Patrzę wszędzie, tylko nie na nią. Mój wzrok jest rozbiegany, błądzę nim po ścianach, podłodze, wszędzie. Mrugam nerwowo.
Nie chcę wspominać wczorajszego dnia, bo mogłoby to poskutkować tym, że znowu się rozsypię. Nie mogę tego zrobić, chociaż wiem, że tak naprawdę nie potrafię powstrzymywać płaczu. Tym razem muszę jakoś zebrać się w sobie i ścisnąć mocno kawałeczki mnie, które odpadły. Ścisnąć na tyle mocno, żeby mieć chociaż złudne poczucie całości.
— Naprawdę nic mi nie jest. — Próbuję zabrzmieć przekonująco, ale ona i tak patrzy na mnie z tą samą poważną miną.
A niech szlag trafi ją i ten jej przenikliwy wzrok. Nawet nie umiem przy niej kłamać. A może nawet nie chcę.
— Przestań. To, co się stało dwa dni temu... — urywa, kiedy odwracam od niej twarz i na chwilę przymykam oczy ze wstydem. — Było tak źle?
Przełykam ślinę.
Chcę zaprotestować. Naprawdę. Chcę powiedzieć/wyszeptać/skłamać, że wcale nie było tak źle. Że nie musi się o mnie martwić, ale kiedy widzę jej wzrok, nagle nie mogę zebrać myśli.
Dziewczyna rozkłada ramiona, a ja z wahaniem przysuwam się i wtulam twarz w jej ramię.
Jej skóra pachnie pomarańczą i jaśminem. Spokojem i bezpieczeństwem.
— Było... źle. — Udaje mi się wyszeptać.
Przygryzam wargę, żeby nie powiedzieć więcej.
Głupia Juliet. Głupia, niedoskonała Juliet. Jestem czystym przeciwieństwem perfekcji.
— Skarbie... — Słyszę jej cichy głos, gładzi mnie delikatnie po plecach. — Już po wszystkim.
Po chwili odsuwam się, zawstydzona swoim zachowaniem, ale i czując się dziwnie z tym, że tak dobrze znowu się do niej przytulać. Nie jestem już małym dzieckiem, muszę sobie radzić sama.
— Przepraszam.
Ruth nawet nie zdaje sobie sprawy, jak dobra w przepraszaniu jestem, jak często to słowo opuszczało moje usta, podszyte gorzkim wstydem.
— A Simon? Po prostu to ignoruje?
Wzruszam ramionami, nieco posępniejąc.
— Części nie widzi, części nie chce widzieć.
— Powiesz mi, o co z nią chodzi? Bo chyba nie tylko o te studia?
Waham się. To siedzi zbyt głęboko we mnie, za bardzo boli. Jest jak niegojąca się rana, którą boję się jakkolwiek ruszyć, obawiając się nagłego krwotoku.
— Nie teraz. Może... Kiedyś.
Kiwa głową.
— Dziękuję... — szepczę nieco speszona. — To naprawdę pomogło.
Podaję jej obrączkę, a ona wkłada ją na palec. Na lewej ręce ma czarny elektroniczny zegarek.
Przez moja głowę przechodzi szybka myśl, że naprawdę podobają mi się jej dłonie i nadgarstki.
Mój Boże, o czym ja w ogóle myślę?
— Hm... Jadłaś coś? — Nie czekając na moją odpowiedź, idzie do kuchni.
Idę za nią, oszołomiona nagłą zmianą tematu, ale jednocześnie zalewa mnie fala ulgi. Dzięki temu unikam delikatnych tematów.
— Nie zdążyłam — odpowiadam, obserwując, jak otwiera lodówkę, a następnie szafki.
CZYTASZ
Skarbie, nie potrafię inaczej | gxg ✔️
RomanceJuliet Engel nie może wyrwać się szponom wspomnień. Wciąż walczy o każdy oddech. Ruth Schmidt nie potrafi zapomnieć o oczach, w których stale pojawia się niepewność. Za wszelką cenę chce poznać kryjącą się za nimi historię. Czy rzeczywiście da się r...