— Mam wrażenie, że dziwnie się na nas patrzą — mruknął Matthew, kątem oka spoglądając na przechodzącą obok nich rodzinę z trójką dzieci.
Był wrzesień i naprawdę piękna pogoda. Niewyobrażalnym grzechem byłoby marnować takie słońce i taką temperaturę na siedzenie w domu. Powietrze pachniało kwiatami.
— A czy to przypadkiem nie ty się chwaliłeś, jaki to masz tolerancyjny i uprzejmy naród? — zapytał Gilbert, odrywając z patyka kolejny kawałek różowej waty cukrowej, którą wzięli na spółkę i teraz konsumowali na ławce w parku. — Nie patrzą się na nas, tylko na tego niedźwiedzia. Nie powinniśmy go mieć na jakiejś smyczy czy coś?
— Nie ma mowy — odparł twardo.
Wachabe próbował wykorzystać chwilę nieuwagi swojego pana i dobrać się do słodkości, ale Prusy go powstrzymał. Kanada zerknął na pupila przepraszająco i sam wziął do buzi włókno lepkiej waty.
— Jeszcze raz, co powiedziała?
— Że odpuści mi trochę i nawet jak już wrócę do normalnych obowiązków, nie będę całych dni spędzał na załatwianiu różnych spraw, którymi sami równie dobrze mogliby się zająć.
— To oznacza, że więcej będziesz w domu?
— Tak, na to wychodzi.
Prusy wyszczerzył się.
— Mój zagilbisty chłopak postawił się złym politykom!
— Należy mi się za to nagroda — powiedział zadziornie Kanada, podpierając się łokciem o oparcie ławki.
— Masz rację. — Gilbert zmrużył oczy i uśmiechnął się łagodniej. — Zamknij oczy i otwórz buzię.
Spodziewając się otrzymania odrobiny słodkości, Matthew wykonał jego polecenie, delikatnie uchylając usta. Jednak zamiast waty, dostał soczystego, smakującego słodyczą całusa. Za krótkiego, by poczuć coś więcej niż przyjemny ciepły dreszcz i wystarczająco długiego, by zapragnąć więcej. Jednak zamiast samemu wystąpić z inicjatywą pocałunku, Kanada zakrył usta dłonią i dyskretnie rozejrzał się dookoła. Zatrzymał wzrok na jednym punkcie, więc Gilbert też tam spojrzał. Po drugiej stronie szerokiej ścieżki na ławce siedziała para nastolatków. Dziewczyna patrzyła na nich z czerwonymi wypiekami na twarzy, a chłopak próbował ściągnąć jej uwagę z powrotem na siebie.
Prusy roześmiał się z lekka złośliwie i jeszcze raz zbliżył do Matthew. Tym razem pocałował go inaczej — bardziej zaborczo. Wypuścił patyk z watą, do której od razu doskoczył Wachabe, i lepką dłonią dotknął policzek Kanady, a drugą ręka przyciągnął chłopaka do siebie. Matt z początku bronił dostępu do ust i próbował odsunąć się od Gilberta, jednak dłużej czując jego ciepłe wargi, ustąpił. Klejącymi się od waty dłońmi dotknął jego szyję, usiłując powstrzymać chęć wplątania ich w białe włosy. Czuł słodki i gorący język, którym Prus czule zachęcał go do odwzajemnienia pieszczoty. Matthew ciężko było się powstrzymać, więc zgodził się na przejmowanie kontroli nad pocałunkiem i oddawaniem jej Gilbertowi na zmianę. Przyjemne dreszcze biegały po jego kręgosłupie w górę i w dół, a na jego rękach, pomimo ciepła, zrobiła się gęsia skórka.
Zaczął się opierać na nowo, gdy przypomniał sobie, że znajdują się w miejscu bardzo publicznym. Jeszcze tylko jedno podrażnienie podniebienia językiem i się wycofa. O tak, teraz! No dalej, to nie takie trudne... A jednak żal mu było przerywać. Nie pamiętał kiedy ostatnio było mu z ukochanym tak dobrze...
To Gilbert się wycofał, gdy poczuł, że jeszcze chwila robienia tego i już nie będzie w stanie się powstrzymać. Nie wypuszczając Matta z objęć uśmiechnął się łobuzersko i zerknął w stronę ławki naprzeciwko. Ona zakrywała twarz dłońmi, chociaż przez rozchylone palce doskonale wszystko widziała. On udawał, że patrzy w inną stronę.
— Jesteś okropny — sapnął Matthew, gdy już opanował oddech. — To jeszcze nieopierzeni licealiści.
— O co ci chodzi? — Z powrotem spojrzał na niego i zrobił minę niewiniątka. — Chciałem pocałować mojego chłopaka. No i dzięki temu w końcu mamy odhaczone ostatnie zadanie, racja? — Spojrzał na misia, który pokiwał łepkiem i wrócił do zajadania się watą. — Widzisz? Same pozytywy.
— Ale... — próbował protestować, lecz mu nie pozwolono.
— Ale teraz musimy wrócić do domu i naszej sypialni, bo inaczej zwariuję.
Kanada jedynie entuzjastycznie potaknął głową. Wrócili do domu trzymając się za lepkie dłonie.
*
Gdy tylko plik się załadował i automatycznie otworzył, Francja uderzył otwartą dłonią w biurko i odsunął się od monitora na parę metrów. Zdjęcie przedstawiało jeszcze gorętszą sytuację, niż to sobie wyobrażał. Zobaczył wszystko co trzeba po pierwszym spojrzeniu. Mnóstwo pasji i uczucia, aż dziw, że aparat nie uchwycił iskier, które z pewnością tam się pojawiły. Patrząc na tą scenę, nie potrafił zrozumieć w jaki sposób ich relacje uległy oziębieniu.
CZYTASZ
[APH] 30 day OTP challenge - PruCan
Fanfic30 day OTP challenge czyli jak zasłodzić się na śmierć i jeszcze się z tego cieszyć. Kanada i Prusy są parą od ponad dwóch lat, lecz od jakiegoś czasu układa im się nieco gorzej. Francja - jako dobry znajomy - postanawia im pomóc w dość oryginalny s...