3.

1.8K 94 29
                                    

Nie miałem ochoty iść do tej zasranej szkoły. Zostałem w domu, na co tata i tak nie zwracał uwagi. Leżałem, chcąc ponownie zasnąć.

Jednak chciałem spotkać się z Samanthą, czyli można powiedzieć, że moją psycholog.

Rozmyślałem długo nad tym, jak powiedzieć Archie'mu o tym, co wczoraj się wydarzyło. Nie miałem odwagi. Zawsze powtarzałem mu, że się nie przejmuję, że wszystko jest w porządku.

A wczoraj chciałem się zabić. Co by sobie pomyślał? Że mu nie ufam?

Tak więc napisałem do Sam, czy ma czas. I na szczęście po południu mogę do niej pojechać.

Zrzuciłem z siebie kołdrę i udałem się na dół, by pooglądać telewizję. Na jedzienie nie miałem ochoty.

Akurat leciał mój ulubiony serial, więc usiadłem wygodnie i zacząłem oglądać.

Z transu oglądania wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.

Nawet nie musiałem patrzeć w ich stronę, żeby się domyślić, kto to był.

- O, hej synu. Ty nie w szkole? - ojciec stanął w progu naszego salonu, z dziwną miną.

- Cześć, źle się czuje - spojrzałem w jego stronę i odpowiedziałem bez żadnych emocji.

- Uh, no dobrze, ale jest kłopot... - podrapał się po karku.

- Słucham?

- Lisa zaraz tu będzie, wiesz, że o tobie nie ma pojęcia. Dlatego mógłbym cię prosić o to, abyś siedział cicho na górze? Naprawdę przepraszam za to, ale wiesz o co chodzi.

Czyli jak zwykle, nowa panienka to i każe mi udawać, że mnie nie ma. Wciska kit, że jest starym, oczywiście bogatym, kawalerem.

Czy naprawdę się mnie aż tak wstydzi?

- W porządku, idę.

Nie mając innego wyjścia poszedłem do swojego pokoju.

Rzuciłem się na łóżko powstrzymując się od płaczu.

Nic nie jest w porządku...

***

Gdy usłyszałem trzask dochodzący z parteru, odetchnąłem z ulgą.

Była już za dwadzieścia czwarta, a ja nie chciałem się spóźnić na umówioną wizytę.

Pośpieszne wyszedłem z mieszkania, zamykając drzwi. Takie sytuacje miały miejsce bardzo często, gdy tata przychodził ze swoją kochanką. Nie rozumiałem go, przecież ta dwudziestolatka mogłaby się domyślić po jakimś czasie, że istnieje. Czułem się niepotrzebny za każdym takim razem.

Dłużej nie myśląc o tym zażenowaniu starałem się nie zgubić.

Mieszkała kawał drogi ode mnie,
więc napewno nie dojdę tam tak szybko. Mogłem jechać autobusem, ale uważam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi.

W mojej głowie kłębiło się następujące pytanie: Czy powiedzieć Sam o sprawie mojej rodziny?

Chyba lepiej będzie, jeśli narazie o tym nie wspomnę. Zapukałem do drzwi, gdy znalazłem się na podwórku młodej psycholog.
Otworzyła mi dziewczyna z ciepłym uśmiechem na twarzy.

- Hej Juggie! Zapraszam - otworzyła szerzej drzwi, abym mógł wejść, co również zrobiłem po tym, jak odpowiedziałem niepewnie na jej powitanie.

Nigdy niczego nie byłem pewny.

Oboje usiedliśmy na kanapie.

- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? - spytała z grzeczności.

(un)happy | Jughead Jones *KOREKTA*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz