Podjechałem pod dom Samanthy, odstawiłem pojazd i zapukałem w drzwi jej dość dużego białego domu.
Nie otworzyła mi ona, tylko szczupła kobieta w krótkich włosach i sympatycznym wyrazie twarzy.
- Dzień Dobry, jest Samantha? - Spytałem kobietę, która z pewnością była jej mamą.
- Oh, dzień dobry, chwileczkę już ją zawołam. - Obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem i krzyknęła w głab domu. - Sam, jakiś przystojniak do ciebie!
Po chwili z domu wyszła dziewczyna.
- Och, hej Juggy. - Speszyła się.
- Idę mamo. - Pocałowała kobietę w policzek.
Jej matka pożegnała się z nią i zamknęła drzwi.
- Wybacz za mame, nadal uważa mnie za swoją małą córeczkę. - Usprawiedliwiła się.
- Nie szkodzi.
- O matko, przyjechałeś po mnie motorem? - Jej oczy rozszerzyły się, lecz nie ze strachu, bardziej z zaskoczenia.
- Oczywiście. Trzymaj kask. - Podałem jej wspomniany przedmiot i ta natychmiast go włożyła, co zrobiłem i ja.
Usiadłem na nim, a ona za mną, oplatając mnie rękami wokół brzucha.
- Uwielbiam jeździć motorem. - Rozmarzyła się, gdy jechaliśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z pojazdu, odpinając kaski.
Wszedłem już drugi raz do tej samej knajpki, mając nadzieję na niespotkanie Bulldogów. Przepuszczając dziewczynę w drzwiach, przejechałem wzrokiem po stolikach i dzięki bogu, nikogo z nich nie widziałem. Usiedliśmy w losowym miejscu i zamówiliśmy po shake'u.
- Nadal tu tak przytulnie. - Stwierdziła brunetka.
To dziwne, ale zarówno ja, jak i ona byliśmy dobrani pod względem ciuchów.
Biała bluzka, dżinsowa kurtka.
Jedynym dodatkiem u mnie była czapka oraz koszula owinięta wokół mojego pasa.
- Jedzenie jak i picie tak samo dobre. - Skwitowałem.
- Nie wątpie. Stary Pop nigdy mnie nie zawiódł.
Gdy dostarczono nam nasze zamówienie, Samantha zaczęła rozmowę.
- Wiesz, tak sobie myślałam, może chcesz dołączyć do Betty w przygotowaniu gazetek?
Mówiła o Elizabeth Cooper, dziewczynie z równoległej klasy, która wyglądała na sympatyczną. Spojrzałem na brunetke z lekkim zmieszaniem.
- Mam pracować w Blue&Gold?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie, panie Jughead. - Pouczyła mnie z wyraźną ironią.
- Ale tak, o to mi właśnie chodzi. Zobacz, wkońcu dostrzeżesz coś dobrego w swojej szkole, a chyba o to chodzi, co?- Ale ja niezbyt umiem pisać... - Tłumaczyłem się, chociaż z wypracowań mam zazwyczaj same A, czasami nawet z plusem.
- Juggie, Betty jest bardzo miła, jeśli coś to ci pomoże. - Położyła dłoń na mojej, co przyjęło się u mnie lekkim drżeniem ręki.
To chyba normalne?
- No dobrze, co mi szkodzi. - Wzruszyłem ramionami. Dziewczyna w dalszym ciągu trzymała moją dłoń. Jakby czytając mi w myślach zabrała ją pośpiesznie, rumieniąc się nieznacznie, lecz na tyle bym mógł to dostrzec.
CZYTASZ
(un)happy | Jughead Jones *KOREKTA*
FanfictionJughead Jones chcę odebrać swoje, w jego przekonaniu, nic niewarte życie. Jego problemy zaczęły go przytłaczać, a on sam nie umie sobie z nimi poradzić. W ostatniej chwili jednak ratuje go pewna studentka, która odradza mu ten czyn i oferuje pomoc...