7 - pomysł na scenę

45 5 1
                                    


     Chciał powiedzieć Przepraszam. Zatrzymać ją, nie puścić, błagać na kolanach, by została. Nie mógł. Honor i duma skutecznie zaszyły mu usta. Mógł tylko stać, patrzeć, jak jego szczęście pakuje wszystkie księgi, starannie i jakże wymownie pomijając te, które jej podarował. Odwróciła się, otwierając kolejną komodę, prezentując nadal czerwony ślad na policzku. Nie uroniła ani jednej łzy, ona nigdy nie płakała. Była silna, to w niej właśnie kochał najbardziej. 

        Może przesadził? Gdy powiedziałby jej, że władza to za dużo, miał rację? Co zrobiłby jego ojciec? Zapewne pozwoliłby jej odejść. Własnoręcznie zaprzągłby konia, znając jego charakter. 

        "Wiedźma". Tak na nią mówili. Sam ją tak zwał, gdy zapinał jej kajdany. Miała być niewolnicą, magiczną usługą na wyciągnięcie ręki. Potem stała się przyjacielem, kimś, komu mógł się zwierzyć. Przez piękne dwa miesiące była jego kochanką, ale chciała za wiele. 

           Wypakowany po brzegi worek zarzuciła na ramię i, głośno szeleszcząc materiałem sukni, ruszyła w stronę wyjścia, które blokował. Zatrzymała się, dumnie patrząc mu w oczy. Żywo rude włosy, nigdy nieposkromione loki opadające na jej ramiona unosiły się wraz z przyspieszonym oddechem. Czekała, wbijając spojrzenie szarych i złotych oczu w swego króla. 

            To był ten moment. Teraz miał się uniżyć przed... Kobietą. Przez chwilę rozważał ponowne zakłucie ją w łańcuchy, nauczenie posłuszeństwa. Szybo odrzucił ten okrutny pomysł. Ciężko, niczym ożywiony nagle posąg, zrobił krok do tyłu. 

             Minęła go bez słowa. Nawet nie spojrzała, nie rzuciła inteligentnej docinki. Po prostu przeszła obok, przez korytarz i zniknęła. 

              Przymknął szare oczy. Jak to się stało? Co on zrobił? Wspomnienie sprzed kilkunastu minut uderzyło w niego świeżą, lecz przytłaczającą falą. Kłócili się. Znowu. Prosiła, by wziął ją sobie za żonę. Obiecywała być posłuszną, doradzać, usługiwać. A on, kierowany twardymi naukami ojca, powiedział zwykłe nie. Krzyknęła, że jest tylko panną do łoża, nic nieznaczącą dziwką. Zapytał, czy naprawdę tak myśli. Wtedy to powiedziała: Jesteś, wasza wysokość, słaby. Boisz się ludzi! Boisz się możliwości! Jesteś tchórzem!

               

Pomysłowa LicytacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz