiotu. Kilka osób przyniosło mi podarte kurtki, którymi trzeba się zająć - powiedziała Melody uśmiechając się niewinnie i machając dziewczynce na pożegnanie.
Charlotte tak jak poradziła jej Kane poszła bez słowa sprzeciwu do namiotu, a ona sama ruszyła w kierunku głównej bramy, aby tak naprawdę zobaczyć się z Bellamy'm. Blake nie pozwalał żadnej kobiecie stać na warcie od nieszczęsnego wypadku, kiedy włócznia trafiła Romę prosto w serce.
- Hej, wierny - zawołała Melody Blake'a.
Od momentu pocałunku Melody zaczęła nazywać Bellamy'ego wiernym co kompletnie bawiło chłopaka.
- Hej, piękna - powiedział chłopak, kiedy zobaczył brunetkę przy tym szeroko się uśmiechając.
- Jak tam? - zapytała Melody kiwając głową rozbawiona.
- Chodzi Ci o obóz czy o moje samopoczucie?
- I to i to - przegryzła wargę co Bellamy'ego doprowadzało do szaleństwa, a Melody o tym świetnie wiedziała. - Powinieneś poprawić sobie namiot - dodała, a kiedy zobaczyła zakłopotanie na twarzy chłopaka dyskretnie palcem wskazała na jego krocze chichocząc.
- Zabawna jesteś - pokręcił głową Blake udając obrażonego.
- Skoro się zachowujesz jak panienka pójdę pogadać z Mark'iem - następny krok aby zdenerwować Bellamy'ego udał się Melody ponieważ chłopak w ciągu sekundy pojawił się obok dziewczyny łapiąc ją mocno za ramiona.
- Nie rób tego nigdy więcej - wyszeptał w ucho dziewczyny.
- Ale czego?
- Nie wspominaj nigdy więcej o tym złamasie - jego ton głosu był mocny.
CZYTASZ
believer; blake
Fanfictionnie wiem na jak długo wraca, chce tylko zaznaczyć, że "książka" była pisana jak byłam małolatą z bujną wyobraźnią i jak teraz na nią patrzę to czuję zażenowanie, natomiast mam dobre wspomnienia z nią i dużo próśb odnośnie powrotu, więc proszę bardzo...