7. To jest właśnie Zayn

25 4 5
                                    

Wiktoria POV:

Właśnie jedziemy samochodem Nialla, który okazał się być czarnym Range Roverem na miasto, by trochę pozwiedzać Nowy Jork. Martyna siedzi z przodu obok swojego chłopaka-naszego kierowcy, a ja z Marceliną z tyłu. Podobno na mieście ma dołączyć do nas reszta naszej „paczki", ale nie interesowało mnie to za bardzo.

Niall od razu skierował się do centrum Manhattanu. Zwiedziliśmy Central Park, co trochę nam zajęło, ale nie ukrywam tutaj nawet park jest niesamowity, a jego wielkość robi wrażenie. Posiedzieliśmy naprawdę przy miłej atmosferze z moimi przyjaciółmi, a ja co chwilę myślałam: „Boże jestem w Nowym Jorku co ja tutaj robię, to jakieś szaleństwo".

Widocznie dopiero teraz doszło do mnie, gdzie się znajduję, wcześniej nie widziałam tego wszystkiego i nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. 

Kurde tutaj wszystko jest takie wielkie!

Teraz idziemy po ulicy jak normalni nowojorczycy, jak ludzie dla których to normalne, a mnie aż skręca od środka. To niewiarygodne, bo kiedy popatrzę w górę i widzę te wszystkie bardzo wysokie drapacze chmur czuję jakbym miała zaraz zemdleć, czuję się taka mała.

Przechodziliśmy przez Empire State Building. Ten wieżowiec to przecież jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli nie tylko Nowego Jorku, ale całego USA! Dalej zatrzymaliśmy się przy Madison Square Garden, ponieważ ja nie wytrzymałam i dostałam bzika. To miejsce łączy tak wiele z marzeniami, z dzieciństwem. To największa scena na świecie, występowały tutaj najsłynniejsze gwiazdy, odbywały się największe koncerty. Być w tym miejscu to dla mnie nie mały zaszczyt. Nie mogę uwierzyć, że tu jestem nigdy nie myślałam, że uda mi się czegoś takiego doświadczyć. Zawsze chciałam tu przyjechać na koncert jednego z moich idoli, to było chyba marzenie każdego nastolatka.

Widziałam nawet z daleka Statuę Wolności i całą panoramę miasta. Niesamowity widok. 

Później pokazali mi Times Square i powiem, że to przebija wszystko. Na żywo zupełnie inaczej to wygląda, efekt jest diametralny, ale mimo wszystko największy urok tego miejsca jest dopiero w nocy. O tak, to musi być cudowne, muszę zapamiętać, żeby kiedyś przyjść tam późną nocą.

Następnie udaliśmy się coś zjeść, ponieważ Niall marudził, że jest głodny. Wybraliśmy oczywiście McDonalda. 

Niall zamówił strasznie dużo jedzenia. Na jego liście są miedzy innymi: 2 razy Big Mac, 2 razy duże frytki, kilka McChicken Sandwich, chyba z trzy pudełeczka 6 Chicken Select, jeszcze jakieś kanapki, których nazw nie znam i 2 razy duża Cola. Mimo tego, iż zamówił też dla Martyny to coś mi mówi, że on tego wszystkiego nie pochłonie. Ok, ja wiem, jest żarłokiem i dużo je, ale do cholery nie wiem, dlaczego jest taki szczupły?! Wytłumaczy mi ktoś? Może po prostu je często, a nie dużo. Przekonam się po tym jak zobaczę, czy zje tak dużą ilość jedzenia z McDonalda. Jeśli nie, to oznacza, że rozpracowałam jego sekret na „jak wpierdalać i być patykiem"

Inni też zamówili sobie to, co zwykle. Ja nie jestem pozytywnie nastawiona do takiego typu jedzenia, nie jestem gruba, ale często o tym myślę i staram się unikać jedzenia, które mogłoby zniszczyć moją sylwetkę. Jednak, gdy już decyduję się na McDonalda to mogę sobie pozwolić na to, aby się najeść, ponieważ wiem, że nic złego się nie stanie, jak raz na ruski rok zjem coś na mieście. 

Usiedliśmy wszyscy przy stoliku i zaczęliśmy spożywać wspólny „obiad" przy akompaniamencie miłych rozmów.

- I jak ci się podoba w Nowym Jorku Wika? – zapytał Niall pałaszując swojego Big Mac'a.

- Naprawdę, jest lepiej niż to sobie wyobrażałam – odpowiedziałam.

- To fajnie, bardzo się cieszymy, że ci się podoba - wyczułam bardzo dziwną nutę w jego głosie.- A może... - wahał się. Coś musiało być na rzeczy.

Do you want a rose?// z.mWhere stories live. Discover now