Rozdział I

862 22 28
                                    

*Kate*
Dzisiaj był dzień jak każdy inny - dom, szkoła, dom. Pierwsze co usłyszałam tego dnia to wynalazek diabła - budzik. Miał tak denerwującą melodię, że nie da się go długo słuchać, dlatego wstałam i od razu wyłączylam to piekielne urządzenie. Gdy tylko zeszłam z łóżka, pod moje nogi podbiegł mój ukochany kot Evil. Jest czarny, ma czerwone oczy i słucha się tylko mnie, stąd jego imie. Uwielbia psocić. Bałam się, że jeżeli jeszcze raz zostawie go sam na sam z moimi rodzicami to nie przeżyje tego. Pogłaskałam kota i udałam się pod prysznic. Następnie ubrałam się w moje ulubione czarne jeansy z dziurami na kolanach i krótką szarą bluzke z napisem Bad Life. Do tego wysokie buty. Moje kolorowe włosy spiełam w rozczochranego kucyka. Gdy już się przygotowałam weszłam do kuchni, gdzie na stole stały 4 butelki po alkoholu. Wiedziałam, że jeżeli nie wyjde natychmiast z domu, to pójdę do szkoły z wielkim sińcem na pół twarzy. Biegem ruszyłam do drzwi, lecz zatrzymał mnie mój ojciec.  Tak jak myślałam tak się stało. Znowu mnie pobił. Czekam do moich 18 urodzin by w końcu opuścić ten dom wariatów. Pobiegłam na autobus. Na szczęście zdążyłam. Wsiadłam i słuchałam na słuchawkach piosenkę Bruno Marsa Count On Me. Nim się obejrzałam, dojechałam pod moją szkołę. Przy samym wejściu zaczęła mnie obrażać grupa elity - plastiki.

-I co, znowu tatuś cię pobił - powiedziały.

-Wiedziałyście, że plastiki są puste w środku?- odpowiedziałam i odeszłam dumna z siebie.

Skierowałam się do sali biologicznej, gdy zderzyłam się z chłopakiem. Nie widziałam go nigdy wcześniej. Pomyślałam, że to ktoś nowy. Powiedziałam ciche przepraszam i odeszłam. Usiadłam w ostatniej ławce. Nauczycielka weszła do sali z tym chłopakiem z którym się zderzyłam na korytarzu. Przedstawił nam się jako Toby. Pani kazała mu usiąść. Jedyne wolne miejsce było obok mnie. Podszedł do mnie z bananem na twarzy i się przywitał. Teraz dopiero zauważyłam, że do najbrzydszych on nie należy. Miał czekoladową czupryne, która sprawiała, że wyglądał słodko. Nazywał się tak samo jak postać z mojej ulubionej creepypasty. Trochę mnie to zdziwiło, ale wolałam nie wnikać w szczegóły. Cała klasa gadała i rozrabiała, a ja próbowałam skupić się na nauce, a nie na nowym towarzyszu. Tak minął mi cały dzień w szkole. Nagle odezwał się Toby:

- Czemu się do mnie nie odzywasz?

- Po prostu jestem zamyślona...

- Może odprowadzę cię do domu

- Jak chcesz...

- No to wiedz, że jestem raczej
gadatliwą osobą.

- Właśnie widze...

Tak szliśmy razem do mojego domu. Polubiłam go. Jest narazie moim najlepszym przyjacielem. Mam nadzieję, że nic tego nie zmieni. Gdy siedzieliśmy w autobusie, włączyłam telefon i zaczęłam czytać creepypaste Ticci Tobyego.

- Co czytasz? - zapytał Toby

- Creepypaste mojego crusha.

- Czyli?

- Ticci Tobyego.

- Dlaczego akurat jego?

- Bo uważam, że on nie popełnia zła przez swoje błędy, lecz przez to, że miał trudne życie i że nie miał kto mu pomóc i nikt nie współczuł Tobiemu, bo wszyscy się z niego naśmiewali. Nie on stworzył tego złego Tobiego, lecz ci, którzy utrudniali mu życie.

- Wow...

- Co???

- Nie wiedziałem, że ludzie postrzegają Mni..Ticci Tobyego w ten sposób.

- Zawsze staram się znaleźć rozwiązania dla osób, które nie widzą żadnego wyjscia z danej sytuacji.

- Podziwiam ciebie.

- Dzięki... To już jest mój dom. Dzięki za odprowadzenie. Pa. - przytuliłam Tobyego na pożegnanie.
Napoczątku był zdziwiony, lecz później odwzajemnił przytulasa. Weszłam do domu jak najciszej umiałam, lecz Evil zdradził domownikom moją obecnośc w domu.

- Gdzieś ty była? - krzyknęła matka

- No w szkole...

- Natychmiast idź kupić mi piwo!

- Nie jestem jeszcze pełnoletnia, nie sprzedadzą mi...

