*Justin*
-Jest osłabiona. Najważnieksze jest to, żeby odpoczywała i unikała stresu. - powiedział lekarz, podając mi receptę. -Nie jestem pewny, co to za rana na brzuchu, ale zdaje się być zakarzona.Proszę wykupić tą maść i smarować ranę codziennie.
-Dziękuje bardzo. - podałem mu rękę i odprowadziłem do drzwi. Zaraz potem wróciłem do sypialni. Natalie spała. Zostawiłem jej karteczkę, że musiałem gdzieś skoczyć, żeby się nie martwiła gdy się obudzi.
Pojechałem do jej roziców. Musieli wiedzieć co zrobili swojej córce.
*Natalie*
Obudziłam się. Głowa okropnie mnie bolała. Przez chwilę nic nie widziałam. Posiedziałam chwilę i sięgnęłam po telefon. Poczułam jakiś papier, więc postanowiłam zobaczyć co to jest.
Był to liścik od Justina.
Hej księżniczko :*
Pojechałem coś załatwić. Lekarz powiedział, że musisz leżeć więc się nie ruszaj. Jeżeli czegoś potrzebujesz, dzwoń. Będe natychmiastowo. Kocham cię ♡
Odłożyłam karteczkę i lekko się uśmiechnęłam. Poczułam ukłucie w podbrzuszu. Bardzo bolało. Położyłam tam rękę. Super.
*Justin*
-Czy kiedy usuwaliście jej ciąże, robiliście to u specjalisty? - zapytałem bez żadnego "dzień dobry", matkę Natalie kiedy otworzyła.
-A ciebie co to interesuje?
- A to, że blizna jest zakarzona. Nie lubie się powtarzać, więc odpowiedz na pytanie. - Mocno złapałem się futryny drzwi i spojżałem na Rosalie.
- Robił to nasz znajomy. Specjalista.
-Tak, specjalista. Jeśli ta pieprzona maść nie pomoże, odpowiadacie za śmierć Natalie. Żegnam - zatrzasnąłem za sobą drzwi. Wsiadłem do auta i ruszyłem w kierunku domu. Usłyszałem moją komórkę. Natalie dzwoniła.
-Słucham kochanie - próbowałem opanować głos.
-Justin, coś sie dzieje. Mam blizne na brzuchu. Bolała mnie troche a teraz zrobiło się małe nacięcie i krwawi. Boję się. - wiedziałem że płakała, chociaż próbowała grać twardą.
Kurwa
-Zaraz będę. Nie ruszaj się. - rozłączyłem się i dodałem gazu. Jechałem autostradą 190 km/h. Chyba policja tam stała, ale ich nie zauważyłem.
Pięć minut potem byłem w domu. Nat leżała w łóżku z ręcznikiem na brzuchu.
Wziąłem ją na ręce, i zaniosłem do samochodu. Dobrze że to Jeep, miał duży tył.
Położyłem ją z tyłu. Lekko się uśmiechnęła, ale wiedziałem że nie jest jej do śmiechu.
W kółko powtarzałem na głos, że wszystko będzie dobrze. Bardziej mówiłem do siebie, niż do niej.
-Justin... zwolnij.. - usłyszałem jej słaby głos.
-Nie moge kochanie. Za dużo dla mnie znaczysz, nie strace cię kolejny raz. - czułem, że po moich policzkach spływają mi łzy.
-Natalie, kochanie, widze już szpital. Jeszcze trochę.
Mruknęła cicho.
Szybko zaparkowałem jak najbliżej wejścia, wzięłem Nat na ręce, i szybkim krokiem udałem się do szpitala.
Zabrali ją na operację. Muszą otworzyć i zaszyć na nowo tą cholerną rane.
Jak można być tak nieodpowiedzialnym rodzicem, żeby dać ciąć córke jakiemuś kolesiowi?
Mam nadzieje że nic jej nie będzie.
Wyjdzie z tego.
-Panie Bieber? - usłyszałem niski, męski głos. -Mam dla pana dwie wiadomości. Pańska dziewczyna przeżyła operację, ale jest niepłodna.
~~~~~~~~
CZYTASZ
I'm here till the end ♥[Justin Bieber Fanfiction]
FanfictionDziewczyna Justina ginie w wypadku Chłopak próbuje znaleść jej rodzine. Pewnego dnia trafia na Natalie, która bardzo przypomina mu zmarłą Carmen. Dziewczyna nie wie, że jej rodzice zlecili ją operować, by zapomniała o chłopaku i zaczeła od nowa. Ok...