Rozdział 1: Happy Birthday to you

546 28 61
                                    

Poprawiłam włosy, które mimowolnie opadły mi na twarz. Były teraz czarne - pofarbowałam je, bo mój bezpłciowy kolor doprowadzał mnie do szału. Ułożyły się w miarę znośną fryzurę i zaakceptowałam to. Przyjrzałam sie sobie. Ubrana w nowy mundur (tamten został zniszczony przez eksplozje i takie tam) i moje ukochane, wytarte martensy. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Zakręciło mi się w nosie. Szybkim odruchem powstrzymałam się od kichnięcia. Ostatnim razem, gdy nie udało mi się powstrzymać nosa, kichnąwszy moja misterna fryzura zmieniła sie w naelektryzowaną czuprynę Einsteina. Nie spodziewałam się, że będę jakimś ładunkiem elektrycznym podczas kataru i że będę kichać prądem, czy coś. Nigdy wcześniej tak nie miałam. Jeżeli już wspominamy o dziwactwach, które mnie spotkały, to po kilku dniach od powrotu z Egiptu przyglądając się sobie w lusterku, tak jak dziś, zauważyłam, że moje oczy zmieniają barwę. No, bez kitu moje tęczówki stały się czerwonawe. Moje przerażenie było bardzo widoczne. Z wrażenia niemal nie wyrąbałabym się na dywanie. Chcąc usiąść na łóżku, którego akurat pod tobą nie było. Smutne. Nie chciałam by ktoś o tym wiedział. Po prostu. To tak jakbyście mieli coś wstydliwego i mieli możliwość podzielenia się tym ze światem. Nic fajnego nie? Dlatego też postanowiłam, że zacznę nosić soczewki. Dobrze się złożyło, bo od dawna traciłam wzrok. Pomału, aczkolwiek zauważałam różnicę. Kiedyś z daleka mogłam odczytać numer autobusu, teraz mrużąc oczy ledwo go dostrzegam. Tak więc wybrałam koloryzujące soczewki o jasnoniebieskiej barwie. Zakryły zakałę, którą chciałam ukryć i to mnie uszczęśliwiło. W końcu ktoś zauważy, np. Optimus, który spędzi z tobą noc. Musisz je kiedyś ściągnąć. Okej, siedź cicho i nie psuj mego zadowolenia.

Ścisnęłam pasek z granatami, który osunął mi się z talii. Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół, gdzie zapewne czekało już śniadanie. Nie myliłam się. Mama zrobiła omlet. Nieco ubogi bo bez farszu, ale nie narzekając zabrałam się do posiłku. Miło było poczuć coś w brzuchu. Nie jadłam od wczoraj i miałam przeczucie, że żołądek poważnie się na mnie, z tego powodu, obraził. Jako tako brzuch też mi urósł. Co prawda nieznacznie, po prostu czułam, że jest bardziej wypukły, ale widziałam delikatną różnicę. Większość towarzystwa ze mnie żartowała - mówili, że wreszcie dostałam, co chciałam, gdyż jadłam jak opętana. Przyznawałam im rację, bo nie odbiegali od prawdy. Ukroiłam puszysty placek z jajka, choć biorąc go do ust, mój entuzjazm znacznie zmalał. Niemal natychmiastowo przypomniałam sobie, że zdecydowanie za często miałam podobne posiłki. Podczas naszej jakże ekscytującej wyprawy do Egiptu to właśnie jajka dominowały w naszym menu. Przełknęłam jednak złocisty kawałek i uznałam, że nie będę wybrzydzać. Spojrzałam na mamę, która ubrana była w luźną koszulę i jeansy. Nakładała ostatni omlet na talerz i usiadła naprzeciwko mnie przyglądając mi się uważnie. Moim włosom, oczom, potem reszcie. Mierzyła mnie dumnym wzrokiem, jak na matkę przystało. Ostatnimi czasy czuła się gorzej, miewała bóle głowy, częściej spała. Postanowiłam w końcu wtrącić się w, pewnym sensie, i w moją sprawę.

- Co się dzieje mamo ? Widzę, że coś nie gra...

- Ostatnimi czasy... troszkę się denerwuje to wszystko. Mam problemy w pracy.

- Jako dziennikarka? - zapytałam biorąc do ust kolejny kawałek jajka.

- No właśnie już nie. Wylali mnie.

- Co? - zapytałam niemal dławiąc się jedzeniem - ej, ale masz już nową prace?

W odpowiedzi dostałam milczenie. – Albo chociaż jakąś prace na oku? – dopytywałam z nadzieją.

- Oj, coś na pewno się znajdzie. Mogę znaleźć coś w mgnieniu oka. Zrobiłam sobie kilka kierunków na studiach więc nie będzie kłopotu. Na razie zacznę w restauracji.

Transformers 3: The DistractionWhere stories live. Discover now