s z e ś ć

170 20 0
                                    

W czwórkę, wszyscy razem, błądzili po obrzeżach Beacon Hills

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

W czwórkę, wszyscy razem, błądzili po obrzeżach Beacon Hills. Innymi słowy przeszli przez zastrzeżony obszar lasu i pustkowie służące wilkołakom i innym nadprzyrodzonym stworzeniom do spotkań. Nikt tu nie przychodził, chyba że się zgubił.

Corey prowadził pozostałych przez las w stronę miejsca, gdzie znalazł ową czarną ciecz. Musiałby jednak dobrze znać las, bo każdy metr wyglądał dokładnie tak samo. Mason był zmęczony, a Liam wkurzony na Coreya, że ten chodzi od jednego drzewa do drugiego, które już mijali. Gdyby to było dokładnie co Scott robił, to musiał być naprawdę niepewny tego co robi. Po godzinach bezskutecznego poszukiwania zaczęli zaznaczać drzewa, które mijali, aby uniknąć kręcenia się w kółko.

"Przysięgam, że to było tutaj." powiedział Corey z szeroko otwartymi oczami, próbując przekonać Liama.

"Wierzę ci." odpowiedział rozglądając się po raz kolejny. "Ale tu nic nie ma. Musimy szukać dokładniej."

Były już sytuacje, że wszyscy czworo musieli stawić czoła nadprzyrodzonym sytuacjom, ale Scotta i innych nie było już w pobliżu, przez co czuli się jeszcze bardziej zagubieni. Liam przeszedł jeszcze raz las podczas gdy inni się poddali. Wiedzieli, że chłopak chce zrobić wszystko dobrze, ale w głębi duszy byli pewni, że nie uda im się na własną rękę. Bez Scotta.

"Um, Corey." odezwała się nagle Hayden patrząc na ziemię przed sobą.

"To ta czarna ciecz, o której mówiłeś."

W sekundzie wszyscy troje stali obok Hayden patrząc na wciąż świeży ślad czarnej substancji.

"Tak tak." Corey wstrzymał oddech czekając aż ktoś coś zrobić.

Nagle Liam pochylił się maczając palec wskazujący w cieczy. Podniósł go, powoli przetarł kciukiem i powąchał. Wszyscy w ciszy go obserwowali.

"Pachnie jak krew." rzuciła Hayden.

"Nie." powiedział Liam oblizując usta w zamyśleniu. "Pachnie bardziej jak...śmierć."

Corey przełknął ślinę, Mason spojrzał na każdego po kolei podczas, gdy Hayden patrzyła na Liama, którego wzrok utkwiony był w brudnym palcu.

"Więc, co robimy?" zapytała Hayden.

"Skoro jest wciąż mokre, to znaczy, że to musiało być tutaj niedawno." Liam spojrzał na nią. "Musimy się dowiedzieć gdzie to poszło."

Brzmiało łatwo, gdy Liam o tym mówił, zbyt łatwo. Ale po chwili znaleźli kolejny ślad. I następny. Zaprowadziło ich to z lasu do budynku; wielkiej hali pokrytej falistą blachą. W wejściu znajdowała się ogromna spirala wyglądająca jakby została narysowana pazurami wbitymi w metal.

"Opuszczona Destylarnia" Liam powiedział bardziej do siebie.

"Co?" zapytała Hayden.

"Nic. Scott kiedyś mi o tym mówił."

Liam ruszył przed siebie, podczas gdy oni wahając się obserwowali go z tyłu przez chwilę aż w końcu powoli poszli za nim.

"Liam, nie jestem pewien, czy powinniśmy-" powiedział Mason zatrzymując Coreya ręką, ale on powoli się wyrwał zostawiając Masona w osłupieniu.

"Co? Jestem chimerą." tłumaczył Corey.

"Nie mamy wyboru." odparł Liam, a Mason westchnął i poszedł za nim.

"Liam, daj spokój." Hayden ze zmartwionym głosem, a Liam wywrócił oczami i odwrócił się. "Możemy tu wrócić kiedy...pomyślimy o skutkach."

Liam westchnął, wymamrotał coś niezrozumiałego i zdenerwowany ruszył w ich stronę.

Scott i jego stado nigdy by się nie wycofali "pomyślimy o skutkach". Scott nie wykręciłby się z sytuacji jak ta. Był wojownikiem. Theo miał zupełną rację, Liam był tchórzem. Gdy Scott był w jego wieku uratował Beacon Hills przed mnóstwem złych stworzeń. Dlaczego Mason, Corey i Hayden nie mogli uwierzyć w Liama, jak Stiles i Lydia wierzyli w Scotta? Był aż takim nieudacznikiem? O tej i wielu podobnych rzeczach myślał tej nocy.

Cokolwiek ukrywało się w Destylarni następnego dnia mogło zniszczyć Beacon Hills. Pomyślcie tylko co mogłoby się stać gdyby poczekali dzień dłużej z pokonaniem jeźdźców.

Kiedy zegar wybił 2 Liam nadal był całkowicie przytomny i myślał co to teraz robi, wyszedł z łóżka, ubrał się i ruszył do Destylarni.

***

Na zewnątrz było okropnie zimno, ale Liam biegł przez las rozglądając się dookoła.

Serce waliło mu tak mocno, że niemal czuł je w gardle i miał wrażenie jakby za chwilę miało mu wyskoczyć z piersi. Wdychanie lodowatego powietrza sprawiło, że w środku czuł jednocześnie zimno i gorąco.

Uspokoił się dopiero, gdy dotarł do Destylarni, otworzył wielkie drzwi i zamknął je za sobą po kilku sekundach opierając się o nie.

Przestał być taki spokojny, gdy przypomniał sobie gdzie się znajduje. Nasłuchiwał uważnie starając się nie wydawać żadnego dźwięku nawet jeśli oznaczało to wstrzymanie oddechu.

Przysiągłby, że słyszał coś po swojej prawej stronie, ale ucichło natychmiast, gdy się odwrócił patrząc na pozornie nieskończony mrok.

Po cichu zrobił kilka kroków w stronę kompletnej ciemności. Jedynym źródłem światła było światło księżyca wpadające przez okno.

Znowu usłyszał ruch i myślał, że zobaczył coś co wyglądało jak cień, jednak teraz po swojej lewej stronie.

"Halo." wypalił czując, że to zbliża się do niego wielkimi krokami.

Liam odwrócił się przygotowując na niewykluczoną walkę, ponieważ zważając na korki wiedział, że to jest tuż przed nim.

"Popełniłeś błąd przychodząc tutaj."

Następnie coś uderzyło go w głowę.

souls :: thiam (TŁUMACZENIE PL)Where stories live. Discover now