Rozdział 18: Z motyką na księżyc

176 22 22
                                    

( Sideways)

Ostatnie trzy ataki decepticonów wpłynęły na zmienienie przez nas bazy. Mieliśmy już dość życia w brudnym, szarym magazynie. Wystarczyło spowodować terror wśród mieszkańców, a oni porzucali obecne domy. Najlepszą zdobyczą był hotel położony niemal na końcu miasta. Tam zamieszkaliśmy. Kolosalne różnice, tam spaliśmy wszyscy w jednym pokoju, na zimnej, zakurzonej posadzce, wśród szczurów i innych szkodników. Tamto miejsce napawało mnie obrzydzeniem i sprawiało, że po mym ciele przechodziły chłodne dreszcze. Od razu polubiliśmy nową bazę. Były tam pokoje, dla każdego z osobna, a w nich łazienki. Był też mini bar, którym każdy już na wstępie zaczął się częstować. Szampan - bo tak się nazywał ten napój, wyjątkowo mi smakował. Był to napitek, po którym robiło się nieco weselej. Podobnie było z olejem w moim ukochanym mieście, na średniowiecznej połowie Cybertronu. Otworzyli specjalną karczmę, gdzie częstowali olejem różnego pochodzenia. Ja lubiłem ten tradycyjny. Prócz napoju, na szafce stały też ciasteczka, krakersy, woda i cukierki. To wszystko było czymś niesamowitym, gdy było się na diecie odpadkowej. Nie raz wolałem głodować, niż jeść ogryzki jabłek i inną, zmarnowaną, nadgniłą żywność. Miewałem odruch wymiotny, gdy widziałem, jak moi towarzysze wkładają sobie owy pokarm do ust. Ohyda...

Nie byłem zadowolony. Całym tym planem, rzecz jasna. Na Ziemi mieszkała Selen, moja ukochana duszyczka. Świadomość, że owa planeta ma ulec zniszczeniu była nie do pomyślenia. Dziewczyna umrze, a ja nic na to nie poradzę. Wyrażałem już nie raz moją niechęć do całej tej misji, lecz Megatron nie chciał słuchać. Co ja mogę? Postawić się? Zostanę zniszczony. Nic poza tym nie wskóram. Nie wykonuję żadnych poleceń, które mają na celu ułatwienie decepticonom wykonania planu, a tym samym skrzywdzenia mojej lubej, ale to i tak jedynie kwestia czasu. Usiadłem na łóżku. Było miękkie, świeżo posłane. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ściany pomalowane na kolor przypominający kwiaty rosnące nieopodal hotelu. Jak powiedział nasz naukowiec, a zarazem pomocnik naszego medyka Knockouta, rosnące roślinki nazywały się mleczami. A ich kolor był tak zwanym żółtym. Na Cybertronie dużo jest tego koloru, jak zresztą wszystkich innych. Zaiste, mówię o Xantium i jej okolicach. Poza średniowieczną połową Cybertronu, nie było już można liczyć na pokaźną paletę barw. Tylko czerń i szarość. Przerażające. Na jednej ze ścian wisiał ekran. Był to tak zwany telewizor. Gdy się go włączyło, można było oglądać przeróżne programy. Na naszej planecie też był podobny. W bazie decepticonów stało kilka monitorów, które wyświetlały różne miejsca w stolicy i na całej połowie. Kiedyś, gdy jeszcze nie było okrutnej wojny, na ekranie wyświetlały się bajki dla dzieci, mecze, wiadomości, rozrywka. Nasz świat jest bardzo zbliżony do ziemskiego. Nasza kultura do kultury ziemian. Wszystko podobne. To okropnie smutne, że takie miejsce ulegnie zniszczeniu. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Gdyby można było na to wpłynąć, gdyby tylko był sposób. Moje rozmyślania przerwał wielokrotny dziwny hałas. Poderwałem się z posłania i ruszyłem do okna zaniepokojony dochodzącymi z dworu odgłosami. Rozejrzałem się. Na trawniku zaparkowały wozy wojenne. Nie było ich specjalnie za wiele, ale doliczyłbym się dwudziestki. Wysiadło z nich kilku uzbrojonych żołnierzy, którzy wołając do siebie, zmierzali coraz bliżej wejścia do hotelu. Od razu pomyślałem o naszym wartowniku. Brawl miał pilnować warty od samego rana aż do późnego popołudnia. Potem miał się zmienić z Breakdownem. Najwyraźniej postanowił zrobić sobie przerwę, która wyraźnie była zabroniona, z rozkazu Megatrona. Jeden z żołnierzy zauważył mnie w oknie. Patrzył przez jakieś śmieszne, podłużne okulary. Zapewne zauważył moją opaskę na ramieniu, bowiem krzyknął do swoich: "Decepticony" i wycelował broń w moją stronę. Przygryzając wargę natychmiast zgasiłem swoją holoformę. Zmieniłem się w moją pierwotną formę, w podziemnym parkingu - tam trzymaliśmy swoje alt mody. Pobiegłem w stronę schodów, gdzie natknąłem się na Starscreama.

Transformers 3: The DistractionWhere stories live. Discover now