Nie chcę całego wyzwania oznaczać targetem dla dorosłych z powodu jednego rozdziału, dlatego daję ostrzeżenie tu: ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE RACZEJ DLA DZIECI +16!
__________________
— Odmrożenie szóstego stopnia — powiedział dobitnie Matthew, z zadartym do góry nosem pozwalając zdejmować z siebie kolejne warstwy ubrań.
— Daj spokój, na pewno nie jest aż tak źle.
— Amputują mi ją nożem do chleba. — Podkreślał wyraźnie każde słowo, potęgując ich wagę.
— A nawet jeśli, to dłoń odrasta w mniej niż dzień. Nic wielkiego.
— Tępym nożem.
— Ok, zrozumiałem. — Gilbert westchnął. — Widzę, że moje starania by spędzić trochę czasu razem są niedoceniane. Teraz ty coś wymyśl, skoroś taki mądry — fuknął, odwrócił się na pięcie i zniknął na piętrze. Kanada z pretensjami do siebie pomyślał, że się obraził, jednak on po chwili wrócił z dwoma kocami. — Nie chce mi się jeszcze spać, a tobie? — zapytał Kanadę, zarzucając na jego nagie ramiona koc.
— Mi też nie. W kuchni mamy mnóstwo pomarańczy, obiorę nam je, dobrze?
Po paru chwilach siedzieli z wszystkim co niezbędne na podłodze przy grzejniku. Prusy obok położył słoiczek syropu klonowego stwierdzając, że nigdy nie próbował łączyć jego smaku z pomarańczami, a był ciekaw.
Pierwszy owoc okazał się bardzo miękki i przy pierwszym naruszeniu skórki nożem na palce Matta poleciał sok. Nim zabrał się za obieranie pomarańczy, oblizał je pobieżnie. Nie chcąc zabrudzić sokiem podłogi, zrobił to jeszcze parę razy, zupełnie nieświadomy tego, że Gilbert patrzy na niego z wypiekami na twarzy. Odkroił kawałek soczystego miąższu i lepką dłonią podsunął pod wargi mężczyzny. Prusy wziął go do ust, przy okazji muskając koniuszki jego palców. Kanada poczuł jak od tego miejsca w stronę ramienia rozchodzi się przyjemne, elektryzujące ciepło, ale dzielnie nie dał niczego po sobie poznać.
Zjedli cały owoc w ten sposób. Gilbert z każdą chwilą nabierał coraz większej ochoty, by wpić się w wilgotne od soku wargi. Ciągle czekał aż Matthew na niego spojrzy i się zarumieni, dając sygnał, że i on stał się pobudzony, jednak wcale się na to nie zanosiło. To on musiał coś zrobić.
Kiedy chłopak chciał zlizać sok z drugiej obieranej pomarańczy, chwycił go za nadgarstek i sam zaczął scałowywać słodko-kwaśne kropelki. Matt oblał się rumieńcem, czując, że jego ciało zaczyna reagować na tą pieszczotę. I ten widok. Gilbert był czerwony na twarzy, a przymrużone oczy błyszczały z podekscytowania. Usta na jego dłoni niemal parzyły i zostawiały po sobie piekące ślady.
Prus w końcu odsunął się i oderwał jeden płatek od pomarańczy. Naparł nim na usta Kanady, a ten je rozchylił i objął owoc wargami. Przegryzł go w połowie, przez co odrobina soku spłynęła po jego brodzie. Prus starł ją kciukiem i oblizał palec.
Teraz to Gilbert nakarmił Matthew. Widział, że za każdym razem robił coraz bardziej zmysłową minę, najwyraźniej samemu będąc już pobudzonym.
— Zboczeniec — mruknął chłopak przed przyjęciem ostatniego kawałka obranego owocu, jaki im został.
— To nie ja robię taką zbereźną minę — odgryzł się.
— To twoja wina. Ja chciałem tylko zjeść pomarańczę. — Złapał dłoń Prus i językiem zaczął szukać słodko-kwaśnego smaku, który sprawiał mu tyle przyjemności. A tego dla Gilberta było już zbyt wiele.
Zabrał rękę sprzed twarzy Matta, a zastąpił ją swoimi ustami. Wpili się w siebie rozpaczliwie, jakby właśnie tego miejsca szukali na swoich ciałach, a nie mogli znaleźć. Pocałunek był wilgotny, słodki i ciepły. Gęsta ślina wypływała z kącików ust, ale nic sobie z tego nie robili, zbyt zaabsorbowani odczuwanymi doznaniami.
W końcu to Kanada oderwał się na chwilę od mężczyzny, by po krótkiej chwili przyssać się do jego szyi, a potem niżej, do obojczyków. Sunął językiem wzdłuż linii mostka, aż musiał pozbyć się koca, którym były okryte jego nogi.
Prusy nie wiedział, co było przyczyną zmian, które zachodziły w jego partnerze pod wpływem podniecenia, ale nie ukrywał, że je lubił. Matthew był w takich momentach kimś zupełnie innym.
Zapomniany syrop klonowy ostatecznie również im się przydał, choć nie do konsumpcji. Nawet po tylu razach, kiedy się kochali, Matt wciąż był ciasny. Wszystko przez szybką regenerację ich ciał. Gęsty i lepki syrop pomógł im trochę w pokonaniu napotkanego oporu, by jeszcze raz mogli złączyć się w jedno.
Po nadzwyczaj namiętnym zbliżeniu położyli się obok siebie na kocach, blisko grzejnika i zjedli ostatnią pomarańczę, tym razem spokojniej. Nie było ani jednego skrawka ciała, które by się nie lepiło — jeżeli nie od potu to od słodkiego soku lub syropu klonowego. Jednak nie przeszkadzało im to, nawet pedantyczny Prus przymknął na to oko. Pomijając niedawne wydarzenia powiązane z terapią Francisa, to była najbardziej zakręcona rzecz jaką zrobili w przeciągu ostatnich miesięcy.
Co nie oznaczało, że nie wymyślą czegoś jeszcze dziwniejszego.
W końcu od tego momentu mogło już być tylko lepiej.
_______________________
hue hue hue
Dobra, to by było na tyle z mojej strony. Nie daję jeszcze statusu zakończonego z pewnej przyczyny, która wypłynie jutro ;) Czekajcie.
Dzięki dla @_Thebill_że była prawie przez cały miesiąc ;)
CZYTASZ
[APH] 30 day OTP challenge - PruCan
Fanfiction30 day OTP challenge czyli jak zasłodzić się na śmierć i jeszcze się z tego cieszyć. Kanada i Prusy są parą od ponad dwóch lat, lecz od jakiegoś czasu układa im się nieco gorzej. Francja - jako dobry znajomy - postanawia im pomóc w dość oryginalny s...