- Nie obchodzi mnie to! Wyjdź i nie wracaj bez piwa.

Gdy już miałam iść do mojego pokoju, zatrzymał mnie mój ojciec.

-Jesteś bezużytecznym ścierwem!

- Średnio mnie obchodzi to co o mnie myślisz. A teraz zejdź mi z drogi bo chce iść do mojego pokoju.

Nagle ojciec zaczął mnie bić bo twarzy i po brzuchu. Nie wiedziałam kiedy, ale zemdlałam. Obudziłam się na podłodze w korytarzu. Czułam jak coś mnie ciągneło, a raczej ktoś... Wstałam i uciekłam do mojego pokoju. Miałam dość życia, szkoły, rodziców! Tylko Toby mi jeszcze został. Gdy rozejrzałam się po moim pokoju, nie zobaczyłam żadnych mebli. Nagle weszła mama.
- Przeprowadzamy się!

- Cooo???

- Jesteś głucha czy tylko udajesz?

- A jak myślisz...

-  Marsz do samochodu! Będziemy jechać jakies 5h.

- Ale wy jesteście nietrzeźwi!

- Trudno! Jedziemy i ty nie masz nic do gadania!!!

Popłakałam się. Zabrałam Evila, jakieś jedzenie i telefon i wybiegłam z domu.
Pobiegłam w jedyne miejsce, gdzie moge być sama ze sobą - do lasu. Evil biegł tuż za mną. W końcu dotarłam do mojej ulubionej mini łąki, gdzie siedziałam zazwyczaj jak byłam bardzo smutna. Zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę - Thousend Years autorstwa Chritiny Perri. Evil położył się na moich kolanach i słuchał. Oboje uspokajaliśmy się poprzez muzykę. Śpiewałam sobie spokojnie, gdy nagle usłyszałam szelest krzaków. Wyskoczył z tamtąd ogromny biały wilk. Podbiegł do mnie i skoczył. W połowie jego skoku zniknął i jednocześnie na moim ramieniu pojawił się tatuaż, przedstawiający wilka. Gdy podniosłam dłoń wilk znowu pojawił się przede mną. Pogłaskałam go, a ten z zadowoleniem usiadł obok mnie. Gdy dotknęłam miejsca w którym znajdował się tatuaż, zmieniłam się w wilka! Gdy tylko wypowiedziałam nazwe jakiegoś zwierzęcia, zmieniałam się w nie. Gdy powiedziałam moje imie, spowrotem stałam się człowiekiem. To było niesamowite. Po chwili na mojej dłoni znalazł się naszyjnik z wisiorem w kształcie księżyca. Założyłam go, a wtedy moje oczy zrobiły się mlecznobiałe. Dotknęłam wisiorka i wyglądałam już normalnie. Wilk podszedł do mnie i dotknął łapą mojej głowy. Nagle przed moimi oczami przeleciało mi moje życie. Wtedy do mojej głowy dotarło wiele nowych informacji. Wilk jest moim zwierzoduchem, który daje mi moc zmieniania sięw zwierzęta jak i posiadania wyostrzonych zmysłów. Mój zwierzoduch nazywał się Clouie. Bedzie moją pomocniczką i zostanie ze mną do końca mojego życia jako wilk i jako tatuaż na moim ramieniu. Po tych przeżyciach wróciłam do domu z tatuażem wilka i z Evilem. Naszczeście nie zastałam nikogo w domu. Po chwili jednak czas spokoju się skończył. Wszedł mój ojciec i chwycił mnie wpół i zaniósł do auta. Próbowała się wyrwać, ale na próżno. Wrzucił mnie do auta i ruszył jak najszybciej. Rodzice byli pijani. Auto jechało pod prąd. W końcu mój ojciec nie wykrecił na zakręcie i już miał się zderzyć, lecz byłam szybsza i przywołałam Clouie, która odepchnęła nsze auto na bok. Coś jednak nie wyszło i po chwili auto leżało w rowie do góry nogami. Wyczołgałam się z auta, potem ojciec. Mama się nie ruszała. Szturchaliśmy ją, lecz ona już nie żyła. Trochę było mi jej szkoda. Nienawidziłam jej, ale to przecież moja mama. Nagle tata zrobił się cały czerwony.

- To twoja wina s**o j****a. Przez ciebie to wszystko!!!

- Nie obwiniaj mnie o śmierć mamy!

Wtedy zaczął mnie bić na poboczu ulicy. Udało mi się od niego uciec. Przywołałam Clouie i wsiadłam na jej grzbiet ( przypominam, że Clouie to ogromny wilk). Obok jezdni znajdował się las. Clouie przeskoczyła siatkę i wbiegła ze mną na grzbiecie do ogromnego lasu przy autostradzie.

Oto jest 1 rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Wyczekujcie następnych części. Będą one wstawiane co kilka dni. Zapraszam do czytania!

My Crush Is A Killer / Ticci TobyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz