5 | Stabilizacja

931 64 31
                                    

Na rozmowie o pracę w końcu poznałam moją szefową, Ingrid, kobietę z ciemnymi włosami i zachrypniętym głosem, jakby wypalała paczkę papierosów dziennie. Powiedziała, że po miesiącu próbnym, jeśli nie będzie mieć żadnych większych zastrzeżeń, przedłuży umowę.

Przed pierwszym dniem w Queen miałam problemy z zaśnięciem. Planowałam w co się ubrać, jak najlepiej wypaść. Ogarniał mnie strach przed popełnieniem jakiejś głupoty, pokazaniem, że jestem do niczego. Żołądek ścisnął mi się w supeł i gdyby nie krew, nie zauważyłabym, że znowu drapałam swoje ramiona. W nocy obudziłam się dwa razy, sprawdzając, czy na pewno nastawiłam budzik na odpowiednią godzinę.

Rano byłam odrętwiała, co pomogło mi w ogarnięciu się i dojściu do sklepu bez panikowania. W środku jednak, kiedy zobaczyłam Marie, stres na nowo uderzył mnie w twarz, powodując ból głowy. Za wszelką cenę udawałam spokój, chociaż w środku cała się trzęsłam.

Marie wytłumaczyła mi, jak powinnam się zachowywać w sklepie i przy klientach. Udało mi się zapamiętać, że trzeba wstać przy kliencie, zapytać czy potrzebuje pomocy, a kiedy sklep będzie pusty, chociaż udawać, że coś się robi. Wiedziałam już, jak składać raporty, że trzeba przyjść wcześniej, by wszystko było gotowe przed otwarciem sklepu, a na koniec zmiany posprzątać. Zajmowałam się klientami pod czujnym okiem Marie, co nie ułatwiało sprawy, jako że zawsze miałam problemy z robieniem czegoś, będąc obserwowaną.

Podczas pierwszych dwóch tygodni pracy poznawałam się nieco ze współpracownicą, którą, mimo ogromnej bezpośredniości, łatwo dało się polubić. Musiała przychodzić ze mną do pracy, by mnie pilnować i być pewną, że poradzę sobie, kiedy zostanę sama. Czasami do sklepu zaglądała Ingrid, ale na krótko.

Podnoszę bluzkę, która leży na ziemi pod innymi ubraniami i odwieszam ją w odpowiednie miejsce. Przesuwam ciemną zasłonę od przymierzalni. Tylko tyle mogę zrobić, w sklepie jest czysto. Ubrań nie brakuje, bo zajęła się tym Marie dzień wcześniej. Na lewo znajdują się drzwi, za którymi jest krótki korytarz, do którego kolejne drzwi prowadzą do toalety i niewielkiego magazynu.

Mimo wzięcia tabletek uspokajających stres nie odstępuje mnie na krok. Jest niczym cień. Gdzie się nie ruszę, podąża za mną, wykonując każdy mój ruch. Tworzy ciemną, mglistą wersję mnie, czekając, kiedy będzie mógł jej użyć i przejąć nade mną kontrolę.

Boję się, że o czymś zapomnę albo powiem coś nie tak. W myślach regularnie przypominam sobie wszystko, co mówiła Marie. Przez ostatnie tygodnie mam problemy z koncentracją, chociaż i tak z każdym kolejnym dniem jest trochę lepiej.

Staję za blatem, na którym, oprócz kasy fiskalnej, znajdują się ulotki z rabatami i koszyczek z kolczykami w promocji.

Do sklepu wchodzi kobieta w średnim wieku i zaczyna przeglądać ubrania.

— Pomóc w czymś? — pytam z uśmiechem.

— Nie, nie trzeba.

Obserwuję, jak wybiera dwie pary eleganckich spodni i idzie do przymierzalni w tym samym momencie, w którym drzwi otwierają się i do środka wchodzi Ruth.

Kiedy ją widzę, mam ochotę rozpłakać się ze szczęścia.

Jej długie włosy związane są w kucyk, ale i tak na twarz opada jakiś zbłąkany kosmyk. Ma rozpiętą, skórzaną kurtkę, pod którą widać szarą bluzkę z nadrukiem. Szczupłe nogi dziewczyny opinają czarne spodnie, a na nogach ma martensy. Dopiero teraz zwracam uwagę na jej ubrania i stwierdzam, że pasuje do niej ten rockowy styl.

— Wiedziałam, że ci się uda — rzuca wesoło, unosząc nieco ręce z dwoma tekturowymi kubkami.

Uśmiecham się do niej, ale trudno mi w to uwierzyć.  Kto w ogóle miałby we mnie wierzyć, jeśli nawet ja tego nie potrafię?

Skarbie, nie potrafię inaczej | gxg ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz