Rozdział IV

482 25 1
                                    

*Kate*
Gdy Toby spojrzał do góry i mnie zobaczył byłam przerażona i cała we łzach. Nie mogłam z siebie wydusić  ani jednego słowa.

- Kate! Szukam cię już od dłuższego czasu. Co się stało?

- Nie zrozumiesz o co mi chodzi. Teraz najlepiej zostaw mnie samą.

- Postaram się zrozumieć, tylko zejdź z tego drzewa. Bo jeszcze się zranisz.

Zeskoczyłam i usiadłam pod drzewem i schowałam głowę miedzy rękoma. Płakałam dalej. Poczułam tylko jak Toby siada obok mnie i przytula mnie. Trochę się uspokoiłam. Nie chciałam, żeby widział mnie w stanie totalnego załamania. Zaczął do mnie mówić.

- Kate... Ja muszę ci coś powiedzieć.

- Tak wiem, słyszałam co mówiłeś. Jestem zawiedziona, że jak byłeś moim najlepszym przyjacielem, to ukrywałeś to przede mną.

- Ty nie byłaś moją najlepszą przyjaciółką.

- Nie? - zaczęłam mocniej szlochać

- Byłaś dla mnie kimś więcej. Nie rodziną, nie przyjaciółką, lecz osobą, którą szczerze kocham.

Bardzo się zdziwiłam. Teraz wiem co on naprawdę czuje. Byłam szczęśliwa jak nigdy w życiu. Na moją twarz wdarł się nieśmiały uśmiech.

- Kocham cię Kate!

- Ja ciebie też Toby!

- Naprawdę?

- Tak.

- Powiesz mi dlaczego płakałaś?

- No dobrze... To przez Clockwork.

- Co znowu zrobiła?

- Kiedy wychodziłam do salonu widziałam jak się przytulacie. Clockwork cały czas patrzyła na mnie złowieszczym wzrokiem. Potem jeszcze mówiła do ciebie kochaniutki itp. Ja lubię cię już od dłuższego czasu, więc jak zobaczyłam ciebie z Clockwork, coś we mnie pękło.

- Nigdy nie kochałeś Clocky, nigdy nie kochałeś innej z dziewczyna z rezydencji. Ja kocham ciebie i tylko ciebie i nic tego nie zmieni.

Wzruszyłam się. Toby przytulił mnie jeszcze bardziej i zaczął głaskać po włosach. Postanowiliśmy że wrócimy już do rezydencji i zjemy coś.

- Śliczniej spiewasz Toby.

- A ty ślicznie rysujesz.

- Widziałeś?

- Tak. Następnym razem jak będziesz miała mnie rysować, to tylko jeżeli ty będziesz ze mną na tym rysunku.

- Dobrze. Wiesz co, mam ochotę na jakąś małą rozrywkę.

- W jakim sensie?

- Zabiłabym kogoś.

Nagle zobaczyłam jakąś dziewczynę spacerującą po lesie. Zmieniam się w wilka z pazurami wielkimi jak może kuchennej. Rzuciłam się na dziewczynę.

- Kim jesteś?

- Twoim koszmarem!

Rozcięłam ciało dziewczyny na pół i wydarłam jej serce. Położyłam je na ręce ofiary a jej krwią napisałam na drzewie "Go To Hell        Black Angel"
Po chwili rozległy się syreny policyjne. Wraz z Tobym biegliśmy do rezydencji. Wybiegliśmy do środka zdyszani.

- Wow

- Co?

- Sposób w jaki zabiłaś tę dziewczynę! To było mocne. Sposób lepszy niż u Jeffa! Wow.

Nagle z znikąd pojawił się Jeff.

- Nie obrażaj moich technik.

Poszliśmy do swoich pokoji, gdzie zmęczeni położyliśmy się na łóżkach i zasnęliśmy.

Dzisiaj rozdział wyjątkowo krótki. Wyczekujcie kolejnego! Dajcie ⭐ jeśli wam się podobało.

My Crush Is A Killer / Ticci TobyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz