Prolog

274 19 6
                                    

- Młodzieńcze? - Struganie w drewnie przerwał mi głos mojego towarzysza. Po chwili wszedł do pomieszczenia, w którym siedziałem. Starszy, zardzewiały bot z wiecznie rozżaloną miną. Patrzyłem na niego przez chwilę, a potem wróciłem do dalszego skrobania - szukam cię już od paru ładnych cykli.

- I znalazłeś - westchnąłem cicho nie odrywając się od wykonywanej czynności. Starzec usiadł nieopodal mnie i przyglądał się jak zwinnie posługuję się moim ostrzem - czego chcesz? Kolejna chora misja? - Bąknąłem pod nosem znudzony.

- Przyszedłem do ciebie, bo musimy sobie coś wyjaśnić - odparł stanowczo - przechodziłem przez miasto i zauważyłem ponad trzynaście listów gończych z twoją twarzą. Synu, co się z tobą dzieję?

- Nie zwracaj się tak do mnie. Nie jestem twoim synem. Nigdy nim nie byłem - powiedziałem z goryczą. Coś zakuło mnie w iskrę, jednak po chwili odrzuciłem od siebie nadchodzące wspomnienia pocierając skroń i jak gdyby nigdy nic powróciłem do strugania.

- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie - zauważył podirytowany. Wtedy odłożyłem drewno i zacisnąłem dłonie w pięść chowając moją ulubioną broń w nadgarstek.

- Oni zawsze będą chcieli mnie złapać i zabić, ale to na nic, rozumiesz? - powiedziałem, a za chwile zaśmiałem się gorzko, a ton śmiechu podszedł pod radość. Po chwili śmiech stał się zdecydowanie zbyt radosny, bo dostałem w odpowiedzi karcące spojrzenie starca. Uspokoiłem się i warknąłem pogardliwie zaciskając dłoń na swoim ramieniu.

- Jak długo masz zamiar to jeszcze ciągnąć, drogie dziecko?

- Znowu zaczynasz? - wrzasnąłem wściekle. Podniosłem się z miejsca i ruszyłem w stronę drzwi.

- Dobrze wiesz, że wszystkie, którym udało się uciec, zgłosiły to w odpowiednie miejsce. Nie będę poruszał tej samej kwestii, gdyż wiem, że nic w sobie nie zmienisz. Chce tylko abyś uważał - stwierdził.

- Sugerujesz, że mam zabijać wszystkie? - zapytałem rozradowany - co do jednej?

- Nie wiem co zrobisz, chcę tylko abyś uważał. Jest wielu, którzy chcą cię zabić. Za twoją przeszłość, za to co robisz teraz i za sekrety, które posiadasz - wyjaśnił, ale ja nie zamierzałem tego słuchać. Przeszłość. Moja pierdolona przeszłość... Dlaczego wszyscy mi o tym przypominają?! To się skończy, to się w końcu skończy. - Zabiję wszystkich, którzy staną mi na drodze do tego czego chcę. A ty wiesz czego ja chce - syknąłem wściekle.

- On nie byłby z tego dumny. Wiesz o tym... - szepnął, a mnie ogarnęła szaleńcza wściekłość. Nikt nie ma prawa o Nim wspominać. NIKT! Wysunąłem ostrze z ręki i ruszyłem na starca zbyt zdziwionego zaistniałą sytuacją, by jakkolwiek się bronić. Zwinnym ruchem wbiłem mu miecz w iskrę i szarpnąłem do siebie. Usłyszałem jak olej z pluskiem wydostaje się na zewnątrz. Uśmiechnąłem się szeroko, gdy usłyszałem jak moje ostrze przedziera się przez twardy, żelazny brzuch. Martwy starzec runął na podłogę, a ja schowałem miecz z powrotem. Zaśmiałem się histerycznie, po czym wyszedłem z pomieszczenia. - Nie martw się... tym razem żadnej nie dam uciec. Zaczynając od jednej, którą już od jakiegoś czasu obserwuję. Nikt już też nie powie mi co mam robić. Od tej pory działam sam, ojcze.

Transformers 3: The DistractionWhere stories live. Discover now