3. Jest przerażony

477 25 3
                                    

-Gorąco tu.- mówię i ściagam szary sweter.

Na sobie mam czarną bluzkę z napisem "bad". W kilka minut poprawiam koka. On patrzy się na mnie i...
Jest przerażony. Nie wydaje mi się. Otwiera usta żeby coś powiedzieć ale nic z nich nie wychodzi. Po chwili jednak orientuje się o co chodziło.
Blizny. Ciełam się. Niektóre są tam od niedawna. Panikuje. Zakładam spowrotem sweter i odwracam się do okna. Nie potrafię na niego spojrzeć. Nie chce go martwić moimi problemami. Shawn łapie mnie za rękę i delikatnie podwija rękaw do góry chcąc sprawdzić czy się nie przewidział. Całuje moją dłoń i przytula. Czy to nie jest przesada? Zabieram dłoń, ale mimo mojego ruchu przytula mnie. Nie potrafię się temu oprzeć, wypłakuje się w jego ramionach zapominając o całym świecie. Kocham go. Tak cholernie go kocham, bez wzajemności. I może dlatego płacze.
Przecież czemu Shawn Mendes mógłby czuć coś do takiej suki jak ja?

-Wszystko dobrze?- szepcze mi do ucha.

-Już tak- odsuwam się do niego.

-Proszę, obiecaj że już nigdy tego nie zrobisz.- nie mogę tego obiecać komuś kogo znam tak krótki okres czasu. Po prostu nie mogę.

-Obiecuję.- krzyżuje palce kłamiąc. Nawyk z dzieciństwa, eh.

Moje serce krzyczy "Przytul mnie" ale on poprawia się tylko na siedzeniu i przez chwilę siedzimy w milczeniu.

-Sophie...- patrzę na niego pytającym wzrokiem.- Lubisz swoje imię?

-Czy ja wiem? Nie jest najgorsze.- odpowiadam bez namysłu.

-Masz jeszcze jakieś inne imiona?

-Sophie Melanie Julia.

-Pięknie.- komplementuje na co przeracam oczami.-Naprawdę.

-Dobra, powiedzmy że Ci wierzę. A ty? Masz inne imiona?- przecież wiem, że ma. Ale nie chce nas zostawiać w krępującej ciszy.

-Peter Raul.

-Raul serio?- zaśmiałam się nadal udając, że nic nie wiem.

-Co? Źle?- roześmiałam się jeszcze bardziej.

-Nie. Po prostu mieliśmy w szkole chłopaka o imieniu Raul i...- nie mogłam skończyć. Zaczęłam śmiać się jak opętana.

-I?

-Mówiliśmy na niego Cebulak.

-Czemu?- zaśmiał się.

-Śmierdział cebulą.- Shawn musiał poczekać aż się uspokoje kilka minut.

-Dzień dobry. Mówi kapitan. Ze względu na dobre warunki pogodowe wylądujemy za chwilę. Prosze o zapięcie pasów.

Za wcześnie. Chce z nim jeszcze być. Trudno. Zrobiłam sobie nadzieję. Teraz mam za swoje.

-Na lotnisku zapewne będzie czekać na ciebie stado fanów?- zapytałam.

-Nie. Ja przechodzę od razu na parking gdzie stoi mój samochód. Jake weźmie bagaże żeby nie musieć się przeciskać przez te tłumy. Jake weź też walizkę Sophie.- zwrócił się do ochroniarza.

-Nie trzeba. Nie chce robić kłopotu.- powiedziałam.

-Wezmę. To żaden kłopot.- odpowiedział Jake.

-Zrobimy sobie zdjęcie?- spytałam nieśmiało.

-Jasne.-wziął ode mnie telefon.

Na pierwszym zdjęciu mnie obejmuje. Na drugim pokazujemy języki. Na trzecim robimy inne śmieszne miny. Natomiast na czwartym całuje mnie w policzek! Zarumieniłam się. Przeszedł po mnie ciepły prąd.

Before | S.M Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz