10 | Nie pasuję tutaj

898 59 46
                                    

Przeciągam się i patrzę na zegarek. Czwarta trzydzieści sześć. Teoretycznie mogłabym iść dalej spać, ale w praktyce, jak zwykle mi się nie uda. Kiedy już się obudzę, zwykle nie mogę ponownie zasnąć.

W kuchni grzeję w czajniku wodę. Wysuwam szufladę, w której w rządkach stoją pudełka różnych herbat: zielone, białe, czarne, owocowe, ziołowe... Wybieram smak owoców leśnych i sięgam po ulubiony kubek - beżowy, największy jaki posiadam.

Idę do pokoju, narzucam na siebie beżowy, ciepły szlafrok i sięgam po aparat fotograficzny.

Aparat wygrałam kilka lat temu w konkursie fotograficznym. Biorąc w nim udział nie spodziewałam się, że naprawdę wygram. Do teraz nie mogę w to uwierzyć, ale dzięki temu nie musiałam narażać się mamie, namawiając ją na kupno.

Kilka minut później siadam na plastikowym krześle na balkonie i sączę powoli gorącą herbatę, patrząc, jak powoli świta.

Budynki częściowo zasłaniają piękny widok, ale nie mogę nic na to poradzić, mieszkając na pierwszym piętrze.

Kiedy słońce zaczyna wschodzić, znacząc niebo smugami różu i pomarańczu, sięgam po aparat i unoszę go, po czym pstrykam zdjęcie.

Uwielbiam robić zdjęcia wschodom słońca. Każdy jest wyjątkowy i rozpoczyna nowy dzień. Daje nadzieję na coś lepszego. Że chociaż wcześniej padało i wydawało się, że świat się wali, nowy dzień i tak wstanie. To w pewien sposób nagroda za przeżycie poprzedniego dnia. Piękno, którym natura chce się podzielić.

Upijam kolejny łyk słodkiej herbaty i zdmuchuję z czoła kosmyk blond włosów.

Na drzewie w pobliżu siada ptak. Pomiędzy liśćmi migają czarne pióra i żółty dziób. Kos. Już po chwili rozlega się przepiękny śpiew, zaskakująco głośny jak na tak małą istotę.

Nigdy nie zastanawiałam się, jak ptaki potrafią być inteligentne. Jednak kiedy pewnego dnia zobaczyłam kruka upuszczającego orzech z dużej wysokości, nie mogłam się nadziwić. Mimo że doskonale poradziłby sobie sam, pozwoliłam sobie zgnieść butem skorupę, a kiedy odeszłam, widziałam, jak ptak zaczyna dziobać. Nigdy nie nadziwię się, jak piękna, ale jednocześnie surowa i brutalna jest natura. I jak wiele jeszcze możemy odkryć...

Podziwiam dalej wschód, ale po chwili robi mi się zimno, dlatego wracam do ciepłego mieszkania.

Wiedząc, że mam jeszcze dużo czasu biorę gorący prysznic i ubieram jasny sweter i dżinsy, a nieposkromione włosy rozczesuję, żeby w końcu wyglądały choć trochę lepiej.

Po szybkim śniadaniu przeglądam jak zwykle instagrama z przepisami. Odkąd dowiedziałam się, że Ruth nie je mięsa, zaczęłam eksperymentować w kuchni i szukać więcej wegetariańskich przepisów. Nowe smaki tak mnie zainspirowały i zdziwiły, że zaczynam robić takich więcej.

Wczoraj po pracy w końcu odebrałam telefon od Simona i po wysłuchaniu jego narzekań i pytań, dlaczego tak długo się nie odzywałam, zapytałam, co było tak pilne. Okazało się, że chciał tylko porozmawiać. Nie skomentował w żaden sposób wizyty u matki, za to zapytał, czy nie mógłby do mnie przyjść. Odpowiedziałam, że tym razem lepiej nie. O dziwo, szybko się poddał.

Zastanawiam się, czy Ruth jest już w domu, może już wyczerpana śpi. Ryzykuję i piszę do niej SMS czy jeszcze pracuje.

Ruth: Tak, właśnie kończę, jestem padnięta!

Ja: Przyjadę po ciebie. ;)

Nie czekając na jej odpowiedź, zgarniam ze stolika klucze, ubieram się i schodzę na dół.

Skarbie, nie potrafię inaczej | gxg ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz