Mieliśmy lekcje dopiero na dziesiątą, więc ja i Arch wstąpiliśmy do Pop's, baru mlecznego niedaleko szkoły. Uwielbiałem tam przychodzić, lecz od jakiegoś czasu nie bywałem tam. Praktycznie nie wychodziłem z domu, tłumacząc, a przy tym kłamiąc Archie'mu jak zwykle, że mi się nie chcę.
Usiedliśmy na naszym ulubionym miejscu naprzeciw siebie. Veronici z nami nie było, gdyż już miała lekcje. Była w klasie niżej. Może to i lepiej, że jej nie ma, pewnie nadal jest na mnie zła.
Po otrzymaniu czekoladowych milkshake'ów zajęliśmy się rozmową, to o grach, to o czymś innym.
Rozległ się charakterystyczny dzwonek świadczący o przybyciu jakiegoś klienta. Miałem widok na wejście, więc spojrzałem w tamtym kierunku.
Na moment zamarłem.
Całe szczęście Quentin wraz z bandą swoich goryli usiedli po przeciwnej stronie, nie zauważając mnie.
Odetchnąłem z ulgą, co zauważył Arch.
- Co jest? - Spytał rozkojarzony. Odwrócił się za siebie, a potem w moją stronę, rozumiejąc o co mi chodziło.
- A te pojeby co tu robią? - Wzruszyłem tylko ramionami na jego pytanie.
Cała drużyna futbolowa była elitą naszej szkoły. Kapitanem był Reggie, odkąd Archie postanowił chodzić na lekcje muzyki, dokładnie na gitarę. Na jakiś uroczystościach występował wraz z Pussycats.
- Jak ja ich widzę, to aż chcę mi się tam podejść i obić im mordę, każdemu po kolei. - Dodał zciszonym tonem pełnym gniewu.
Nie dziwie mu się, po tym co odwalili jakiś czas temu powiedziałbym to samo.
- Dobra zmywamy się, bo zaraz się spóźnimy. - Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Mieliśmy mało czasu na zdążenie przed dzwonkiem.
Arch przytaknął i zmierzaliśmy do wyjścia.
I w tym momencie Quentin i reszta nas zauważyli.
Chłopak o obrzydliwym uśmiechu pomachał mi.
- Siema Jones, znowu masz prywatnego ochroniarza?
Krzyknął w moją stronę, a jego koledzy zaczęli się śmiać.
- Pierdol się, Monroe. - Warknął mój przyjaciel.
Wyszliśmy z baru, co przyjąłem z wielką przyjemnością.
- Jak on mnie wkurwia. - Wysyczał Arch przez zaciśnięte
zęby.- Nie tylko ciebie. - Westchnąłem.
- Kiedyś wszystko obróci się przeciwko niemu.
***
Bedąc w szkole nie zauważyłem jeszcze Samanthy, więc postanowiłem podejść do gabinetu pedagoga, gdzie powinna być.
Dzwonek zadzwonił, oznaczając koniec lekcji i wyszedłem z klasy, zanim Arch zaczął mnie pytać o to, gdzie idę.
Zapukałem w drzwi z numerem 45, by potem wejść do pomieszczenia.
- Dzień dobry. - Przywitałem się, a zza ściany wyszła brunetka.
- Co tak oficjalnie? - Uniosła brew ironicznie się uśmiechając.
- Wybacz, musisz się przyzwyczaić. - Zażartowałem.
Uściskaliśmy się na przywitanie, co przyjąłem normalnie.
- W takim razie zapraszam. -
Oznajmiła poważnym tonem, na co się zaśmiałam, jak i ona. Wskazała reką wejście do gabinetu, idąc pierwsza.
CZYTASZ
(un)happy | Jughead Jones *KOREKTA*
FanfictionJughead Jones chcę odebrać swoje, w jego przekonaniu, nic niewarte życie. Jego problemy zaczęły go przytłaczać, a on sam nie umie sobie z nimi poradzić. W ostatniej chwili jednak ratuje go pewna studentka, która odradza mu ten czyn i oferuje pomoc...