Rozdział 36: Runnin' for my life

157 18 38
                                    

Can you build my house with pieces?
I'm just a chemical...

Twenty One Pilots

________________________

- Sideways, jesteś? - zapytałam kaszląc.

- Biegnę za tobą, nie zwalniaj.

- Wszędzie jest ogień! - krzyknęłam - nie wiem dokąd iść.

- Musimy znaleźć miejsce ucieczki. Spróbujemy wyjść głównymi drzwiami. Musimy zejść na dół.

Przytaknęłam. Musieliśmy uważać, by nie oberwać lecącym sufitem i nie wpaść na ogień. Od dymu łzawiły mi oczy. Było mi ciężko. Ways kaszlał co chwilę. Zatrzymałam się na moment. Ściągnęłam koszulkę i poleciłam, by zrobił to samo. Wykonał moje polecenie. Wyjęłam butelkę z wodą z torby i namoczyłam tkaniny. Przyłożyliśmy je do twarzy, by udrożnić drogi oddechowe i chronić się od szkodliwego dymu. Potrzebna nam gaśnica. To samo powiedziałam Waysowi. Rozglądaliśmy się za gablotką, gdzie powinna była wisieć. Znaleźliśmy ją dopiero po skręceniu w inny korytarz. Moj towarzysz rozbił szybkę sztyletem. Po chwili jedną ręką, ponieważ drugą trzymał zmoczoną koszulkę, wyciągnął gaśnicę.

- Jak się to uruchamia? - zapytał i ponownie kaszlnął. Ogień prawie nas otoczył. W panice zaczęłam uderzać w gaśnicę, która wyglądała na gotową do użycia. W końcu wydobyła się z niej biała piana, która najpierw spryskała nas, a potem naprowadziliśmy ją na ogień. Gasł tam, gdzie akurat celowaliśmy. Tym sposobem robiliśmy sobie ścieżkę. Udało nam się dostrzec drzwi wyjściowe. Musieliśmy się do nich dostać, ale zaczęło się komplikować. Sufit zaczął się zapadać. Sideways pchnął mnie do przodu. Sam także dał dużego susa. Wąska ścieżka nie stała w ogniu, toteż nią postanowiliśmy się wydostać. Złapałam mojego towarzysza za rękę i gęsiego szliśmy uważając, by nie wpaść w płomienie. Poczułam pieczenie w kolanie. Jednak najpierw zdecydowałam wyjść z tego piekła, niż stawać i patrzeć co się stało wewnątrz płomieni. Pchnęłam szklane drzwi i wybiegłam na zewnątrz czując obecność Waysa obok mnie. Spróbowaliśmy oddychać normalnie. Decepticon zdjął płaszcz i zaczął okrywać nim moją nogę. Dopiero wtedy zrozumiałam, że moja nogawka się zapaliła. Po chwili było po wszystkim. Spojrzałam na Sidewaysa i uściskałam go mocno.

- Żyjemy - zaczęłam, a po chwili wydałam z siebie szloch. Mimo wszystko się cieszyłam.

- Tak. Żyjemy - przytaknął gładząc dłonią moje włosy. Było w nich pełno pyłu. W jego włosach z resztą też - musimy stąd natychmiast uciekać - powiedział. Po chwili jego holoforma zniknęła, a zza budynku wyjechało srebrne audi. Otworzył przede mną drzwi, a ja bez wahania wsiadłam do środka.

- Dokąd jedziemy? - zapytałam.

- Z dala od walki - powiedział - musisz być bezpieczna.

- Ugh! - westchnęłam łapiąc się za głowę - robisz się jak Prime! Musimy pomóc reszcie.

Mimo to, mój towarzysz nie miał zamiaru zmienić kursu. W dodatku przyspieszył. Łoskot stawał się cichszy. Spojrzałam w lusterko. Płonąca remiza była coraz dalej.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

(Optimus)


Jak tylko znaleźliśmy się w centrum miasta, trzeba było ponownie podjąć się walki z decepticonami. Musiałem połączyć się z komunikatorem Ratcheta. Miał on bowiem urządzenie, które mogło namierzyć występowanie energonu. Jego wysoka ilość wskaże nam lokalizację The Drillera. Minęło trochę czasu zanim zdołałem się do niego dodzwonić. Odebrał lekko zdyszany.

Transformers 3: The DistractionWhere stories live. Discover now