Wczoraj Shawn został do późna. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, nie mógł niestety zostać na noc.
Siedzę na kanapie konsumując paczkę chipsów i myśląc o jakiś głupotach. Jestem w stanie myśleć o wszystkim tylko nie o tym co się ostatnio działo. Potrafię sobie wyobrazić co by się stało gdyby ktoś nie odciągnął wtedy Aarona. No właśnie. Kto to był?
-Aaaadam!
-Co?- pojawia się w pokoju.
-Kto wtedy odciągnął Aarona?- nerwowo przełykam ślinę.
-Jakiś chłopak, chyba z twojej klasy.
-Jak wyglądał?
-Ym, nie pamiętam. Miał czarne włosy i był wyższy ode mnie.- Nicholas. Napewno. Muszę mu podziękować.- A co?
-Musze mu podziękować, wiesz gdyby nie on...
-Nie dokańczaj.
Słyszę pukanie do drzwi więc niechętnie wstaje i otwieram je.
Moim oczom ukazuje się szatyn średniego wzrostu. Victor. No tak od tygodnia nie ma mnie w szkole.-Hej. Pomyślałem że przyniosę Ci zeszyty. Jesteś chora?
-Um, dzięki. Ja chora, tak.- plącze mi się język.- Wejdziesz?
-Tak.
-Chodź na górę.- podąża za mną do pokoju. Siadam wygodnie na krześle, a on na łóżku.
-Trzymaj.- podaje mi zeszyty. Szepcze ciche dziękuję.-Wiec, dlaczego nie było Cię w szkole? Widzę, że nie jesteś chora.- Zmyśl coś. No dalej. Ugh, co wymyślić. Kot mi umarł? Kurde. Nigdy nie miałam kota, a on o tym wie. Po prostu go spławie.
-Ugh, nieważne.
-To przez Anne?
-Nie.
-To przez co?- spytaj raczej przez kogo.
-Mówie chyba że nieważne. Wszyscy musicie się wpieprzać w nie swoje sprawy?- wykrzyczałam.
-Dobra, jak masz być chamska to ja wychodzę.- wstał.
-Czekaj, przepraszam.
-Powiesz mi?
-Siadaj.- usiadł na kanapie a ja obok niego. Odetchnęłam ciężko i powstrzymałam się przed przewróceniem oczami.
-Moja przyjaciółka popełniła samobójstwo.- powiedziałam jak najszybciej się dało i miałam ochotę stamtąd wyjść.
-O mój boże. Przykro mi. - Jezu jakie to typowe i niezreczne. Wpatrywałam się głucho w swoje kolana.
Tę chwilę przerwał Adam który wszedł do pokoju. Nie podniosłam wzroku.
-Kto to jest?- o cholera. Shawn. No nie no gorzej być nie mogło.
-Shawn Mendes.- mruknął cicho Victor, a ja przewróciłam oczami.
-To jest Victor, przyszedł dać mi zeszyty.- powiedziałam obojętnie i wskazałam na chłopaka ręką.
-Aa okej. Więc chyba może już iść?
-Shawn.- mruknęłam.
-No co?
-Ja już pójdę.- nie dając mi powiedzieć słowa wyszedł.
-Cholera, co Ci odbiło?
-Co tu robiliście?- przewróciłam oczami.
-Rozmawialiśmy.
-Tylko?
-Tak, Shawn. Nie ufasz mi?
CZYTASZ
Before | S.M
Fiksi PenggemarSiedemnastoletnia Sophie przeżywa wielką miłość. Wszystko zaczyna się jednak od wielkiej straty... Z jej rodzinnego miasta, stolicy Anglii musi przeprowadzić się tysiące kilometrów dalej. Podczas podróży poznaje kogoś kto sprawia, że jej życie na za...