dwa tygodnie później
Brązowe kosmyki włosów opadły Melody na spocone czoło. Jej ręce, całe we krwi od ciężkich łańcuchów drżały, a Kane nie potrafiła nad nimi zapanować. Brązowe oczy, całe zaczerwienione od płaczu niespokojnie mrugały patrząc w stronę żelaznych drzwi, które oddzielały ją od ziemianina.
Oddech Melody przyspieszył, kiedy usłyszała niepokojące odgłosy zza drugiej strony. Serce dziewczyny na chwile stanęło, kiedy drzwi otwarły się, a w progu stanął potężny mężczyzna, który wlepił swój wzrok w dziewczynę. Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji, więc Kane zmieszała się całkowicie nie wiedząc co ma na myśli jej porywacz.Po chwili wymiany spojrzeń odezwał się chrypowaty, ciężki głos.
- Wstawaj, wychodzimy - Melody nie wiedząc o co chodzi spojrzała na mężczyznę że strachem w oczach.
- G-gdzie? - zapytała cichutko i niepewnie.
- Zobaczysz, wstawaj - tylko tyle zdołała usłyszeć, kiedy ziemianin chwycił ją za ramię ciągnąc do góry.
Chwilę później oboje byli przed ogromnymi drzwiami, które prowadziły na zewnątrz, a Melody jedynie w duchu prosiła o to, aby one się otwarły, a o jej twarz uderzył wiatr, którego nie czuła od dwóch tygodni.
Postawny mężczyzna trzymając dalej Melody pociągnął za ogromną wajchę, która otworzyła drzwi. Kane w tym momencie przypomniał się moment, kiedy po raz pierwszy poczuła na swojej skórze chłodny wiatr. Jej oczy gwałtownie się zamknęły z jasności jaka ją otaczała. Jej wspomnienia wróciły, kiedy pierwszy raz w życiu poczuła na sobie chłodny wiatr, czy pierwszy raz zobaczyła niebo. Nie kosmos ze statku, ale niebo. Prawdziwe piękne, czyste niebo jak dusza Kane. Wzięła głęboki oddech i mimo wszystko lekko się uśmiechnęła, co nie uszło uwadze mężczyzny, ponieważ po chwili jego prawy kącik ust lekko się podniósł.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zapytała po chwili dziewczyna już nieco pewniej.
- Pójdziemy na spacer - odpowiedział i zrobił coś, czego Melody nie mogła sobie bardziej wymarzyć - ściągnął ciężkie, okropne łańcuchy, które okaleczały brunetkę.
- Dziękuję - szepnęła Melody niepewnie się uśmiechając. W jej oczach było widać wdzięczność i ciepło, które w tym momencie od niej biło, a które czuł ziemianin.
Cały strach jaki jeszcze pięć minut temu miała w sobie Melody zniknął, a na jego miejscu pojawił się spokój. Odetchnęła z wielką ulgą jaka jej w tym momencie ogromnie towarzyszyła. Nie sądziła, że potężny, straszny ziemianin, który ją zranił a następnie porwał może okazać jej ciepło i serdeczność. Ktoś inny powiedziałby, że taki gest z jego strony to nic, bo przecież człowiek, który Cię porwał i zakuł nie może mieć serca, a to że rozkuł Cię tymczasowo to przecież nic wielkiego. Jednak dla Mel ten gest był wszystkim. Nie była idealna i też nie dążyła do tego by taką być, ale potrafiła rozpoznać dobro, które biło od drugiego człowieka, mimo złych czynów jakie ma na swoim koncie. Te dobro poznała bardzo dobrze w Bellamy'm i w ten sposób zauroczyła się w nim po uszy. Mimo wszystko Kane trzymała dystans, bo w dalszym ciągu nie wiedziała co z jej ukochanym, Charlotte i obozem.
- Czy...czy wiesz co stało się z moim obozem? - spytała, kiedy oboje bardzo blisko siebie podążali przez las.
- To już nie Twój obóz - powiedział nie spoglądając na brunetkę.
Melody spuściła głowę i przez moment między nimi panowała niezręczna cisza, którą postanowił przerwać mężczyzna.
- Już nikogo tam nie ma - te słowa wywołały na skórze Melody dreszcze. - Twoi ludzie spalili trzystu moich - powiedział zatrzymując się i zmuszając Mel aby na niego spojrzała. - Spalili ich, a większość skaikru się uratowała.
Melody przełknęła ślinę. Nie chciała wierzyć własnym uszom. Setka spaliła trzystu ziemian? To nie było możliwe, przynajmniej jej się tak wydawało. Dalej nie wiedziała co z Bellamy'm i dziewczynką, ale postanowiła uciąć temat. Widziała ból w oczach ziemianina po stracie swoich ludzi, ale też wściekłość, więc postanowiła nie zadawać pytań na ten temat.
- Dalej nie wiem jak masz na imię - powiedziała cicho, a pytanie kruchej dziewczyny kompletnie zdziwiło ziemianina. - Bo chyba jakieś masz, prawda?
Mężczyzna przytaknął głową, a po chwili ściągnął swoją maskę, przez co Melody po raz pierwszy zobaczyła twarz swojego porywacza. Miał ciemne oczy, ale nie tak ciemne jak Bellamy. Jego usta były wąskie, ale bardzo czerwone jakby malował je szminką. Kilkudniowy zarost dodawał mu uroku, a mocne rysy twarzy dojrzałości i męskości.
- Homer.
- Mel...
- Melody, wiem - przerwał jej ziemianin, a dziewczyna znacznie się spięła. Nigdy nie pytał o jej imię, a ona nigdy mu go nie mówiła, więc była bardzo zdziwiona skąd je znał.
- Skąd wiesz? - zapytała spoglądając na niego.
- Obserwowałem Cię - powiedział, a Melody automatycznie się wściekła.
- Obserwowałeś mnie? Czyli już wcześniej sobie mnie wypatrzyłeś? - krzyknęła zatrzymując się, nawet nie biorąc pod uwagę tego, że Homer może się wściec i jej coś złego zrobić. W tym momencie kompletnie o tym nie myślała.
- Ciszej! - krzyknął Homer, na co Melody trochę się wzdrygnęła. - Tak, obserwowałem Cię - przyznał się, a w jego głosie nie było czuć nawet nutki skruchy.
- Dlaczego? - spytała już nieco ciszej. - Dlaczego akurat ja?
- Nie ważne, wracajmy - zbył ją i złapał za jej ramię ciągnąc w drogę powrotną.
Przez ten cały czas Melody zastanawiała się dlaczego właśnie ona. Dlaczego właśnie ją sobie wypatrzył i do jakich celów jest mu potrzebna.
Później, kiedy dotarli do jaskini, w której spędziła dwa tygodnie ponownie zakuł ją, podał mały posiłek i ponownie ją zostawił. Samą, w ciemnym, obskurnym pomieszczeniu z masą pytań, na które znał tylko i wyłącznie odpowiedź Homer.
***
{wróciłam po bardzo długiej nieobecności, która głownie była związana z brakiem weny i brakiem serducha do tej historii, ale w pewnym momencie usiadłam przed laptop i napisałam to co teraz widzicie. nie jest to rozdział, który mógłby skraść moje serce, a tym bardziej wasze, ale dzięki niemu mniej więcej wiem jak chce rozwinąć tą historię i związek mel i bell'a. nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział, ale mam nadzieję, że nie będziecie musieli długo czekać, do następnego, buziaki}
CZYTASZ
believer; blake
Fanficnie wiem na jak długo wraca, chce tylko zaznaczyć, że "książka" była pisana jak byłam małolatą z bujną wyobraźnią i jak teraz na nią patrzę to czuję zażenowanie, natomiast mam dobre wspomnienia z nią i dużo próśb odnośnie powrotu, więc proszę bardzo...