3 | Uparta

1.3K 74 94
                                    

Kiedy otwieram oczy, Simona już nie ma. Z zaskoczeniem patrzę na zegar, który wskazuje godzinę jedenastą. Rzadko budzę się tak późno, dlatego z trudem udaje mi się otrząsnąć z resztek snu. Czuję się bardziej zmęczona niż gdybym spała pięć godzin. Co za ironia losu.

Po ubraniu się wchodzę do kuchni, by zrobić sobie ulubioną herbatę. Kiedy zniecierpliwiona czekam, aż woda się zagotuje, komórka zaczyna wibrować w mojej kieszeni.

Marszczę brwi, patrząc na nieznany numer.

Jeśli to kolejna oferta kredytu, to od razu się rozłączę.

Odbieram i przyciskam telefon do ucha.

— Halo?

— Juliet? — Słyszę znajomy głos, ale nie mam pojęcia z kim go powiązać. Właściwe imię mam na końcu języka.

— Kto mówi?

— To ja, Ruth. Wczoraj rozmawiałyśmy w Vesper.

No tak.

Tłumię westchnięcie, nie wiedząc, jak się zachować. Wczorajszy wieczór był... nietypowy. I wolę nie wracać myślami do sceny z Simonem.

— Ach, to ty. O co chodzi?

— Chciałam się upewnić, czy wszystko w porządku po wczorajszej kłótni. Trochę mnie... poniosło. — Waha się przy ostatnim słowie.

Kiedy przypominam sobie "kłótnię" z Simonem w domu, czuję, jak się czerwienię.

— Jakoś się pogodziliśmy.

— Jeszcze jedno. Zgubiłaś bransoletkę przy barze. Masz czas?

Odruchowo spoglądam na nadgarstek.

Przez tą całą aferę musiałam nie zauważyć, jak o coś zahaczyłam. Gdyby była moja, pewnie nie przejęłabym się aż tak bardzo, jednak to prezent. Jedyny jaki chyba dostałam w życiu.

— Och... Dzięki, że ją znalazłaś. Znasz kawiarnię Distrikt? Może tam się spotkamy? — To jedyna kawiarnia w Berlinie, którą znam, dlatego liczę, że się zgodzi.

— Jasne, to widzimy się za jakieś piętnaście minut.

— Okej. — Rozłączam się.

Cholera. Nie mam czasu czekać na taksówkę.

Szybko sprawdzam w telefonie połączenia. Najwcześniejszy autobus przyjedzie za jakieś osiem minut, dlatego szybko się ubieram i wychodzę z domu, kierując się na najbliższy przystanek.

Jak zwykle mam w uszach słuchawki. Jestem od nich uzależniona. Gdy tylko wychodzę z domu sama, muszę słuchać muzyki, czuję się wtedy pewniej. Jeśli mam rozładowany telefon, czekam, aż się naładuje i dopiero wtedy wychodzę. Dlatego zawsze dbam, żeby bateria w komórce była wysoka. To już dla mnie niemal tak naturalne jak oddychanie.

Przechodząc obok uliczki z kontenerami na śmieci, mój wzrok automatycznie przesuwa się na grafitti widniejące na murze. Namalowana jest twarz kobiety w płomieniach. Ogień odbija się w jej oczach, jakby rzucała przechodniom wyzwanie. Jest też podpis. Sieg*. Zawsze na nie patrzę, kiedy tędy przechodzę i zastanawiam się, co może oznaczać. Teraz jednak skupiam się, żeby jak najszybciej dotrzeć na przystanek.

Kiedy kupuję bilet w automacie, ledwo słyszę charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi pojazdu przez muzykę w słuchawkach. Odwracam się i widzę, że to właśnie ten, na który się spieszyłam. Pospiesznie wyciągam bilet i nie mając czasu na wzięcie reszty, biegnę do autobusu.

Większość miejsc jest zajętych, dlatego przytrzymuję się barierki i wyglądam przez okno na tętniącą życiem stolicę Niemiec, starając się skupić na czymś innym.

Skarbie, nie potrafię inaczej | gxg ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz